(...) rozsypywałam się na miliard małych kawałeczków (...) - K. A. Figaro, Prosty układ

RECENZJA PRZEDPREMIEROWA
PREMIERA - 3.04.2019


         W niektórych kręgach aż huczy od niedawno opublikowanych statystyk na temat czytelnictwa w Polsce. Niektórzy nie czytają, niektóry czytają sporadycznie, niektórzy nie mają nawet jednej książki – poza (ewentualnie) szkolnymi podręcznikami. Ale ja czytam. Wciąż i niezmiennie. Choć tego tutaj nie widać. 
Okładka książki Prosty układ
      Ale dziś mam książkę, o której chcę mówić. Nie jest wywrotowa, nie jest przełomowa, nie jest odkrywcza, nie zachwyca opisami, filozoficznymi przemyśleniami, spektakularnymi zwrotami akcji czy nietuzinkową historią. Nawet język miejscami mi nie odpowiada. A fabuła taka, jak w niejednej ostatnio opublikowanej książce. 
     Ona – młoda, trochę naiwna, ze średniej klasy społecznej, jeszcze niedoświadczona życiowo. On – ciut starszy, silny, męski, dominujący, władczy i chyba majętny. Wiele ich dzieli, sporo łączy. I może właśnie dlatego nie są w stanie się ignorować. A może i nie chcą. Spotykają się przy partyjce bilardu. Im bardziej on jest nachalny, tym gwałtowniej ona mu się wyrywa; ona sprytnie się wymyka, on zawzięcie jej szuka. Wmawiając sobie, że to tylko fizyczny pociąg, ratuje ją przed innym, bierze odwet za jej cierpienie i, jakby mimochodem, wdziera się do grona jej znajomych. 
     „Prosty układ” to książka o pożądaniu, namiętności, imprezach, zaniechanych obowiązkach, zapomnianych przyjaciołach i dzikim seksie – takim bez zobowiązań, szybkim, namiętnym, przepełnionym bólem, ale nie strachem. Ten przychodzi później. Takich opowieści jest ostatnio sporo – wystarczy wspomnieć te o uległej, przystojnym mafiosie czy bajecznie bogatym Gideonie – więc nie można nie zauważyć realizacji pewnego schematu, szkieletu. Wydawnictwa lubią książki o dominacji mylonej z miłością, o napastliwości mylonej z troską czy szacunkiem. Ale jest w tej schematycznej i przewidywalnej opowieści coś, czego nie da się nie zauważyć: jakaś nić tajemnicy, zagadka ukryta za serią aluzji, niedopowiedzeń, bo i te początkowo naiwne szablony nie mogą być aż tak oczywiste, banalnie skonstruowane – jak choćby ten o mężczyznach wyjątkowo czułym i wybitnie oschłym (bo czyż poza bajką zdarzają się osoby tylko i wyłącznie krystalicznie szlachetne i te paskudnie mętnie?). Ta opowieść na pewno będzie miała ciąg dalszy (już chyba podejrzewam, w którą stronę zmierza), bo dawno nie czytałam powieści, która by się tak gwałtownie urwała, jakby w pół zdania, otwierające w dodatku kilka drzwi fabularnych. 
     Tak. To nie jest książka wywrotowa, odkrywcza czy poruszająca wrażliwe struny. Ale to książka, która mnie zaskoczyła zakończeniem bez nawet połowicznego finału (pojęcie „kompozycja otwarta” nabiera tu zupełnie szerszego znaczenia – bo tu nie ma „otwartości”, lecz zaistniała „wyrwa” zakamuflowana tylną okładką ;-)) i językiem – miejscami wulgarnym, obscenicznym, dosadnym i soczystym. Czy w dzisiejszych czasach o seksie i erotyzmie nie można inaczej mówić jak tylko sprośnie i lubieżnie? To pytanie pozostawiam bez odpowiedzi.    



ZA MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIE WERSJI PRASOWEJ DZIĘKUJĘ

GWFoksal.pl - tanie książki, muzyka, filmy

Komentarze