Ósemkowo-filmowo:)

Dziś będzie o kilku filmach. Trzy widziałam a resztę mam zamiar zobaczyć – w kinie albo pożyczymy od kolego P. – ma kinotekę jak ja bibliotekęJ
Ubiegły tydzień mieliśmy kinowy – taki prawie totalnie kinowyJ
Najpierw zobaczyliśmy 2. część Hobbita… - na prośbę P. w 3D. 


Historia fajna, akcja jest, przygoda goni przygodę, w wiadomych partiach wierność powieści jest. Nie był to czas, który by mi się nudził czy rozczarował. Nic z tych rzeczy. Od pewnego czasu jestem fanką Tolkiena a Jackson ekranizuje jego powieści ze sporą dozą szacunku dla pierwowzoru, więc nie ma przekłamania, rażącej nadinterpretacji, czy skrajnej fantazji scenarzysty/reżysera. Jedyne co mi przeszkadzało, to nadmiar wątków zaczerpniętych z innych tekstów autora a jedynie luźno związanych z trzonem powieści Hobbit… A drugą kwestią jest ścieżka dźwiękowa. W sposobie zrealizowania Władcy… Jackson przyzwyczaił nas, że przez wszystkie części przewijają się stałe motywy dźwiękowe – są te ściśle związane z konkretnym obrazem, jak i charakterystyczne dla całej serii. W Hobbicie… brak takiego utworu. Przez część 1. regularnie przewija się motyw z The Misty Mountains Cold.


Miałam nadzieję, że tak też będzie z 2. Niestety tak nie jest. W tym obrazie brak stałego motywu muzycznego i brak też motywu łączącego ten obraz z poprzednim.


Kilka dni później oglądnęliśmy Wkręconych

Komedia super! Lekka, przyjemna, z wieloma językowymi gagami, bez seksistowskich tekstów czy prymitywnych scen. Dawno się tak nie uśmiałam – aż P. powiedział, że mu za mnie wstyd i on idzie do domu. Oczywiście nie poszedł – nie mógł oderwać się od filmu.


Ostatnim oglądniętym w tamtym tygodniu filmem był Pod mocnym aniołem – kolejny mocny obraz Smarzowskiego - tym razem na podstawie powieści Pilcha. 


Film zapada w pamięć. W skrócie można powiedzieć, że to studium alkoholika. Jednak to za wielkie uogólnienie. O nim nie można nic więcej napisać, bo łatwo zdradzić sedno. Na pewno szokuje, obdziera z całego słowotoku, który niektórzy stosują w kontekście tej choroby – bo nie trzeba gadać, trzeba to poczuć. A ten film na to pozwala. Widz, aż na sobie odczuwa co to znaczy pić, pić, pić i odnosić tego skutki – wszystkie! Nie mieć rodziny, budować pozorne układy, żyć „na krechę”, zapaskudzać całe mieszkanie – i nie tylko.
I prawdą jest, że po obejrzeniu tego filmu nie ma się ochoty nawet na łyk swojego ulubionego wina. Polecam każdemu kto ceni Pilcha, Smarzowskiego, nie boi się dosadnego, obdzierającego z pozorów kina i chce zobaczyć ile jest w stanie dać z siebie aktor, do czego jest zdolny, by być doskonałym w swej sztuce aktorskiej.



A teraz kilka filmów, które chcę zobaczyć. Prym oczywiście wiodą biografie. Pierwsza…

Druga...

Trzecia...

A na koniec ekranizacja super powieści.


To kto idzie ze mną do kina? Osiem jest symbolem nieskończoności – jak widać takie filmowe perełki mogę mnożyć i mnożyćJ
Popołudnia mam zasadniczo wolneJ

ps – dzisiejszy tytuł jest parafrazą radiowej audycji: Trójkowo-Filmowo (NIED, godz. 14., prowadzenie: Ryszard Jaźwiński). 

Komentarze

  1. Pod mocnym aniołem mam właśnie w planie :) wstyd się przyznać, ale Hobbit zaniedbany.

    OdpowiedzUsuń
  2. Więc jak przyjdzie na niego pora będziesz miała maraton:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz