"Bogini seksu i łez..."

Wiosną 2011 roku znalazłam w jednym z magazynów reklamę/zapowiedź książki Marilyn Monroe Fragmenty. Wiersze, zapiski intymne, listy. I nie mogłam się nie skusić i jej nie kupić (sic! - bo samo „pożyczyć” i „przeczytać” wydało mi się za mało).



Więc poszłam do jezdnej z krakowskich księgarni, wzięłam z półki, zapłaciłam i wyszłam. Dziś nie umiem sobie wiarygodnie odpowiedzieć na pytanie czemu kupiłam ją w Krakowie a nie w mieście zamieszkania, skazując się tym samym na jej dźwiganie (a gruba i o nietypowym rozmiarze). Jedyne co mi przychodzi do głowy to: chciałam ją mieć jak najszybciej.
I wcale tego nie żałuję.
Fragmenty… to – jak mówi podtytuł – zbiór najbardziej prywatnych zapisków gwiazdy kina lat 50., za jaką do dziś niezmiennie uchodzi Marilyn Monroe. Do rąk fanów – i rzeszy ciekawskich, żądnych kolejnych pikantnych szczegółów z życia wciąż kontrowersyjnej gwiazdy – trafiły one za sprawą spadkobierców aktorki. Jak mówi wprowadzenie od Wydawców, celem publikacji była potrzeba dopełnienia (w oczach świata) wizerunku Marilyn. Bo nie ma osoby, która podważyłaby jej talent, urodę, seksapil, obycie w świecie, wpływ na modę i współczesne pojecie piękna (warto w tym miejscu przypomnieć sobie Historię piękna pod red. U. Eco). Ale to wciąż postać odbierana powierzchownie i po pozorach. Bo mówi się, że była piękna, uwodzicielska, wytyczyła standardy współczesnego makijażu i mody, bo gustowała w romansach, zakrapianych imprezach i była rozchwiana emocjonalnie. Jak można wywnioskować z Fragmentów…, to jedynie stereotypowe opinie. 
Sami Wydawcy o książce mówią: (...) zbiór ten odkrywa przed nami różne oblicza młodej kobiety, która nie zadowala się pozorami i dąży do prawdy o rzeczach i ludziach. (s.8)
Z zapisków tych wyłania się kobieta bystra, inteligentna, pewna siebie, jedynie ciężką pracą dochodząca do sukcesu, a przede wszystkim oczytana i spragniona wyostrzania własnego gustu literackiego. Marilyn to nie tylko aktorka odgrywająca role, ale też postać pragnąca zrozumieć kreacje innych – bohaterów literackich. I o jej fascynacji literaturą jest głównie ten zbiór. Świadczą o tym nie tylko zapiski, ale również zdjęcia i lista prywatnej biblioteki aktorki.
Nie można powiedzieć, że obiegowe opinie o Monroe są fałszywe. Ale na pewno są one niekompletne. I w ich uzupełnieniu powinny pomóc Fragmenty… Tym, co potwierdziłam sama przed sobą jest przekonanie o dynamiźmie, intensywności życia aktorki, umiejętności rezygnacji z podejmowanych projektów i jej dążenie do perfekcjonizmu. 
Świadczy o tym choćby stan rękopisów. Notatniki są częściowo zapisane, jakby nie miała czasu (?), cierpliwości (?) czy nie widziała sensu w ich kontynuacji; kartki z hotelowym logiem świadczą zaś o gorączkowej potrzebie utrwalenia myśli i spostrzeżeń, a teksty z przekreśleniami, z zaznaczonymi zmianami kolejności zdań, słów czy części, sugerują potrzebę perfekcjonizmu i precyzji w kształtowaniu uwag.

Godne pochwały jest to, że zarówno wydawca anglojęzyczny, jak i polski, oddali do rąk czytelników zapiski niby w formie drukowanej, ale jednak z zachowaniem oryginalnego zapisu (włączając w to odręczne korekty, skreślenia,poprawki - przykład na zdjęciach poniżej). Jedyne co zostało poprawione, to błędy ortograficzne (M.M. miała do nich skłonność, co pozwala sugerować, że była dyslektyczką) - każda ingerencja redaktora została zaznaczona na czerwono). 

















Na podsumowanie można powiedzieć, że Marilyn to postać, która swą charyzmą na zawsze wryła się w świadomość kobiet i mężczyzn; to też kobieta, która nie pokazała jeszcze światu wszystkich swoich twarzy. Co udowadnia zbiór Fragmenty. Wiersze, zapiski intymne, listy.

KSIĄŻKA BIERZE UDZIAŁ W WYZWANIU: GRUNT TO OKŁADKA. 


ORAZ:


Komentarze

  1. wiedziałam, że długo nie wytrzymasz bez nowej książki w biblioteczce :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, a książkę kupiłam dawno, dawno temu - lecz dopiero teraz się w nią zagłębiłam:):)

      Usuń

Prześlij komentarz