Ostateczność - na pewno?
źródło zdjęcia: http://www.tvp.pl/hbbtv/aplikacje/teleexpress/przedzial/wieslaw-mysliwski-ostatnie-rozdanie/12367188
Kiedy w księgarniach pojawiła się najnowsza powieść Myśliwskiego, nie mogłam
przejść obok niej obojętnie. Jednak nie było łatwo ją zdobyć: w księgarni droga
– znacznie ponad 40 zł., w miejskiej bibliotece wszystkie egzemplarze wypożyczone,
jednak przyjazna osoba doradziła, by popytać w bibliotekach osiedlowych.
Zaopatrzona w spis numerów telefonów podzwoniłam po mieście – i znalazłam jedną
wolną sztukę. Zarezerwowałam, wysłałam tam P. i kilka godzin później miałam
tekst w dłoniJ.
I
takim sposobem mogłam zacząć delektować się piękną i ważną powieścią – o czym
już wiecie. I wiecie też, że dzięki wyprzedaży w ZNAKU mam już swój egzemplarz
– co niezmiernie cieszy.
Ale
przecież nie o tym miało tu dziś być.
Dziś
ocena tego tekstu.
Najpierw
narracja. Moja ulubiona. Z retrospekcjami, przeskokami, pozornie bez związku
przyczynowo-skutkowego – dopiero przy finale okazuje się, że wszystko ma
logiczną całość; jest też pierwszoosobowa, z licznymi monologami – czasem
wewnętrznymi głównego bohatera, w które wprowadza wypowiedzi innych postaci; to
też narracja z mową pozornie zależną, która nie dba o interpunkcje (jak na
rasowy słowotok przystało) ale za to wymaga od czytelnika dyscypliny, uwagi i
kontroli tekstu, który się czyta.
Ale
myli się ten, kto uważa, że jest to typowa powieść rozrachunkowo-wspomnieniowa.
Bo choć tytuł nawiązuje do rzeczy ostatnich, to nie dowiemy się nic o
ostateczności bohatera. Wręcz przeciwnie: poznajemy jego pierwszą miłość i
pierwsza kochankę, widzimy go z pierwszym kieliszkiem wódki i znamy pierwszy
adres po opuszczeniu domu. Ale nie znamy za to ostatniej miłości i ostatniej
kochanki, ani ostatniego adresu, ani ostatniego biznesu, czy ostatecznej
decyzji, co zrobić z kłopotliwym notesem.
Tym
samym tekst ten wpisuje się, moim zdaniem, w grupę powieści inicjacyjnych –
widzimy w niej różne aspekty wchodzenia w życie a nie podsumowywania go czy
wręcz żegnania się z nim. A mnogością postaci wydaje się nam autor mówić, że
ich los i los głównego bohatera mógłby być losem każdego z nas.
Choć
powieść liczy ponad 400 stron, jest to objętość ani za długa, ani nudna. Wręcz przeciwnie:
po jej zakończeniu robi się aż przykro, że to już koniec i wszystko stało się
jasne.
Acha... (wiesz jakim tonem to mówię/piszę?) ciekawe czy by mnie zainteresowało... wszak krew nie leje się strugami i nie dzieje się tu nic nieobyczajnego jak w "Grze o tron" ;) przyjemnie się czyta Twoją ocenę :)
OdpowiedzUsuńNo tak, intrygi nie ma, mordu/-ów nie ma, pościgów nie ma, nawet namiętnego romansu nie ma:) Jest za to próba analiza własnego życia. Tyle - aż tyle. No ale dla niektórych może być nudno - nawet bardzo:)
OdpowiedzUsuń