Wracam...

...powoli do blogowego świata.
A wewnętrznie czuję się, jakbym powracała do świata żywych!!
Ostatnie dni (tygodnie) były czasem intensywnym, pracowitym, pełnym różnych obowiązków, emocji, załatwień, spraw zawodowo - mam nadzieję!!!! - przyszłościowych, przez co dziś czuję się, jakbym w ogóle nie spała, nie kontrolowała przemijających dnia i naprawdę była trybikiem w rękach ogromnej machiny świata.

Ale mam nadzieję, że choć na chwilę nadchodzą dni wytchnienia.
W końcu mogę zauważyć, że ogromnymi krokami zbliżają się Święta, że o palmie czas pomyśleć, że z czeluści schowków, magazynów i komórek miotły, ścierki i odkurzacze pora wyszperać, że czas wybrać produkty na babkę, jak i białą (do koszyczka:)!!) serwetkę należy wyprasować (moja Babcia pewnie i krochmalenie by zapodała:-D)... Jej... jak ja ten ceremoniał lubię:):)

A póki co, jedynie mój mini kwietniczek ogarniam - co najgorsze chwasty wyrwałam i obecny deszcz zaklinam, by odszedł i prace pozwolił skończyć. W tym kwiatkowym amoku (dosłownie - bo ostatnio na targu dostałam oczopląsów:)) znalazłam perełkę, która niezrażona surowym, zimnym i dosłownie kamiennym otoczeniem postanowiła buźkę w słońcu pogrzać.
Oto ona:


Wyrosła w szparze miedzy kostką na tarasie. Oczywiście pozwolono jej pozostać i obdarzono ludzką opieką.

Tym miłym, kolorowym akcentem wszystkich pozdrawiam i mentalne uśmiechy ślę:):)!! To niesamowite, że mimo mojego milczenia zaglądacie do mnie i pozostawiacie ślady obecności.

Papa:):)!!

Komentarze

  1. Hahah, taak to poczucie po powrocie do bloga - nie-do-opisania! :D

    shelf-of-books.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam u siebie:) Do Ciebie też właśnie zaglądnęłam - ale tam fajne klimaty masz:):) Ten lew to jak ukochany Aslan, a stare karty, wysłużone książki to jak z pokoju A. Christie:) Kolory takie szare, tajemnicze - jak każda książka:) Super!!

      Usuń

Prześlij komentarz