Ból miał swój rytm, jak obiecywano. (s. 201)
Różne
domowe kąty różne książki zamieszkują -
a to kupione sobie niedawno lub dawniej, a to pożyczone (od kogoś lub z
biblioteki przyniesione), a to potrzebne do pracy (jednej czy drugiej), a to
podesłane przez wydawnictwo (to i tamto), a ja miast zając się powyższymi (z
którejkolwiek kupki), dziękując Mężowi za walentynkowy prezent, wsadziłam w
niego (prezent) oczy i… przepadłam! Książka zawładnęła mną, osaczyła, sobą
otoczyła i nie wypuściła z objęć dopóki jej nie skończyłam. Spotkanie było
urocze i czułe; uczta estetyczna i intelektualna przednia. I tak zaskakująca,
że do dziś trudno mi się otrząsnąć.
Nieważkość Fiedorczuk niby jest historią jakich wiele: o trzech koleżankach ze szkolnej ławki, które – pochodząc z różnych środowisk – mają odpowiednie starty w życie dorosłe, a i ono okazuje się już z góry właściwie rozpisane, bo przecież zawsze coś nas determinuje, określa, motywuje i najczęściej podążamy w znane sobie rejony. Zuza – utalentowana plastycznie córka profesora robi karierę w branży reklamowej, Helena – oddana rodzinie córka, matka i żona wbrew pozorom czuje się dobrze w swojej roli, a Ewa – córka alkoholiczki (choć zamieszkała w Warszawie) wybrała życie swojej matki. I jak widać właściwie tylko szkolny epizod łączy te trzy kobiety - różne środowiska, różne ich naleciałości i różne losy.
Pomimo tych częstych i popularnych w literaturze dla kobiet fabularnych oczywistości Nieważkość nie jest typową, opartą tylko na ciekawie skonstruowanej intrydze babską powieścią. Bo i spektakularnej intrygi w niej nie ma, a powieść operująca fragmentarycznością, retrospekcją, różnymi perspektywami narracji, monologami wewnętrznymi, długimi, bogatymi w szczegóły wspomnieniami, stosująca listy i nakładanie się złudzeń oraz intuicji bohaterów na warstwę rzeczywistą fabuły nie może być po prostu, tylko i wyłącznie typową historią o kobietach i dla kobiet. Ale też i długo nie umiałam znaleźć jej serca, punktu centralnego, które nadaje głębszy sens powieści.
Okazała się nim być figura bólu. I to nie ważne, czy chodzi o ból macierzyństwa, porodu, choroby, śmierci, czy ból ubóstwa materialnego i duchowego, ból zawiedzionej miłości, poczucia winy, rozczarowania, niezrozumienia, odrzucenia, zepchnięcia na margines rodziny i społeczeństwa, ból konfliktów i niespełnionych ambicji. Chodzi o ból jakikolwiek, o ból w ogóle oraz to, co pod nim człowiek skrywa, jakim się z nim staje. Bo tak się stało, że zdominował on losy bohaterów; występując w różnych konstelacjach i układach, zogniskował wokół siebie wszystkie przejawy oraz aspekty życia. Dla Tokarczuk kluczem do tej powieści jest dojrzewanie i jego niekończące się pogłębianie. Dla mnie jest nim umiejętność przyjmowania bólu i rozprawianie się z nim. I w tej perspektywie późniejsza wolność – od choroby, osamotnienia, podporządkowania, cudzych aspiracji, czy własnego poniżenia – staje się wyzwoleniem w wymiarze prawie że totalnym.
W takim kontekście nie dziwi nawet motto powieści – fragment z Ewangelii o całonocnym połowie. Bo w kontekście fabuły nie ważne, czy zawodowo łowi się talenty czy prywatnie różne, nawet skrajne, doświadczenia – ważne, że połów jest skuteczny i przynosi spektakularny efekt. Biblijnym rybakiem może się stać każdy – wystarczy, że będzie miał odwagę łowić: doświadczenia, emocje, relacje interpersonalne, dar stawiania czoła sytuacjom niesionym przez prąd życia. Kompozycyjnie Nieważkość pełna jest pęknięć i rys, jest szorstka, fragmentaryczna i porozrywana. Czytelnik wchodzi w jakiś motyw czy wątek, oswaja się z nim, wczytuje w treść a narrator niespodziewanie kieruje go na inne tory, w inną problematykę i przestrzeń. Takie zabiegi wymagają skupienia, uwagi i ostrożności w ewentualnym ferowaniu przedwczesnych sądów.
Ci, którzy lubią analizować czytane teksty, którzy lubią się zastanowić, co w nim widzą, co on im daje, co mówi o świecie i jego konstrukcji, o nas samych z Nieważkością mogą spędzić przemiłe chwile. Ale ci, którzy lubią spektakularną akcję, sensacje i napięcie, lub choćby nawet dynamizm fabuły mogą się wynudzić. Bo powieść ta to przede wszystkim próba odpowiedzenia na pytanie co ludzie w sobie skrywają.
Zdjęcie pochodzi ze strony: http://www.empik.com/niewazkosc-fiedorczuk-julia,p1103906367,ksiazka-p?gclid=Cj0KEQiAvKunBRCfsum9z6fu_5IBEiQAu4lg4tWBJkqcYY3H9fawRP9qxw44ejY1wyd68P9x5xBl7msaApYs8P8HAQ
Nieważkość Fiedorczuk niby jest historią jakich wiele: o trzech koleżankach ze szkolnej ławki, które – pochodząc z różnych środowisk – mają odpowiednie starty w życie dorosłe, a i ono okazuje się już z góry właściwie rozpisane, bo przecież zawsze coś nas determinuje, określa, motywuje i najczęściej podążamy w znane sobie rejony. Zuza – utalentowana plastycznie córka profesora robi karierę w branży reklamowej, Helena – oddana rodzinie córka, matka i żona wbrew pozorom czuje się dobrze w swojej roli, a Ewa – córka alkoholiczki (choć zamieszkała w Warszawie) wybrała życie swojej matki. I jak widać właściwie tylko szkolny epizod łączy te trzy kobiety - różne środowiska, różne ich naleciałości i różne losy.
Pomimo tych częstych i popularnych w literaturze dla kobiet fabularnych oczywistości Nieważkość nie jest typową, opartą tylko na ciekawie skonstruowanej intrydze babską powieścią. Bo i spektakularnej intrygi w niej nie ma, a powieść operująca fragmentarycznością, retrospekcją, różnymi perspektywami narracji, monologami wewnętrznymi, długimi, bogatymi w szczegóły wspomnieniami, stosująca listy i nakładanie się złudzeń oraz intuicji bohaterów na warstwę rzeczywistą fabuły nie może być po prostu, tylko i wyłącznie typową historią o kobietach i dla kobiet. Ale też i długo nie umiałam znaleźć jej serca, punktu centralnego, które nadaje głębszy sens powieści.
Okazała się nim być figura bólu. I to nie ważne, czy chodzi o ból macierzyństwa, porodu, choroby, śmierci, czy ból ubóstwa materialnego i duchowego, ból zawiedzionej miłości, poczucia winy, rozczarowania, niezrozumienia, odrzucenia, zepchnięcia na margines rodziny i społeczeństwa, ból konfliktów i niespełnionych ambicji. Chodzi o ból jakikolwiek, o ból w ogóle oraz to, co pod nim człowiek skrywa, jakim się z nim staje. Bo tak się stało, że zdominował on losy bohaterów; występując w różnych konstelacjach i układach, zogniskował wokół siebie wszystkie przejawy oraz aspekty życia. Dla Tokarczuk kluczem do tej powieści jest dojrzewanie i jego niekończące się pogłębianie. Dla mnie jest nim umiejętność przyjmowania bólu i rozprawianie się z nim. I w tej perspektywie późniejsza wolność – od choroby, osamotnienia, podporządkowania, cudzych aspiracji, czy własnego poniżenia – staje się wyzwoleniem w wymiarze prawie że totalnym.
W takim kontekście nie dziwi nawet motto powieści – fragment z Ewangelii o całonocnym połowie. Bo w kontekście fabuły nie ważne, czy zawodowo łowi się talenty czy prywatnie różne, nawet skrajne, doświadczenia – ważne, że połów jest skuteczny i przynosi spektakularny efekt. Biblijnym rybakiem może się stać każdy – wystarczy, że będzie miał odwagę łowić: doświadczenia, emocje, relacje interpersonalne, dar stawiania czoła sytuacjom niesionym przez prąd życia. Kompozycyjnie Nieważkość pełna jest pęknięć i rys, jest szorstka, fragmentaryczna i porozrywana. Czytelnik wchodzi w jakiś motyw czy wątek, oswaja się z nim, wczytuje w treść a narrator niespodziewanie kieruje go na inne tory, w inną problematykę i przestrzeń. Takie zabiegi wymagają skupienia, uwagi i ostrożności w ewentualnym ferowaniu przedwczesnych sądów.
Ci, którzy lubią analizować czytane teksty, którzy lubią się zastanowić, co w nim widzą, co on im daje, co mówi o świecie i jego konstrukcji, o nas samych z Nieważkością mogą spędzić przemiłe chwile. Ale ci, którzy lubią spektakularną akcję, sensacje i napięcie, lub choćby nawet dynamizm fabuły mogą się wynudzić. Bo powieść ta to przede wszystkim próba odpowiedzenia na pytanie co ludzie w sobie skrywają.
Zdjęcie pochodzi ze strony: http://www.empik.com/niewazkosc-fiedorczuk-julia,p1103906367,ksiazka-p?gclid=Cj0KEQiAvKunBRCfsum9z6fu_5IBEiQAu4lg4tWBJkqcYY3H9fawRP9qxw44ejY1wyd68P9x5xBl7msaApYs8P8HAQ
KSIĄŻKA BIERZE UDZIAŁ W WYZWANIU
Zaciekawiłaś mnie tą recenzją, z chęcią sięgnę po tę książkę. Myślę, że na długo zostanie mi w pamięci!
OdpowiedzUsuńNie zawsze muszę zaglądać do książek z wartką akcją. Czemu nie, chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuńJa raczej nie sięgnę:)
OdpowiedzUsuńCiekawie piszesz o tym fragmencie biblijnym, rybakach, połowie (na marginesie: ostatnio wspaniałym wykorzystaniem figury rybaczki zachwyciła mnie Ginczanka). Interesujące motto. Nawet imiona, jak widzę, są takie starotestamentowe: Ewa, Zuza. ;)
OdpowiedzUsuńGosiu, dziękuję za tę recenzję. Na pewno sięgnę po "Nieważkość", a podejrzewam, że mogłabym się z nią rozminąć, gdybyś jej tutaj nie przywołała swoim wpisem. Mam nadzieję dotknąć podszewki tej prozy, bo Twoja słowa są jej obietnicą. Biegnę do księgarni! Serdeczności :)
OdpowiedzUsuńAleż cieszę się, że jesteś zachwycona "Nieważkością" - w końcu czeka na mojej półce i niebawem zabieram się za czytanie. :)
OdpowiedzUsuńZaintrygowałaś mnie tą książką i tak ładnie, inspirująco o niej napisałaś. Analiza bólu niejako plasuje się w moich zainteresowaniach. Będę ją miała na uwadze.
OdpowiedzUsuńI to by było coś dla mnie. Te zabawy narracją, retrospekcje...
OdpowiedzUsuńJestem miłośniczką nudnych książek - o ile są dobrze napisane. :)
Chciałabym przeczytać. Lubię taką tematykę, gdy nic nie jest prosto i jasno. Gdy fabuła jest pełna pęknięć i rys.
OdpowiedzUsuńCo ludzie w sobie skrywają...Tematyka mocno psychologiczna, coś dla mnie. :)
OdpowiedzUsuńJestem przekonana, że bóle (wszelkie) to dominanty życia i trudno wyzwolić się spod ich działania. Ale zwykle trzeba próbować, bo inaczej przesłonią, zatrują wszystko inne...
OdpowiedzUsuńAktualnie czytam "House of Cards" Michael Dobbs w przekładzie Agnieszki Sobolewskiej. Książka, w której nikczemność urasta do miana religii. Trafiłem na tego bloga przypadkiem, więc nie zajmę dużo czasu. Przeczytałem dokładnie recenzję, parę innych tekstów i... podoba mi się tu. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńOkładka jak i fabułą bardzo mnie zachęciły.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://chcecosznaczyc.blogspot.com/
oho chyba cos i dla mnie :) Milo sobie znalezc ot tak cos zachecajacego :D
OdpowiedzUsuńPotrafisz wciągnąć w klimat książki... Myślę, że to historia także dla mnie.
OdpowiedzUsuń