„(…) Uciekaj skoro świt/ Bo potem będzie wstyd/ I nie wybaczy nikt/ Chłodu ust twych (…) ”

W 2004 roku Alice Munro wydała książkę Runaway.  To zbiór ośmiu opowiadań, których głównymi bohaterkami są kobiety pragnące uwolnić się od tego co je osacza, ogranicza, męczy i dusi od środka.
W pierwszej, tytułowej Uciekinierce występuje Carla. Prowadząc z mężem jednocześnie stadninę koni i szkółkę jeździecką, czuje się przygnieciona i ograniczona wybuchowymi, zmiennymi nastrojami męża, jego agresywnym i pretensjonalnym nastawieniem do świata i innych ludzi. Życie w ciągłym napięciu doprowadziło ją do rozstroju nerwowego i ciągłego płaczu. Aż się nagle okazuje, że w tę mało ciekawą sytuację życiową Carali i Clarka wkracza sąsiadka – Sylvia. Takim oto sposobem sytuacja nabiera rumieńców, akcja przyjmuje zaskakujący obrót, który wnet znów nieoczekiwanie się zmienia. Następuję eskalacja napięć i ich wybuch. 
Uciekinierka – jak na modelowe opowiadanie przystało – zawiera wszystkie jego podstawowe cechy: jest krótka, akcja powoli się rozwija ale jednoznacznie zmierza do punktu kulminacyjnego, po którym nagle następuje finał - choćby nawet dość zaskakujący (w tym przypadku mam na myśli motyw z kozą Florą).     
Ale według mnie to nie fabuła jest tu najbardziej zaskakująca. Tym, co mnie wręcz powaliło jest umiejętność operowania językiem i wykorzystywania wszystkich jego możliwości: dozowanie informacji, budowanie przestrzeni, zgoda na samodzielne wypowiadanie się postaci, tworzenie nastroju zależnego od emocji konkretnego bohatera. A najciekawsze są zwroty akcji – i to w momencie, kiedy czytelnikowi wydaje się, że odgadł finał całej intrygi. Takim sposobem znajdziemy w Uciekinierce elementy powieści grozy (figura mgły), motyw powieści w listach, coś na kształt kryminału (pomysł szantażu), romansu i obyczajówki, jest motyw snu i retrospekcja. A wszystko to w formie minimalnej i okruchowej wręcz.
Dlatego tak łatwo ujrzeć w nich ten talent autorki, który niewątpliwie przyczynił się do przyznania jej nagrody Nobla.
Osobiście muszę przyznać, że krótkie formy wypowiedzi (nowela, opowiadanie) nie są moimi ulubionymi – nie przepadam za czymś, co się kończy nim się zaczęło. Niemniej po spotkaniu z Uciekinierką zaczynam wierzyć, że moje nastawienie do tego typu tekstów może ulec zmianie. A z tą autorką na pewno jeszcze nie raz się spotkam. Was też zachęcam!



TYTUŁ BIERZE UDZIAŁ W WYZWANIU:
(kobieta ma maleńkie, przylegające do ucha kolczyki – coś na kształt perełek; na zdjęciu (dodam jutro) tego nie widać – może w Sieci jest lepszej jakości)

ORAZ W WYZWANIU:

Komentarze

  1. Z pewnością sięgnę kiedyś po tę książkę. Ostatnio zdobyłam ,,Księżyce Jowisza" Munro w rewelacyjnej okładce i już ostrzę na nią zęby.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy bym nie przypuszczała, że te opowiadania są naprawdę tak świetne! Żal, że tak późno ją odkrywam...A Księżyce... faktycznie mają świetną okładkę:)!

      Usuń
  2. Marzy mi się wreszcie poznać twórczość Munro, ale jej książki nie są dostępne w mojej bibliotece :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też ich po bibliotekach poszukuję - u nas zrobiło się o niej naprawdę głośno po Noblu - a szkoda, że tak późno, bo to rzeczywiście świetne teksty:)

      Usuń

Prześlij komentarz