(…) w innej skórze było jej łatwiej znieść coś, czego nie dało się znieść (s. 83). – R. Frydrych, Załatw pogodę, ja zajmę się resztą.
RECENZJA PRZEDPREMIEROWA
PREMIERA POWIEŚCI – 2.02.2017
Zdecydowanie nie jestem specem od literatury
obyczajowej. Ale czasem przeczytam coś z
tej kategorii. I później nie zawsze wypowiadam się w samych superlatywach. Dlatego
bardzo zdziwiłam się, kiedy przez WL zostałam wytypowana do rozbudowanej akcji
promocyjnej książki Renaty Frydrych. Najpierw otrzymałam fragment powieści, w
ascetycznej okładce z banalnym hasłem „Po prostu przeczytaj…”, później
rozsypankę, z której – po ułożeniu – wyłoniła się okładka książki o Poli
Kukułce, i list z zapewnieniem, że już całkiem niedługo będzie pełnowartościowy
tekst powieści. Ale zanim dotarła do mnie jej ostateczna wersja, przeczytałam
ten spory fragment promocyjny i dziś słów kilka o nim.
Bohaterką jest 27letnia wdowa, która, wychowując
trójkę dzieci – jedno swoje, dwoje zmarłego męża, próbuje sobie na nowo wszystko
poukładać: siebie i swą chorobliwą nieśmiałość, rytm rodziny, relacje ze
starszym bratem, wizyty w ośrodku społecznym, którego pracownicy jakoś uparcie
nie chcą dostrzec jej starań i prób wychodzenia na prostą.
Jednak po tych 200
stronach dochodzę do wniosku, że to nie do końca jest powieść o nieporadnej,
emocjonalnie rozchwianej, lubiącej szyć (nawet książki dla dzieci) kobiecie,
którą przerasta moment próby, samotności, a każde niepowodzenie wydaje się
doprowadzać do ostateczności. Choć to babska powieść – z kobietą w roli
głównej, z babskimi pytaniami, dylematami, marzeniami, potrzebami, kryzysami, ze
sporą dozą humoru (tkwiąca głową w swojej czasoprzestrzeni babcia Róża i misiowato
milusiński, choć niby groźnie wytatuowany, wujek Rysiek trafnie przełamują ton
powagi i wisielczości) - pod tą pierwszą, może i typową dla gatunku, warstwą
kryje się inna, bardziej uniwersalna.
Cała ta galeria barwnych postaci, „produktów”
epoki – bezradna Pola, niedorastający Łukasz, nieśmiały i przytłoczony
przebojowymi Paweł, zakochany w sobie manipulant Wiktor, czyniący rozrachunek z
sobą zawodowy kierowca, chowający się za szorstkością i tatuażami Rysiek oraz zawadiacka
Mariola – to jedynie środek do opowiedzenia tego, co czasem opowiedzieć trzeba,
a chwilami nie wiadomo jak: o pokornej, ale niełatwej, zgodzie na chorobę, o żałobie
przeżywanej przez dziecko, o potrzebie swego miejsca w świecie, o wytwarzaniu
mechanizmu obronnego przed światem i wrednymi ludźmi, o spóźnionych wyrzutach
sumienia…
Z tych krótkich, różnorodnych rozdzialików, podobnych do szytej przez
Polę makatki, wyłaniają się bohaterowie rozbrajająco autentyczni, życiowi, prawdziwi,
często wykolejeni, i tacy, którzy potwierdzają, że sława może być fasadą, za
którą kryje się sławny.
Nie wiem, jaki jest finał powieści, nie wiem, czy
ta diagnoza pokolenia 30+ się utrzyma, czy realia pełne pozorów wciąż będą tymi
dominującymi, ale ta powieść z przeciętną babską obyczajówką ma wspólne jedynie
lekki język i dziewczynę jako główną bohaterkę. Bo choć Pola Kukułka, stawiając
czoła codziennym przeciwnościom, jest dzielna i odważna, nie zamieniłabym się z
nią na role. Póki co optymizmu w jej codzienności nie za wiele.
Bardzo pozytywna książka wyłania się z tej recenzji. Choć wolę kryminały, to i po obyczajówki zdarza mi się sięgać. Może ta będzie kolejna?
OdpowiedzUsuńPs. Ta akcja promocyjna WL bardzo mi się podoba! Ostatnio na nowo fascynują mnie układanki ;) Świetne to. Oby cała książka również była taka. Pozdrawiam!
Ja jeszcze nie dostałam egzemplarza końcowego. Na razie blurby mocno zaciekawiły moją mamę. Może przeczyta całość. Nie wiem.
OdpowiedzUsuńCoraz oryginalniejsze te akcje promocyjne wydawnictw :) Barwna plejada postaci zdecydowanie przyciąga, ciekawa jestem jak wypadnie książka jako całość :)
OdpowiedzUsuń