Mitologicznie!
Interesująca mnie dziś książka
nawiązuje do jednego z „(…) najstarszych
mitów ludzkości. Jego bohaterką jest sumeryjska bogini Inanna, córka boga i
bogini księżyca, władczynie miasta Uruk, bogini miłości i wojny. (…)
Przedstawiano ją najczęściej w postaci niezamężnej młodej kobiety (…) z pękiem
strzał na plecach lub ze skrzydłami, stojącą na lwie. Jej symbolem były
ośmioramienna gwiazda lub (…) pęk trzciny.”[1]
[1] O.
Tokarczuk, Posłowie, (w:) Anna In w grobowcach świata, Kraków
2006, s. 196-197, passim.
http://kennethmarkhoover.me/2013/06/25/inannas-descent-to-the-underworld/
Ten przydługi cytat jest o tyle
istotny, że pozwala lepiej wejść w tematykę i atmosferę jednej z powieści Olgi
Tokarczuk – Anna In w grobowcach świata.
Powieść jest współczesną próbą opowiedzenia na nowo mitu o Isztar-Inannie. I
myli się ten, kto sądzi, że narracją i formą tekst Tokarczuk może przypominać Odyseję w fantastycznym przekładzie
Kubiaka. Nic bardziej mylnego. Bo choć to wciąż mit i w dodatku opowiedziany
jak najbardziej współczesną polszczyzną, daleko odbiega od tradycyjnej
narracji.
Zacznijmy może od fabuły – bo o
niej można krótko i zwięźle. W swej interpretacji Tokarczuk wiernie trzyma się
pierwowzoru: opowiada o wędrówce bogini do świata umarłych i jej powrocie stamtąd.
Po lekturze niewiele jesteśmy w stanie powiedzieć na temat jej pobyt w
grobowcach (choć ze strzępków luźno rozrzuconych informacji mamy mglisty – ale
jakiś jednak – obraz bytności tam). Za to wiemy, jak urządzona została ludzka
przestrzeń, co się działo ze światem ludzi po jej odejściu oraz w jakiej
sytuacji pozostały bliskie jej osoby. Ot, cała fabuła. Jeden mocno zarysowany
wątek. Choć spoza niego wyłania się kilka innych: los matki bogini, los jej
Ogrodnika, historia kształtowania się świata, opowieść o narodzinach ludzi, czy
ta o przelotnych romansach bogini śmierci. Jak można wyczytać w cytowanym tu
już Posłowiu, w próbie rekonstrukcji
mitu autorka powieści sięgnęła do wszystkich dostępnych fragmentów historii
oraz do tekstów pokrewnych, jak Snu
Dumuziego czy Hymnu do Inanny. Tym
samym dzieło Tokarczuk wydaje się bardziej pełne, fabularnie ciągłe (choć
związek przyczynowo-skutkowy daleki jest od tego dziś uznanego za wzorcowy) i
konstrukcyjnie dopracowane.
Mimo wszystko wydaje mi się, że
najwięcej uwagi warto tu poświęcić nie samej historii a sposobie jej
opowiedzenia. Bo oto otwiera się tu perspektywa narracji wielogłosowej (choć
nie do końca to tradycyjna polifonia – brakuje tu jawnej polemiki postaci,
ścierania się ich poglądów). Każdy ze świadków ma prawo opowiedzieć swój
kawałek historii - tyle, na ile w niej uczestniczy. Więc opowiada
towarzyszka-przyjaciółka bogini, odźwierny jej siostry, rikszarz, siostra
Ogrodnika, towarzyszka pra-matki – ale nie opowiada główna postać. Przez cały
czas trwania historii wypowiada (sic! – nie mówi, nie opowiada, nie przedstawia
jak inni, lecz informuje/wypowiada spostrzeżenia właśnie) może sześć zdań. Ona
jest tu tą figurą, która DZIAŁA – a MÓWIENIE pozostawia innym – świadkom,
poniekąd tym bardziej biernym, pozornie mniej ważnym, stojącym obok.
Poza narracją istotny jest tu
również jej czas – teraźniejszy. Współczesna literatura rzadko po niego sięga,
przez co nie nawykłemu czytelnikowi wydaje się trudny i wymagający skupienia.
