To jest wina wojny, która zniszczyła ludzi, złamała charaktery. – s.28

    W jednej z piosenek śpiewanych przez Geppert są słowa:
„Tych miasteczek nie ma już
Okrył niepamięci kurz
Te uliczki, lisie czapy, kupców rój
Płotek z kozą żywicielką
Krawca Szmula z brodą wielką
Co jak nikt umiał szyć ślubny strój (…)
niepamięci kurz
Warto, żeby jakiś wiatr nareszcie zwiał
Warto pięścią w stół uderzyć
Czarną prawdę tak odmierzyć
Jak ten Szmul, gdy na frak miarę brał”
   Takie miasteczko, jego przeszłość, mieszkańcy, topografia, bolączki są bohaterami dokumentalnej książki „Zmiłuj się nad nami” Andrzeja Nowaka-Arczewskiego. 
      Dzięki autorowi przenosimy się do Klimontowa – miejscowości przed wojną zamieszkałej w znacznej większości przez Żydów, w którym Polacy byli jedyni namiastką. To miejsce, w którym spotkały się wszelkie wiatry historii: okupacja, nazizm, Holocaust, partyzantka, nacjonalizm i w tym chaosie trudno było wyłapać jednostki dobre i złe. Klimontów to miejsce, w którym historia wciąż jest żywa – mało kto chce mówić o szpiclach, donosicielach, sprzedawczykach, masowych mordach, egzekucjach, okrucieństwie nazistów i sąsiadów. To miasteczko, w którym historia krzyczeć chce sama za siebie – bo żywi mówią o niej niechętnie, a zmowa milczenia wydaje się być oczywista. Klimontów to miejsce, którego mieszkańcy doświadczyli okrucieństwa podczas wojny i po niej, zadawali je okupanci, sąsiedzi, samozwańcze jednostki partyzanckie – jakby wybuch wojny i chaos po jej zakończeniu odblokował falę nienawiści, rządzę mordu i potrzebę zemsty. Klimontów wciąż wydaje się być „(…) miejscem mrocznym i pełnym niedomówień. Miejscem, w którym krew wypływa z domów, placów, spływa uliczkami” – s.8. A ostateczne okazuje się, że „Historia Klimontowa to opowieść o tych, którzy od nas odeszli na zawsze” (s. 46), bo po wojnie została jedynie garstka rdzennych mieszkańców. 
    W „Zmiłuj się nad nami” co rusz możemy przeczytać słowa typu: To nie antysemityzm, nie względy polityczne, nacjonalistyczne, a rabunkowo-materiale decydowały o ludzkich zachowaniach. Najgorsze, że zginęli konkretni ludzie, z konkretnego narodu. Doszło do mordu. Przykro, że to się stało w Klimontowie. Ale to jest fakt” (s. 39). A wcześniej: „Ludzie wytropili ją jak psy. Gonili, strzelali. Uciekła w pole. Zaczęło się polowanie na kilkunastoletnią dziewczynkę. Nagonka jak na zwierzynę łowną. Zginęła w pobliżu drogi. To było już po wysiedleniu, wiosną czterdziestego trzeciego roku. A mogła przeżyć” (s.23). 
     Czas narracji książki Nowaka-Arczewskiego jest dwutorowy: z jednej strony mamy teraźniejszość, współczesny Klimontów, jego mieszkańców, rytm życia miasteczka, obecną topografię, poznajemy uwagi autora na temat tego, co teraz można tam zobaczyć, a z drugiej strony jest wyłaniająca się z opowieści najstarszych przeszłość, którą tworzą przedwojenni i wojenni mieszkańcy oraz ich losy. Opowieści te są chaotyczne, rwane, pełne subiektywnych interpretacji, wątków pobocznych, odchodzenia od głównego tematu, by po kilku uwagach do niego powrócić (jak do wydarzeń na Sandomierskiej). 
     „Zmiłuj się nad nami” nie uszlachetnia, ale jest pozycją ważną. Nie ma w niej nic pięknego, wysublimowanego – to brutalny opis praktykowanego antysemityzmu: w wykonaniu Niemców i Polaków. Ale dzięki takim książkom można usłyszeć głos tych, którzy przedwcześnie musieli umilknąć. Po takie książki należy sięgać. 
ZA WERSJĘ PRASOWĄ KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ
WYDAWNICTWU PRÓSZYŃSKI I S-KA

Komentarze

  1. Pewnie kiedyś sięgnę po książkę, bo dużo czytam tego typu publikacji.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakoś boję się takich książek.......nie do końca ufam tym tematom.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz