Co to znaczy BYĆ rodzicem?
Od kilku dni zastanawiam się jak zacząć i poprowadzić tę
recenzję. Ale im dłużej o niej myślę, tym większą mam w głowie pustkę. I nie
dlatego, że książka jest beznadziejna lecz dlatego, że jest tak wstrząsająca,
smutna, straszna, a co najgorsze – napisana przez życie. Mam tu na myśli W niewoli ambicji.
W swojej stosunkowo niedługiej autobiografii, napisanej - o
dziwo! – suchym, rzeczowym, pozbawionym emocji językiem, opowiada Celine
Raphael o kilkunastu latach tortur i kaźni, jakie wymyślał dla niej ojciec
tylko po to, by uczynić z niej światowej sławy pianistkę. Już kilka z
początkowych zdań: Mam dwa i pół roku
(…). Przez drzwi (…) wtargnęło piekło, ukryte pod pozorami harmonii.
(s.11) oraz: (…) ćwiczenia na
pianinie najpierw przez pół godziny, potem przez godzinę dziennie. Mam dopiero
trzy lata (…). (s. 14 – 15) daje do zrozumienia, że to historia gorzka i
wstrząsająca. I taka rzeczywiście jest. Im dłużej poznajemy życie Celine, tym
mocniej odczuwamy jej cierpienie, rozpacz, uległość, lęk, bierność i
zniewolenie, jakie odczuwała względem ojca-tyrana. By zdyscyplinować dziecko,
kopie je, głodzi, zamyka w piwnicy, bije, niszczy osobiste drobiazgi, goli do
łysa głowę i każe zakładać łachmany (co jest szokujące biorąc pod uwagę, że
jest on dyrektorem pewnej fabryki). Tekst aż roi się od słów typu:
(…) miałam wtedy
cztery i pół roku (…) dostałam trzy razy pasem (…). (s. 19)
(…) pierwszy
krajowy konkurs pianistyczny. Miałam wówczas siedem i pół roku (…). (s.
43)
Jeden cios pasem
za każdą uwagę. Ojciec naliczył trzydzieści dwie uwagi, wstał i zdjął pas. (…) Słychać
było tylko odgłos trzaskania pasem po moim ciele. (s. 47 - 48)
-
Nawet pies jest lepiej traktowany ode mnie (…).
-
Jesteś gorsza od psa. (s.72)
Będziesz zdychać
ale cię dopadnę. (s.87)
Kiedy była w pierwszej klasie liceum ćwiczyła mniej więcej
ponad czterdzieści pięć godzin tygodniowo (wszystko pod czujnym okiem
zawziętego i patologicznie ambitnego ojca), do tego dochodziły cotygodniowe
zajęcia z prywatnymi nauczycielami i bezustanne przygotowania do konkursów
krajowych i międzynarodowych. Najtrudniejszym aktem oporu była decyzje o przestaniu
przyjmowania posiłków. Celine popadła w anoreksję (Od września do lutego straciłam dziesięć kilo (…). (s.
99)), a jedyną rzeczą, którą faktycznie namiętnie jadła już później, jako
studentka pierwszego roku medycyny, był mus jabłkowy przygotowywany jej przez
matkę. Doprowadzona do ostateczności, chcąc uniknąć startowania w konkursie
chopinowskim (finaliści skazani byli na międzynarodową karierę) zgłosiła
przeciw ojcu oskarżenie, przedstawiła dokumenty z kilkunastu obdukcji na skutek
czego rozpoczęła się wędrówka po sądach, ośrodkach interwencyjnych, domach
dziecka, rodzinach zastępczych… Wyzwolona od ojca-tyrana i znienawidzonego
pianina wpadła w trybiki bezdusznej machiny socjalnej, dla której była nie
cierpiącym dzieckiem, a numerem sprawy.
Choć W niewoli…
jest autobiografią cenionej dziś lekarki i obrończyni praw dziecka, zwiera w
sobie również diagnozę współczesnego człowieczeństwa. I zadaję sobie pytanie: W
którym miejscu jest granica szacunku do prywatności drugiego człowieka, a
powinno się zacząć zainteresowanie nim, jego rodziną, sytuacją życiową? Nie
znam odpowiedzi na to pytanie, ale mała Celine nieraz wysyłała obcym znaki z
prośbą o pomoc, a nikt nie zareagował. Nikogo nie dziwiła „dziwna” fryzura
dziewczynki, czy poniżający ją strój, notoryczna nieobecność na zajęciach z
wychowania fizycznego (jak tu pokazać posiniaczone ciało?). Nikt nie chciał
(?), nie miał odwagi (?) zastanowić się dłużej nad tymi kwestiami. Z drugiej
strony W niewoli… to też surowa ocena
państwowości, systemu, który nie pomagał, a zbywał problem, który miast
stosować zdecydowane kroki zaradcze, lub te rozwiązujące problem, zaspokajał
się półśrodkami, zapominając o ludzkich uczuciach.
Lektury tej nie można ocenić, jak nie da się ocenić czyjegoś
życia, problemów, wyborów. To nie lektura dla rozrywki, a wstrząsająca historia
nieszczęśliwego dziecka. I jako taka zaległa kamieniem w mojej głowie.
ZA MOŻLIWOŚĆ
PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ
Są takie książki, które właśnie tak się odbiera... Myślę, że sięgnę i po tę... Ku przestrodze i aby docenić jakie spotkało mnie szczęście w życiu...
OdpowiedzUsuńJestem... sponiewierana...
OdpowiedzUsuńTo straszna historia. Najgorsza jest świadomość, że to się naprawdę działo. Też czytałam kiedyś książkę na temat wygórowanych ambicji rodziców, którzy katowali adoptowaną dziewczynkę twierdząc, że robią dobrze. Muszę przeczytać "W niewoli ambicji".
OdpowiedzUsuńWstrząsająca historia.
OdpowiedzUsuńNie czytam powieści, które dla własnych potrzeb nazywam real life. Zbyt wiele mnie to zawsze kosztuje.
OdpowiedzUsuńJak można z powodu swoich niezaspokojonych, chorych ambicji zgotować piekło na ziemi swojej córce? Pytam jak można!?!?
OdpowiedzUsuńnie wiem czy przy moim stanie psychicznym to dobry pomysł by brać się za taką książkę, ale będę o niej pamiętać;)
OdpowiedzUsuńTak, ewidentnie, widac po Twojej recenzji, że książka to trudna i wstrząsająca... Recenzje tego typu książek ciężko jest napisać. Dodałam ją do listy: Przeczytać!
OdpowiedzUsuńNiestety wielu rodziców przelewa na swe dzieci swoje niespełnione ambicje. Rzadko przybiera to tak drastyczny obrót jak w przypadku Celine Raphael, ale zawsze pozostawia trwały ślad na psychice dziecka.
OdpowiedzUsuńWiem jak trudno pisać o takich wstrząsających książkach. Takie prawdziwe historie bardzo cenie - po "W niewoli ambicji" na pewno sięgnę.
OdpowiedzUsuń