(…) przezwyciężyłam to (s. 152). – J. Bennett, Mój Alex

Mój Alex    Nie ulega wątpliwości, że liczne instytucje okołoksiążkowe biją na alarm co do słabego czytelnictwa w Polsce. A jeśli chodzi o popularność książek wśród dzieci i młodzieży - podobno nie istnieje takie zjawisko. Z tego powodu wydawnictwa prześcigają się w prezentowaniu książek dla młodych czytelników – chcąc między innymi zachęcić ich do sięgnięcia po słowo pisane. 
     Jaka w takim razie powinna być „dobra”, kusząca i zadowalająca książka dla młodego człowieka? Wydaje mi się, że nie może być nudna czy monotonna, ani z bohaterami zbytnio rozbudowanymi psychologicznie, powinna opisywać ciekawą intrygę, w którą bohaterowie zaplątują się coraz bardziej, nie zaszkodzi spora dawka humoru (nawet czarnego). Zakończenie powinno być jednoznacznie (no chyba, że ma się do czynienia z serią) i może nawet szczęśliwe (lub pozytywne). Ciekawym pomysłem jest również nutka budującej napięcie tajemniczości czy seria pomyłek, niedomówień, które tworzą swoistą sieć wokół głównego tematu.
      Niektóre z tych cech zawiera opublikowana całkiem niedawno powieść „Mój Alex”. I by rozwiać wątpliwości, należy od razu zaznaczyć, ze to powieść bardziej dla dziewczyn niż chłopców. W tym prowadzonym w pierwszej osobie tekście jest sporo z tego, co dzisiejsza młodzież lubi i ceni – porozumiewanie się za pomocą komunikatora internetowego, próba usamodzielnienia się, walka o niezależność, ochrona własnej przestrzeni, ostrożność w nawiązywaniu nowych znajomości, zatracanie się w hobby i potrzeba szczerej bliskości. 
     Bohaterką książki jest Bailey – córka rozwiedzionych rodziców, która w obliczu kolejnego rozstania matki przenosi się do ojca. Chce również być bliżej swego wirtualnego przyjaciela, z którym już od dłuższego czasu omawia w sieci swoją pasję do starych filmów a teraz przyszła pora, by spotkać się w realu i wspólnie obejrzeć jeden z kultowych filmów Hitchcocka. Tylko, że nastolatka ta ma jeden problem – chroniczną niechęć (lub nieumiejętność) do budowania głębszych relacji, jakichkolwiek więzi, nie mówiąc już o otwieraniu się przed drugim człowiekiem. A najlepiej odczuwa to Porter – chłopak sezonowo pracujący z nią w muzeum, który (przez swoje bezpośrednie i dość złośliwe komentarze) już od pierwszego dnia staje się jej wrogiem numerem jeden. Takim sposobem przeprowadzka, nowe miejsce, nowi ludzie, nowe sytuacje i wyzwania wymuszą na Bailey zajęcie konkretnego stanowiska wobec nowej rzeczywistości, która ma szansę stać się niekoniecznie szarą rzeczywistością. 
      Czytający znajdzie w tej książce pierwsze zauroczenie, pierwsze wybory, dylematy, mniej i bardziej poważne konflikty. Wraz z bohaterką spróbuje rozszyfrować, co jest prawdą a co udawaniem – a wśród niedomówień i lakoniczności informacji otrzymywanych przy pomocy sieci może się to okazać dość trudne.
      Może i jest to naiwna powieść, zbyt prosta, prowadzona językiem na wskroś młodzieżowym, ale to książka zdecydowanie dla młodych (również duchem) i słusznie, że w takim duchu została oddana do rąk potencjalnych czytelników.       

ZA MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ
  Wydawnictwo AMBER

Komentarze

  1. Ja znam wiele moli książkowych wśród młodzieży. :D Sama ilość blogów recenzenkich przeraża! I mimo że mogłoby czytać jeszcze więcej osób, wydaje mi się, że nie jest tak źle. Czytanie musi też być modne, aby więcej osób sięgnęło po książki; niestety tak to działa. :/

    Co do książki, może ona zaciekawić. Warto czasami sięgnąć po coś prostego. :)

    Pozdrawiam jeżowo
    Nikodem z https://zaczytanejeze.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz