Na początek


Co tu dużo mówić: świat jest piękny:)


Za oknem jesień: niby buro, mglisto, wilgotno i pochmurnie a jednak kolorowo: liście mienią się rożnymi barwami, poranna rosa skrzy się wśród nici mgieł a pustymi już polami maszerują rodziny dzikich przyjaciół:)
Wczoraj widziałam jednego Pana, który zbierał suchą korę potrzebną podobno do okadzenia pszczelich uli, a dziś sama walczę z pozostałymi w ogrodzie chwastami - nie ma to jak chwytanie ostatnich porywów lata. Bo przecież świat też ma prawo odpocząć, odetchnąć i nabrać sił przed kolejnym startem.
A i my już niedługo zaszyjemy się w miękkie koce, weźmiemy w dłonie kubki herbaty malinowej, założymy ciepłe kapcie. Bo każdy  przecież potrzebuje chwili na regenerację i spowolnienie. Jesień to dobry ku temu czas. Niby szara rzeczywistość pełna pracy i obowiązków a jednak wolniejsza - bo dzień krótszy, bo wiele spraw już za nami a o noworocznych postanowieniach nikt jeszcze nie myśli:)

Dlatego w ten piękny czas głębokiego wdechu opowiem Wam czym wypełniam swą jesienną kolorową szarówkę. Wpierw odnowiłam rodzinny relikt i nadałam mu nowe zastosowanie.
Popatrzcie:



Jeśli ktoś dopatrzył się dowodów na istnienie tu starej maszyny do szycia to słusznie:) Takie teraz ma zastosowanie pamiątka po mojej Babci:)

A o kolejnych urokach mojej jesieni już wnet:)

Do-przeczytania:)




Komentarze