(…) ślad zagadki naszego pochodzenia (s. 124) – Luc Burgin, „Tajne archiwa archeologii”
Archeologia jest nauką, która próbuje odtworzyć drogi i ścieżki, jakimi
ludzkość podążała, by dziś dzierżyć taki a nie inny dorobek cywilizacyjny. Bada
kości ludzkie, zwierzęce, zachowane minerały, pozostałości po domach,
infrastrukturze miast i wsi, grobowce, również wytwory ludzkich rąk – typu
narzędzia. I nie ulega wątpliwości, że to nauka, która bazuje na przeszłości –
teraźniejszość interesuje ją o tyle, o ile ułatwia dotarcie do przeszłości, a
przyszłość jedynie w aspekcie szacunku dla czasów minionych. I choć
popularnością cieszy się od lat, a prace naukowców niezmiennie trwają na
wszystkich kontynentach, przeszłość wciąż pokryta jest wieloma pustymi plamami
niewiedzy.
I ten stan stał się jednym z głównych założeń dla autora „Tajnych archiwów archeologii”. Luc Burgin – pisarz, dziennikarz i badacz przeszłości – stawia w swojej dość kontrowersyjnej książce nie jedną problematyczną tezę. Ogólnie rzecz ujmując, pracę jego można potraktować jako sporych rozmiarów rozliczenie z uniwersyteckimi środowiskami archeologów i z ich niechęcią do hipotez innych odkrywców (niekoniecznie amatorów). Burgin skrupulatnie wylicza cały szereg znalezisk, które mogłyby być kluczowe, rewolucyjne, mogłyby wprowadzić ducha nowości i świeżości, mogłyby zweryfikować dotychczasową wiedzę o przeszłości, uzupełnić kilka luk a nawet na nowo poukładać posiadany obraz prehistorii, ale uznane zostały za falsyfikaty i kuglarstwo. Fragment czaszki z Hiszpanii, szczątki ludzkie znalezione nad rzeką Jangcy i te odkryte w północnej Etiopii, kamienne narzędzia z Australii czy wyspy Flores, drewniane oszczepy z Dolnej Saksonii, fragment czaszki z Jawy, flet sprzed 43 do 82 tysięcy lat czy znaleziony we włoskiej kopalni szkielet oreopithecusa to jedynie kilka unikatów, które pretendują do funkcji burzyciela starego porządku wiedzy i wyobrażeń o świecie sprzed ery homo sapiens. Autor zapewnia, że w uniwersyteckich magazynach i piwnicach muzealnych jest cała masa artefaktów, które pozwoliłyby przetasować wiedzę na temat zasiedlania Europy, dałyby początek antydatowaniu okresu zasiedlania Azji, dostarczyłyby nowej wiedzy na temat migracji, stopnia rozwinięcia kultury społecznej, początków zorganizowanych polowań czy żeglugi. Jednak na przeszkodzie stoi skostniała i zacofana, zdaniem autora, postawa najbardziej wpływowych przedstawicieli świata nauki. Jak przekonuje Burgin: „Zamiast tworzyć nową wiedzę, koncentrują się na tym, aby utrwalić wiedzę już istniejącą” (s. 92) oraz: „Tylko wówczas, kiedy będziemy potrafili odrywać się od istniejących wyobrażeń i otwierać na to, co nowe, oraz zadawać wolne od uprzedzeń pytania, możemy natrafić na ślad zagadki naszego pochodzenia” (s. 124).
I ten stan stał się jednym z głównych założeń dla autora „Tajnych archiwów archeologii”. Luc Burgin – pisarz, dziennikarz i badacz przeszłości – stawia w swojej dość kontrowersyjnej książce nie jedną problematyczną tezę. Ogólnie rzecz ujmując, pracę jego można potraktować jako sporych rozmiarów rozliczenie z uniwersyteckimi środowiskami archeologów i z ich niechęcią do hipotez innych odkrywców (niekoniecznie amatorów). Burgin skrupulatnie wylicza cały szereg znalezisk, które mogłyby być kluczowe, rewolucyjne, mogłyby wprowadzić ducha nowości i świeżości, mogłyby zweryfikować dotychczasową wiedzę o przeszłości, uzupełnić kilka luk a nawet na nowo poukładać posiadany obraz prehistorii, ale uznane zostały za falsyfikaty i kuglarstwo. Fragment czaszki z Hiszpanii, szczątki ludzkie znalezione nad rzeką Jangcy i te odkryte w północnej Etiopii, kamienne narzędzia z Australii czy wyspy Flores, drewniane oszczepy z Dolnej Saksonii, fragment czaszki z Jawy, flet sprzed 43 do 82 tysięcy lat czy znaleziony we włoskiej kopalni szkielet oreopithecusa to jedynie kilka unikatów, które pretendują do funkcji burzyciela starego porządku wiedzy i wyobrażeń o świecie sprzed ery homo sapiens. Autor zapewnia, że w uniwersyteckich magazynach i piwnicach muzealnych jest cała masa artefaktów, które pozwoliłyby przetasować wiedzę na temat zasiedlania Europy, dałyby początek antydatowaniu okresu zasiedlania Azji, dostarczyłyby nowej wiedzy na temat migracji, stopnia rozwinięcia kultury społecznej, początków zorganizowanych polowań czy żeglugi. Jednak na przeszkodzie stoi skostniała i zacofana, zdaniem autora, postawa najbardziej wpływowych przedstawicieli świata nauki. Jak przekonuje Burgin: „Zamiast tworzyć nową wiedzę, koncentrują się na tym, aby utrwalić wiedzę już istniejącą” (s. 92) oraz: „Tylko wówczas, kiedy będziemy potrafili odrywać się od istniejących wyobrażeń i otwierać na to, co nowe, oraz zadawać wolne od uprzedzeń pytania, możemy natrafić na ślad zagadki naszego pochodzenia” (s. 124).
Takim sposobem „Tajemne archiwa archeologii” stają się, z jednej strony, pozycją
rozrachunkową z akademikami. A z drugiej strony są pracą, próbującą
zinterpretować i omówić te ukryte artefakty – ale jedynie te, do których autor
uzyskał dostęp. Interesuje go między innymi zaszyfrowanie tekstu Biblii, okoliczności
powstania otworów w kamieniu piramidy egipskiej, 0,03 milimetrowe spirale,
podstawa podobna do nogi lądownika, gigantyczne dzbany, mapa przypominająca zdjęcie
satelitarne, tajemne rysunki z puszczy brazylijskiej z przedstawieniami
dinozaurów na czele, autorstwo monumentów na dnia Rock Lake - dlaczego powstały, jakie miały zastosowanie i
z jakiego powodu świat dzisiejszych naukowców tak się ich obawia.
I co byśmy
nie sądzili o „Tajnych archiwach archeologii” jest to książka, która - choć
często sypie odważnymi interpretacjami - każe się zastanowić nad pytaniem,
dlaczego tak bardzo boimy się rewolucji naukowej, jaki tak naprawdę jest nasz
obecny stan wiedzy i co by było, gdybyśmy niektóre odkrycia zechcieli
uwiarygodnić.
ZA MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ
To moze być ciekawa pozycja. Muszę się za nią rozejrzeć. Zapraszam również do siebie na www.book-and-lifestyle.blogspot.com
OdpowiedzUsuń