Kraków od kuchni

Nie opowiedziałam Wam jeszcze o mojej ubiegłotygodniowej wizycie w Krakowie.
Jak to ostatnimi czasy bywa, była ona spod znaku Biblioteki Jagiellońskiej i wizyty w tzw. taniej książce (kupiłam Koleżance świetnie zapowiadające się Imperium kobiet - mam nadzieję, że zawartość dorówna opisowi i rekomendacją) ale przecież nie tylko książką człowiek żyje, więc trzeba było coś zjeść.
I takim oto sposobem moje nogi skierowały mnie do nietypowej restauracji (?).
Dość, że hasłem głównym byłą samoobsługa, Pani Kelnerka parzyła kawę domowym sposobem w domowym kubku to wystrój była taki oto (było dużo gości, więc zdjęcia nie oddają specyfiki miejsca - niemniej duch jego jest na nim uchwytny:)):
























Hmm... Jak widać, nie jest to typowy wystrój współczesnej restauracji - minimalizm i nowoczesność jest obce temu miejscu, ale nie można tez powiedzieć, że jest byle-jak i nieestetycznie - estetyka jest jedyna w swoim rodzaju i na pewno nie do podrobienia. I myślę, że niebieski - błękitny wręcz sufit - ma powiedzieć, że serwują tam rajskie smaki:)
Nie powiem - jadłam naleśniki z moim ukochanym szpinakiem i były jak u mamy:)
I co powiecie na obiad w cepelnianym duchu:)?

Komentarze

Prześlij komentarz