Co teraz będzie z naszą rodziną? (s. 128)
W
jednym ze swoich wierszy Eliza Segiet napisała:
(…)
Każdego
dnia mamy bliżej,
aby
przestać być człowiekiem,
a
stać się
tylko
ciałem
i
wspomnieniem
w
umysłach Figlarzy.
Autorka
dotyka tutaj motywu od-człowieczenia, od-humanienia, sprowadzenia człowieka jedynie
do formy ciała, materii pozbawionej tej niewidocznej, a istotnej dla natury
ludzkiej, głębi, która staje się narzędziem-marionetką dla prześmiewców i
kuglarzy.
Do problemu tego powróciła Autorka w ostatniej swojej książce –
rozpisanym na dwa akty dramacie „Tandem”. Mamy w nim do czynienia z
przeciętnymi i niemłodymi już rodzicami, którzy (początkowo głównie Matka) w
swoim synu – Hirusiu – chcą widzieć wybitnego poetę i zgadzają się na każde
dziwactwo byleby talent syna mógł mieć odpowiedną pożywkę czy źródło rozwoju. A
kiedy głuchoniema ciotka Adela wybitnie, z wczuciem, znawstwem i oddaniem
podejmuje się interpretacji tejże poezji, wydaje się, że wiersze te faktycznie
mają coś z Wielkiej Sztuki. I już nie tylko rodzice są nimi zachwyceni, ale i
przyjaciel syna - a narzeczona czuje jakby jeszcze większe oddanie.
Tylko, że
tu nie o wiersze tak naprawdę chodzi a o zachwyconych nimi ludzi. Poezja okazuje
się być jedynie pretekstem, by spróbować odsłonić sieć fałszywych zależności, układów,
ról. Szybko okazuje się, że w tej grupie nikt nie jest taki, za jakiego uchodzi
i tym, kim widzą go inni; każdy kogoś gra, coś udaje, ochoczo stwarza pozory –
Hiruś jest tym, kim chcą go widzieć, ciotka niby biernie zgadza się odgrywać
rolę interpretatorki, a Helena - Muzy. I co wydaje się najstraszliwsze – dość,
że wszyscy okłamują innych, to i chcą, by ci drudzy ich okłamywali.
Motyw niby
uszlachetniającej poezji pozwolił pokazać, gdzie ta szlachetność się kończy –
bo poezja staje się wyrazicielką najintymniejszych uczuć i potrzeb (co nie
znaczy, że szlachetnych), pozwala odsłonić brudy i zakłamania. A kiedy prawda
wychodzi na jaw, pęka cienka bańka fałszu. I ta cisza po pozostawionym bez
odpowiedzi końcowym pytaniu dźwięczy jak wyrzut oraz zapowiedź czegoś, co może być
zapowiedzią Totalnego Rozpadu układu.
Swoimi lirykami Eliza Segiet stara się dotknąć
najczulszych, najdelikatniejszych i najwrażliwszych strun ludzkich; próbuje
zwrócić czytelnika w stronę tego, co zmysłowo nieuchwytne a tak fundamentalne
dla człowiek, co sprawia, że wciąż może godnie pozostać tak wysoko na tej
Tomaszowej drabinie bytów. Jednak swoim dramatem pokazuje, co jest w stanie sprawić,
że ten dumny homo sapiens sam - własną głupotą, próżnością, zakłamaniem –
strąci się z tej drabiny i skaże na poniżenie, a w najlepszym przypadku na pośmiewisko.
I zapowiedź ta wcale wiele optymizmu nie pozostawia.
ZA MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ
AUTORCE
https://web.facebook.com/profile.php?id=100007962137277&fref=ts
Komentarze
Prześlij komentarz