Ile magii w historii i magii?
U autorek Zwiedzam Wszechświat i
Zielona Cytryna już dawno temu czytałam recenzję Alicji w krainie rzeczywistości. Były to tak poprowadzone szkice,
że nie mogłam przejść obojętnie wokół tej pozycji. A przewijający się duch sensacji
i skandalu spotęgował tę potrzebę.
I wczoraj udało mi się ją
wreszcie skończyć.
Że jest to historia powstania Alicji w Krainie Czarów, że opowiada o
związkach Lewisa Carrolla z rodziną tytułowej Alicji, że próbuje zdemaskować
postacie, kryjące się w tej przepełnionej magią opowieści, że stawia sobie za
cel w sposób aluzyjny przedstawić - mgliste wręcz - fascynacje pewnego
matematyka z Oxfordu, że na wskroś przesiąknięta jest duchem epoki
wiktoriańskiej już wiadomo. Nie ma co powtarzać obiegowych już informacji.
Ja spróbuję przedstawić moje
rozumienie powieści Benjamin.
Dla mnie jest to powieść o
intrygach angielskiej klasy średniej, o życiu pozorami i plotkami, o nachalnym
poszukiwaniu sensacji, o namiętnym gromadzeniu informacji na temat innych, o życiu
życiem innych, kryjąc za wszelką cenę swoje.
A przede wszystkim jest to
powieść o traceniu złudzeń.
Bo kim się okazałą główna
bohaterka? Z energicznej, pewnej siebie, zbuntowanej, trzeźwo oceniającej
zakłamany i pozorancki świat dorosłych oraz zachłannej życia dziewczyny stała
się matroną hołdującą wszelkim zasadom tzw. dobrego wychowania.
Według mnie młodociana Alicja
jest dziewczyną, którą można lubić – a nawet lubić trzeba. Ma odwagę stawić
czoła układom panującym w świecie dorosłych, wyciska z życia ile się da – nawet
kosztem falbaniastych spódnic; ma śmiałość marzyć i wierzyć w te marzenia; ma
czelność się zakochać i wierzyć w tę miłość tak, jak wcześniej pozwalała się
sobie cieszyć z przyjaźni.
Ale dorosła Alicja jest jakby
zupełnie kimś innym – pozwoliła, by ta wyrwa w sercu, powstałe - między innymi
po śmierci Elżbiety - pęknięcie, położyło się cieniem na całym jej życiu.
Alicja pozwoliła sobie już nie marzyć i nie śnic na jawie. Stała się rzeczowa, konkretna,
oschła i wyniosła jak jej matka. Jedynie drobne gesty (np. ścieranie synowskiej
krwi z podłogi) przypominają, że była kiedyś Tą Alicją. Ale w dorosłości nie
zdobyła się nawet na odwagę przeczytania Alicja
w…, nie mówiąc o wprowadzeniu synów w świat jej magii i niesamowitości. Jedyne,
co była w stanie zrobić to zlicytować unikatowy egzemplarz tylko po to, by
ratować dobytek. Z dzisiejszej perspektywy mało chlubne.
Tym samym okazało się, że po
drugiej stronie lustra jest Alicja jak rzesze innych dziewcząt-kobiet.
Owszem, może i była zmęczona
byciem pierwowzorem. Ale nikt już nie kazał jej być wzorem – a kimś takim
chciała zostać. Może i bała się, że stanie się pośmiewiskiem w oczach synów.
Ale Tamta Alicja o czymś tak pospolitym nawet by nie pomyślała.
Melanie Benjamin z delikatnością
i wypracowaną finezją wprowadza czytelnika w świat matrymonialnych intryg,
wiktoriańskiej etyki i moralności, ciężkich sukien i jeszcze cięższych,
duszących wręcz perfum – takich, jak ówczesne konwenanse. Ale tym, co
najbardziej uderza w tej historii jest pokazanie, z jaką łatwością porzucamy
świat Dziecka, stając się Dorosłym.
Jest to straszna ocena.
TYTUŁ BIERZE UDZIAŁ W WYZWANIACH:
Świetna opinia.
OdpowiedzUsuńRomantyzm z wiekiem nas opuszcza to fakt niezbity.
Chętnie przeczytam.
Dziękuję za pochwały! W siwcie recenzji jestem "nowa", więc każdą chłonę, chłonę...:)!! A książkę polecam. To powieść, trochę fikcji o fikcji (jak się okazuje) - ale byłam bardzo, bardzo zła na bohaterkę. Bo tak się dała wciągnąć w nienawidzony wcześniej świat...Ej...
UsuńAleż intrygująca książka:) Z chęcią sama poznałabym dalsze losy Alicji i jej "prawdziwe" (nie magiczne i bajkowe) oblicze.
OdpowiedzUsuńPiękna recenzja!
Dziękuję, dziękuję za pochwałę:):)!! Postaram się, by następna też była "całkiem,całkiem":) A "Alicję..." polecam - naprawdę warto jej poświęcić swój czas:)
Usuń