Piję kawę i wyobrażam sobie brzask gdzie indziej - A. Stasiuk
Dnia bez kawy nie zaczynam. Uwielbiam. Od dawna. Od pewnego czasu ta
poranna jest mocna, z zaparzacza. I zawsze czarna, gorzka. Pijam przed
śniadaniem, przy książce, w pracy lub po obiedzie… Kiedy się da… Ale nie więcej
niż dwie dziennie. Dobra kawa to rzecz ważna. Jak wyśmienita książka. I ta
pierwsza przywołuje na myśl drugą. Wzorem Karoliny opiszę moje skojarzenia
kawowo-książkowe:)
Espresso - niewielka, ale mocna
To na przykład „Jeden dzień z życia Iwana…”Sołżenicyna. To jedna z tych
opowieści przeczytanych w kilka chwil. Wyrazista, przykuwająca, opowiadająca o strasznym
świecie, który ludzie zgotowali ludziom.
Americano - średnia w treści
Ostatnio okazały się takie być „Niewypowiedziane słowa” – książka o
ważnych sprawach, odsłaniająca wiele skomplikowanych relacji międzyludzkich,
ale bohaterowie są tak mało wyraziści, fabuła tak monotonna i bez jednoznacznego
punktu kulminacyjnego, że osoby żądne mocnych oraz konkretnych treści mogą czuć
się rozczarowane.
Cappuccino - lekka i przyjemna
To „Tajemnica domu Helclów”. Świetnie, starannie napisana książka,
dopieszczona w każdym szczególe: fabularnym, językowym, faktograficznym, a przy
okazji przednia rozrywka. Dzięki niej można się bardzo dobrze bawić w Krakowie
wieku XIX.
Frappe - mrozi krew w żyłach
Jak poprzednio – „Imperium”. O uzasadnianiu tutaj.
Dawno takiej nie czytałam. Ale na pewno zaliczyłabym tu „Cierpienia
młodego Wertera”. Rozumiem: „choroba wieku”, „czas burzy i naporu”, ale ja tu
widzę głównie ckliwość, ckliwość, ckliwość – głównie głównego bohatera w
stosunku do siebie samego.
Kawa po irlandzku - wielowątkowa
To na pewno „Księgi Jakubowe”. Książka gruba,
wielowątkowa, wielopoziomowa i wieloproblemowa. O Polsce wyjątkowej, której już
nie ma. I należy o niej pamiętać i ją przywoływać.
Latte macchiato - ulubiona trylogia
Nie wiem, czy ulubiona. Na pewno ważna. Czytając, nie
mogłam się oderwać. Nie chroni przed wstrząsającymi opisami wojny i pięknie,
momentami wręcz zmysłowo, kreuje relacje międzyludzkie w tym nieludzkim czasie.
Mam tu na myśli cykl o Tatianie i Aleksandrze. Może i romans, jakich pełno na
rynku, ale ma w sobie coś…
Na tym poprzestanę. Wystarczy tego mojego uzewnętrzniania
się tutaj.
Maj mam zamiar rozpocząć mocnym akcentem:)
A jak się mają Wasze relacje z opowieściami kawowymi
:)?
Niestety żadnej z wymienionych przez Ciebie książek nie czytałam :( Ale przypomniało mi się że muszę wykonać ten tag :-)
OdpowiedzUsuńFajne te kawowe porównania:) Dla mnie dzień bez kawy nie istnieje, bez książki niestety od pewnego czasu się zdarza. Zainspirowałaś mnie tym wpisem, rozmyślam teraz jakie byłyby moje skojarzenia;)
OdpowiedzUsuńOstatnie wszędzie widzę "Jeden dzień z życia..." co jest irytujące tym bardziej, że chodziłam wokół tej książki przez dwa miesiące... a kiedy w końcu się na nią zdecydowałam - już jej nie było. No, ale nic. Będą inne okazje ;) Kawy nie pijam, ale "Księgi Jakubowe" i tak mam w planach - czytałam "Prawiek i inne czasy" oraz "Prowadź swój pług przez kości umarłych" tej autorki i obie te książki bardzo mi się spodobały (z naciskiem na tą pierwszą).
OdpowiedzUsuńKawa i książka, związki są niezaprzeczalne:)
OdpowiedzUsuńJeju ... świetny ten tag ;) ach, i ten Werter ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam