(…) słowa nie są materią logiczną, precyzyjną ani konsekwentną (s. 6) - 1000 słów, Jerzy Bralczyk

Okładka książki 1000 słów

   Profesor Bralczyk bez wątpienia jest jednym z największych polskich autorytetów w dziedzinie językoznawstwa. Zna reguły języka polskiego, wie, jak je stosować, uczy tego już kolejne pokolenie Polaków, nie jest mu też obcy rodowód poszczególnych słów czy zwrotów. Między innymi o tym mówi jego wydana niedawno przez Agorę oraz Prószyński i S-ka książka „1000 słów”.
      Autor zawarł w niej dokładnie 1001 pojęć (i jak sam zaznacza, każdy z czytelników może sobie usunąć to jedno niepasujące, według niego nieodpowiednie), które omawia, wyjaśnia ich użycie, przytacza pochodzenie i zmiany funkcjonalne. 
     I nie są to słowa dowolnie wybrane ani ułożone zgodnie z fantazją autora. Ten leksykon ma swój klucz konstrukcyjny i sam dyktuje klucz interpretacyjny – a są nimi kategorie, na jakie podzielono omawiane w nim wyrazy. 
     Są to „Słowa obiecujące” – które niosą sobą jakieś zapewnienie, magię, niesamowitość i zdecydowanie mają pozytywny wydźwięk, jak na przykład: hart, łaska, optymizm, serce, zaloty (i tego typu słów jest najwięcej). Później to „Słowa niepokojące”, jak: arogancja, chuligan, klęska. Kolejne - „Słowa, którym na nas nie zależy” – to pojęcia odnoszące się do zjawisk funkcjonujących niezależnie od człowieka, a nasza zasługa ogranicza się jedynie do nadania tym zjawiskom (np. deska, gen, wiosna, zapach, zioło) nazw. Następne to „Słowa stwarzające świat”. I tu z kolei mamy do czynienia z pojęciami przywołującymi (…) do istnienia coś w jakiś sposób przez nas wymyślonego i to wymyślonego wraz z nazwą (s. 271). Bo okazuje się, że człowiek ma również zdolność kreowania zjawisk czy stanów i dodatkowo jeszcze je nazywa. W tej grupie profesor umieścił określenia typu: bezmiar, inteligencja, karykatura, wola, żart. Najciekawsze wydają mi się „Słowa, które znaczą coraz więcej. Tutaj są „Terminy prawne i socjologiczne, słowa nazywające coraz ściślej otaczające nas nowe rzeczy i zjawiska brzmią czasem tajemniczo, czasem wręcz zagrażająco. (…) stare, poczciwe słowa zaczynają zyskiwać jakieś nowe odniesienia (…). Konkrety się uabstrakcyjniają, codzienności instytucjonalizują... (s. 369). To z tego powodu znalazły się tu słowa typu: debata, kasować, okno, powód, system. Warto również wspomnieć o „Słowach milowych” – typu: Herod, Arkadia, ikona – które określają stopień rozwoju kultury. Nie mogło również zabraknąć całej listy słów-zapożyczeń: czat, online, punk, spam
        I jak zaznacza sam Bralczyk, w tym bogatym zestawie nie chodzi o ich ładne brzmienia czy popularność wśród użytkowników, a o podstawowe znaczenie w życiu człowieka. Bo czy ktoś sobie wyobraża posługiwanie się językiem bez pojęć takich jak: rodzina, szaleństwo, zero, człowiek, sen? Czy bylibyśmy w stanie opisać świat bez terminów typu: instynkt, miejsce, śmiech, zdrada? Czy bylibyśmy w pełnie sprawni językowo, gdybyśmy nie operowali nazwami typu: kamień, księżyc, woda, zapach? A skoro już są takie ważne, nadrzędne, to mamy pewność, że posługujemy się mini prawidłowo? Że wraz z nimi tworzymy zgodne z normami stylistycznymi i językowymi konstrukcje zdaniowe? 
       I nad tymi wszystkimi kwestiami pochyla się autor „1000 słów”. I daleki jest od mentorskiego, dydaktycznego tonu. W tej pozycji spotykamy nie Bralczyka-profesora-wykładowcę, a Bralczyka-użytkownika języka, który ma świadomość, jak ważne jest sprawne posługiwanie się językiem – niekoniecznie dlatego, że erudycja świadczy o naszym wykształceniu czy poziomie intelektualnym, ale dlatego, że świadczy o naszym człowieczeństwie, jest tym, co nas wyróżnia z rzeszy innych stworzeń. I właśnie temu obniżeniu mentorskiego tonu służą liczne anegdoty, prześmiewczy ton, ironie, kpina – nie z użytkowników słów, a z samych pojęć, określeń – bo tak się rozsiadły, rozpanoszyły i rozzuchwaliły w polskim słowniku. I już one mogą być najlepszą reklamą tej książki – książki dla każdego. 
    Bo to książka, która oswaja z językoznawstwem, polską gramatyką, regułami języka, a przy okazji pokazuje, jak świetnie można się bawić słowem, jak bardzo język może stać się rozrywką – bo bywa zagadką do odszyfrowania.    

ZA WERSJĘ PRASOWĄ KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ

Komentarze

  1. Wspaniały człowiek i językoznawca :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Brzmi ciekawie, może dań Rinie, naszej polonistce, pod choinkę? :) To byłby dla niej trafiony prezent, chyba...

    Pozdrawiam jeżowo
    Nikodem z https://zaczytanejeze.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz