... o znaczeniu, jakie mogą mieć książki dla podupadającej społeczności... (s.228)

RECENZJA PRZEDPREMIEROWA

W tym momencie jest we mnie tyle chaosu, tyle emocji, tyle myśli, że boję się, czy opowiem Wam wszystko co chcę o Księgarni spełnionych marzeń. Bo jeśli coś przegapię, nie zrozumiecie co mnie w niej zachwyciło. A walorów jest niemało!


Książka zaczyna się dość zwyczajnie – banalnie wręcz. Oto młoda, nieśmiała – prawie zahukana przez życie i ludzi – Szwedka, utraciwszy pracę w księgarni, wyrusza do USA, by odwiedzić swą listową przyjaciółkę. Jak na kogoś, kto wiedzie samotne życie, pozwala matce się upokarzać, nigdy nie wyjechał za granicę i nie wyobraża sobie pracy w innym miejscu niż lokalna księgarnia (z dale od korporacyjnego zgiełku i wyścigu po zaszczyty) jest to wyczyn dość odważny. Ale to dopiero początek psikusów od zezowatego szczęścia.
Bo docierając na amerykańską prowincję stanu Iowa, znajdując drogę do prawie opustoszałego miasteczka Broken Wheel, doświadcza największego z możliwych zawdów – dowiaduje się, że Amy nie żyje, że jedyna osoba, z którą mogła dyskutować o tym, co obie uważały za najwartościowsze odeszła, a ta całe eskapada okazała się kolejnym życiowym niewypałem. Nie spodziewa się, że w tym miejscu dopiero zaczyna się cała przygoda. Bo oto - choć Broken Wheel jest miastem wymarłym wręcz, ludzie wścibscy, zajmują się sprawami innych, dyktują im, co powinni robić, jak żyć i się zachowywać, choć Caroline to (stary za młodu) traktat moralny w spódnicy, Jen kreatorka nie tylko wątpliwej jakości życia miejskiego, a George podręcznikowy nieudacznik-pijak – okazuje się, że mieszkańcy miasta to ciekawa paleta osobowości, przekrój charakterów i zawiedzionych oczekiwań, które stały się początkiem tej jakże smutnej martwoty miasta (i temperamentów). Można powiedzieć, że trafiła kosa na kamień – przeciętna Sara trafiła do bardziej niż przeciętnej miejscowości.
Jednak nie do końca tak jest. Bo w tym szarym i pustym mieście, wśród skarbów Amy i życzliwości obcych ludzi budzą się w Sarze pokłady pomysłów i sił. Postanowiła założyć księgarnię! Czyli miejsce z tym, co kocha, na czym się zna, bez czego nie umie żyć, czym chciałaby zarazić innych. Bo Księgarnia… nie jest książką o księgarni w małym miasteczku, lecz historią o miłości do książek, o tym, czym są i czym mogą być w życiu człowieka – bez względu na wiek, pochodzenie i wykształcenie. W tym kontekście Sara okazuje się idealnym doradcą – wie, że znerwicowanej i wybuchowej Grace przypadną do gustu Smażone zielone pomidory (zapewne za ten pokazowy okrzyk Towandy:)), zawstydzonemu księdzu opowieści o Don Camillo, a wiekowej pani ckliwe romanse (które z kolei odstraszają jej koleżankę – ta woli historie o Lisbeth Salander). W tym miejscy Sara staje się lekarzem, który stawia literacką diagnozę i książką leczy każdego, kto stanie jej na drodze. Takim sposobem mieszkańcy weryfikują swoje sady o sobie, świecie, życiu, moralności, miłości z nieodłączną seksualnością. Uświadamiają sobie, że w życiu jest coś więcej niż tylko godziny przechodzące w dni i niekończąca się walka o pracę. W tekście aż się roi od fraz typu:
To musiała być przerażająca świadomość: tyle książek, których nigdy się nie przeczyta, opowieści, które będą toczyć się bez niej, tylu dawnych pisarzy, których nigdy ponownie nie odkryje. (s. 68)
Prawdziwą zbrodnią takich list nie jest to, że odrzucają wartościowe książki, lecz to, że zmieniają fantastyczną przygodę w obowiązek. (s.98)
Zapach nowych książek. Nieprzeczytanej przygody. Przyjaciół, których jeszcze się nie zna i czekających nas godzin magicznej ucieczki od rzeczywistości. (s. 329)
To jest naprawdę powieść o tym, jak książki, sowa zamknięte w okładki mogą zmienić czyjeś myśli i życie.
Nie mogę powiedzieć, że pod tym względem ksiązka ta nie przypomina Czekolady J. Harris. W obu tekstach mamy do czynienia z prowincjonalnym miasteczkiem, obcą w nim (osiadającą choćby na chwilę) kobietę, która wprowadza nowatorskie (jak na gusta tubylców) pomysły. Obie czymś kuszą – co za różnica czy słodkościami czy historiami? Obie tym łamią schematy i utarte postawy. A co najważniejsze – znajdują sposób, by zweryfikować przykrytą kurzem moralność. Różnica polega na atmosferze tych opowieści – Czekolada jest powieścią poważną, emocjonalną w sensie oczyszczającą, a Księgarnia to lekka, momentami bardzo zabawna (scena z dubeltówką w kościele wręcz rozbraja) opowieść o tym, jak może wyglądać konfrontacja starego myślenia z myśleniem nowym, młodym.
Poza ciekawą historią, opowieścią o książkach i miłością do nich książka ta ma jeszcze co najmniej trzy atuty.
Po pierwsze – co da się zauważyć zaraz po otwarciu – kompozycja. Poza Sarą bardzo ważną postacią jest nieżyjąca Amy. Pisane przez nią do Szwecji listy stanowią integralną część fabuły. Swą treścią zapowiadają to, co będzie w kolejnym rozdziale, lub podsumowują poprzedni. Nigdy nie są luźne, bez kontekstu i doskonale pasują do tytułów (równie zabawnych jak fabuła) rozdziałów.
Drugim atutem są – nie natrętne i obszerne, ale jednak – opowieści o historii książki, druku, rynku wydawniczego, a nawet z historii USA. Czyni to książkę i dialogi o literaturze bardziej wiarygodne oraz realne.
Trzeci atut to nawiązania do literatury, cała plejada pisarzy i tytułów (czego ja się nie dowiedziałam, fiu-fiu:)), o których w teksie mowa, o których opowiadały listy słane miedzy Szwecją a USA i które sprowadziła do księgarni Sara. Książka aż pulsuje od aluzji do Smażonych zielonych…, Co się wydarzyło w…, Millennium, Bułhakowa, Austen, sióstr Bronte… - a to dopiero początek wyliczanki.
Jedynym minusem historii może być duch naiwności i zbytniej banalności, ale może życie bywa właśnie proste i nieskomplikowane?
Jak widać Księgarnia… to naprawdę świetna książka o książkach, o przebudzonym do życia dusznym miasteczku, o jego mieszkańcach, którzy przestali patrzeć, jak dni im uciekają i o przestraszonej życiem dziewczynie, która przestaje być bierna. A co najważniejsze – to też historia o spełnionej miłości – i to nie jednej:)

ZA MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ:


WYZWANIE:


Komentarze

  1. Podoba mi się okładka tej książki: prosta, ale urocza:) Sama fabuła chyba każdemu książkoholikowi musi przypaść do gustu:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię książki o książkach, więc chętnie przeczytam :)
    Wkradł Ci się błąd we fragmencie "książki, sowa zamknięte w okładki", bo podejrzewam, że o słowa chodzi :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki (właśnie znalazłam inne 2 literówki:(). A czy ktoś może mi powiedzieć, w której linijce jest błąd wskazany przez Martę? bo ja go przecież nie widzę - tzn. tego fr. nie widzę:( no przecież dziś chyba ślepa jestem:( buu...

      Usuń
  3. Jakoś czas temu przeczytałam tę książkę i nawet mi się podobała. Zresztą na dniach będzie moja recenzja to sama się przekonasz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytałam raz jeszcze twoją recenzje i widzę, że mamy bardzo podobne odczucia. Świetna historia, chociaż i mnie tez odrobinę drażniła naiwność głównej bohaterki.

      Usuń
  4. Ojej Gosiu a to mi zadałaś. Mój wewnętrzny mól książkowy aż zamachał skrzydełkami. Ta plejada pisarzy..... na mnie chyba działa najbardziej.
    Lubię takie historie. Wprawdzie gdzieś już podobny wątek mi się po głowie kołacze, oczywiście nie z księgarnią, ale coś jakby znam.

    Będę na nią polować. A może Ty będziesz wymieniać.

    OdpowiedzUsuń
  5. Muszę mieć te książkę. Jest bardzo podobna do "Księgarenki z Big Stone Gap". Nie chcesz jej może sprzedać?

    OdpowiedzUsuń
  6. Będę jej wypatrywać w bibliotece.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ha! parafrazując Starszych Panów - książka jest dobra na wszystko :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz