„Samą świadomością pobytu w Ojczyźnie długo żyć nie można” – s. 55.
Po
raz pierwszy od bardzo dawna nie wiem, jak zacząć…
Bo
jak na sucho, rzeczowo, w sposób uporządkowany omówić tekst tak osobisty i
wyrosły z tak wielu trudnych przeżyć, jakie stały się fundamentem „Lidy”?
Tekst
składa się z części wierszowanych (pierwsza i ostatnia) i prozatorskich, z
partii opowiadanych w trzeciej osobie oraz pierwszoosobowych, przeważają –
skupiające się na opowieści i historii, w mniejszym stopniu na jej barwnym przedstawieniu
czy komentowaniu - kwestie narratorskie oraz mowa pozornie zależna (dialogi są
sporadyczne), liryki z kolei są bardzo intymne i emocjonalne, nie ukrywają
związku z autentycznymi przeżyciami konkretnego podmiotu lirycznego-autora.
A
jakie to przeżycia? Opowiada historię swojej rodziny, która po II wojnie
światowej opuściła wschodnie pogranicze, by udać się na tzw. Ziemie Odzyskane. Takim
sposobem podzieliła los tysięcy innych rodzin. Wydarzenie to, kiedy jako
pięciolatek został wyrwany ze znanego sobie dobrze świata i rzucony w nową
rzeczywistość, jej nowy język i nowe prawa (również układy społeczne) wywarło
wpływ na całe jego dorosłe życie. Już jako człowiek prawie czterdziestoletni
przybył do domu, w którym przeżył pierwsze lata życia – trudno jednoznacznie
rozstrzygnąć czy po to, by utrwalić wspomnienia, by jedynie odwiedzić
pozostałych na terenach Białorusi bliskich, czy by skonfrontować pamięć ze
stanem faktycznym.
Bo
jego Lida to miejsce magiczne; to miejsce ubogie, wręcz biedne, ale
niesamowite, w którym konstatują się najważniejsze wartości, emocje i uczucia; to
miejsce, za którym się tęskni i do którego – choćby myślami – wciąż się podąża;
to miejsce, które wyposażyło go w podstawowe postawy wiernie później w życiu
przyjmowane; to miejsce, które prawdziwie tętni i pulsuje; które wciąż czuje i
przeżywa; miejsce określone przez trwałe, niczym topos, elementy (maszyna do
szycia – atrybut ojca, obraz Matki Boskiej Ostrobramskiej – kolejny członek
rodziny). Takim sposobem bohater przyjmuje dwie perspektywy, dwa momenty
„teraz”: „teraz”, kiedy się pakuje i w spazmach oraz płaczu opuszcza dom
dzieciństwa i „teraz”, kiedy jako dorosły patrzy na to, co zostało z jego
wspomnień i wciąż czuje w sobie tamto dziecko. Bo w Lidzie było ubogo, czasem z
zamroczonymi wódką dorosłymi, ze skostniałymi porządkiem i autorytetami, ale
szczęśliwie, swojsko i rodzinnie. A tam – niby w ojczyźnie-Polsce – było obco,
nie-u-siebie i jakby „na doczepkę”.
Choć
są to wspomnienia, próba opowiedzenia tego, co przytrafiło się pewnej rodzinie,
pokazania, ile z dziecka tkwi w dorosłym, i jak bardzo myślenie dziecka wciąż może
być myśleniem już dorosłego, w rzeczywistości „Lida” staje się próbą
rozliczenia przewrotności historii, rozliczenia tego, co historia uczyniła
człowiekowi i jaki okrutny los napisała swym niewidzialnym palcem… I w
konfrontacji z nią człowiek jest taki malutki… „Ich ból nie umiał mówić i jak
kamień coraz głębiej wchodził w ziemię, a ziemia zakrywała go trawą i mrokiem". (s. 56)
ZA MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ
Takie książki zawsze wywołują we mnie wiele emocji. Z tą pewnie byłoby podobnie.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie jest to książka dla mnie. Rozejrzę się, a tymczasem tytuł zapisuję.
OdpowiedzUsuńA u mnie konkurs - można wygrać książkę :)
zapraszam do nas na www.wydawnictwolatarnia.com.pl szukamy blogerów do recenzowania.,
Usuńmój email ksiazkiodpatrycji@gmail.com
Jestem zdecydowanie na tak! Książka już samym mnie zainteresowała, bo jak ciągle powtarzam - uwielbiam takie historie. Na pewno kiedyś przeczytam :)
OdpowiedzUsuńTo jedna z najpiękniejszych książek jakie czytałam.
OdpowiedzUsuń