To tak, jakby zostawił swój cień (...). ciała nie ma, ale cień pozostał.
Jest taka grupa książek, od których trudno się
oderwać, o których – w codziennym zamieszaniu – trudno nie myśleć. To takie
książki, które wsysają się w myśli i uparcie tam tkwią. I mogą to być teksty
dokumentalne, reportażowe, biograficzne – całkowicie zanurzone w konkretną
rzeczywistość, autentyczne osoby, których historie wręcz bolą – Imperium, Papusza, Poniedziałkowe… Są również
doskonałe historie literatury klasycznej, jak Lalka, Zbrodnia i kara, Mistrz i Małgorzata, Ludzie bezdomni...
Mogą to być obłędne historie miłosne, jak Mistrz
i Małgorzata, Co się zdarzyło…, Anna Karenina… Mogą to też być teksty obyczajowe,
które mają w sobie jednak ziarenko intrygi, napięcia oraz spójnej, przemyślanej
akcji – Dom w…, Czekolada, Cukiernia…
Ale nie od dziś wiadomo, że historiami, które najwięcej bazują na emocjach, nerwach
czytelników, które budują napięcie, dawkują wydarzenia i informacje, a
stopniowania emocji nie ma końca są kryminały i thrillery.
I dziś o jednym takim tekście.
Fabuła Człowieka,
który zostawił po sobie cień jest jednocześnie i prosta i zawiła.
Bo mamy oto bajecznie bogatego Joela, ożenionego z niezwykle
piękną, młodą i wykształconą Angelą, który pewnego dnia - po dość typowej
kłótni z żoną - znika, nie zostawiając wiarygodnej informacji, co i tak pozwala
policji przypuszczać, że zrobił sobie odpoczynek od rodziny oraz firmy i nie ma
mowy o porwaniu czy morderstwie. A dość zawiła przeszłość Joela każe się poważnie
zastanowić, czy ktoś, komu kiedyś porwano młodszego brata a pogrążeni w
żałobnym alkoholizmie rodzice popełnili samobójstwo miałby jeszcze w sobie tyle
szaleństwa, by sfingować własne porwanie?
Mamy tu też Dannyego Katza – eksnarkomana, eksbezdomnego,
ekswięźnia skazanego za dość brutalny (i nietypowy) napad na swoją dziewczynę, eksuczestnika
wojskowego szkolenia dla wybitnie zdolnych lingwistów, ekspracownika służb
zbrojnych - obecnie tłumacza, czasem parającego się hakerstwem. Z profesją
prywatnego detektywa niewiele ma raczej wspólnego, ale i tak podjął się próby
odszukania starego przyjaciela Joela Klingberga.
Tylko czy ten eksprzestępca wciąż balansujący na
granicy prawa i bezprawia, jest w stanie wejść w świat handlu międzynarodowego,
blichtru i przepychu, by poznać najnowszą tajemnicę kolegi?
I już na początku okazuje się, że sprawa nie
ogranicza się do Dannyego, Joela i jego żony. Szybko na arenie pojawia się tajemniczy
policjant, który tak naprawę okazuje się być dość dociekliwą panią prokurator
(a czemuż tak ją interesuje to zniknięcie-nie-zniknięcie?), głuchy młodociany
narkoman, emerytowana sprzątaczka-lesbijka, dyrektor prywatnego biura ochrony,
przestępca-najemnik, przypominający zombie, szamanka voodoo, biznesmen-tyran,
dość kochliwy śledczy i płatny włamywacz, któremu można przypiąć etykietkę „szlachetny”.
Człowiek,
który… to doskonały thriller kryminalny. Jest tu wszystko, co pasjonaci
tego gatunku lubią: napięcie, gwałtowne zmiany akcji, ewolucje poważnie
popapranych bohaterów, liczne wątki, które niejednokrotnie z drugorzędnych stają
się głównymi, niemało - wymuszających uwagę – detali, a nawet wiarygodne opisy.
Tempo zmian akcji, pojawianie się kolejnych szczegółów i wątków, brak
posągowych - jednoznacznie dobrych oraz jednoznacznie złych - postaci, mroczna,
mglista i tajemnicza atmosfera sprawiają, że książkę czyta się jednym tchem,
nie sposób się od niej oderwać, jak dla mnie to gotowy scenariusz filmowy – i to
w mistrzowskim stylu przypomina szwedzkie Forbrydelsen.
Polecam!
ZA MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU
Na razie spasuję.
OdpowiedzUsuńDla tych wszystkich detali i za Twój entuzjazm - zapisuję sobie tytuł. Czasem szukam dobrego kryminału:)
OdpowiedzUsuńPowiadasz dobry thiller... Już sam tytuł mnie zaintrygował. Poszukam.
OdpowiedzUsuń