Bo tak też jest. W czytaniu tego tekstu nie można płynie przechodzić od
rozdziału do rozdziału, nie można oswajać się z jakimś wątkiem czy motywem bo
nieoczekiwanie się urywa, pozwalając pojawić się kolejnemu. Więc narracja jest
szybka, może nawet pozornie chaotyczna (co też wymaga od czytelnika skupienia i
uwagi), pełna powtórzeń, wydawałoby się, że językowych błędów, momentami
zrytmizowana, co od razu niesie skojarzenia z tekstem mówionym. Bo mity
przecież były opowiadane, drogą ustną przekazywane z pokolenia na pokolenie – i
tej tradycji pozostaje wierna narracja Tokarczuk. Jakby chciała powiedzieć: Znając jego inne wersje i uzupełnienia, po
prostu ten tekst po raz kolejny, wciąż, ciągle, na nowo opowiadam - nie
zmieniam a jedynie kontynuuję narrację. I sama ostatnia scena sugeruje, że
ciąg dalszy musi nastąpić – bo przecież po tak znamienitym akcie, jak
otrzymanie władzy nad światem musi być ciąg dalszy – władza musi być sprawowana.
Ale o jej formie z tego tekstu się już nie dowiemy.
Innym – po literackich
uzupełnieniach, polifoniczności i czasie teraźniejszym – ciekawym zabiegiem
jest uwspółcześnienie imion głównych osób. Sumeryjska bogini w powieści
Tokarczuk nazywa się Anna In (właściwe imię Inanna pojawia się w tekście
znacznie później), a towarzyszka to nie Ninszubur lecz Nina Szubur. Ten
pozornie mało znaczący zabieg jest o tyle ciekawy, że ułatwia wejście w klimat
i treść mitycznej historii; uświadamia, że zawarte w nim prawdy ogóle wciąż
dzieją się tu-i-teraz. A tekst Tokarczuk jest ich pełen. Trawestując gotową już
opowieść, nie mogła autorka stać się głuchą na figury, których sama w tekstach
poszukuje i które sama umieszcza – są to liczne archetypy, postawy pierwotne,
po dziś żywe w historii oraz kulturze symbole, jak i wzorce postępowania. Nie
byłaby Tokarczuk wierną studentką Junga, gdyby ponownie nie wplotła w tekst
aktu przekraczania granicy, motywu liczb trzy, cztery, jak również kontrastów:
dzień/noc, życie/śmierć, starość/młodość, wiara/beznadzieja.
Jak wynika z powyższego, Anna In w grobowcach… nie jest lekturą
lekką, łatwą, na zabicie czasu czy walkę z nudą. Jest to dobrze przemyślany
tekst, na nowo opowiadający jedną z fundamentalnych dla naszej kultury fabułę;
jest to tekst mocno osadzony w historii i odpowiadający na podstawowe dla
ludzkości pytania; jest to wreszcie taki tekst, który każe uwierzyć, że
niektóre akty są trwałe, wieczne i powtarzalne – nawet jeśli nie widać tego
gołym okiem.
A niezmiernie pomocne w
rozumieniu uniwersalizmu tej powieści jest Posłowie.
Choć na końcu, warto od niego zacząć wchodzenie w tę powieść. Być może dzięki
temu, zderzenie z fabułą, narracją i bohaterami okaże się lżejsza, a sama treść
oczywistsza (ja czytałam zgodnie z kolejnością). Poza streszczeniem mitu o
Inannie, zawarte są w nim informacje na temat losów intersującego nas tu tekstu,
jak i tekstów towarzyszących, konstrukcji i teorii mitu oraz na temat Sumerów.
Informacje te pozwalają – z jednej strony - odkryć i zrozumieć intencje
Tokarczuk, usprawiedliwić te zabiegi artystyczne, które mogą wydawać się
mało-literackie, a z drugiej strony pokazują jej warsztat pracy – tytaniczną
racę naukowca, który zanim coś powie, rzetelnie przygotowuje się do
wystąpienia.
Jedynym chwytem, do którego nie
byłam w stanie się przekonać jest „zmechanizowanie” mitologicznego miasta Uruk
– wprowadzenie w niego elementów, które mogą sugerujać, że akcja nie dzieje się
w przeszłości, kiedy bogowie żyli między ludźmi, lecz w dobie Star Treka.
Wiem, że powyższy rys jest
raczej mało obiektywny: nie umiem ukryć swojej fascynacji O.T. i wiernego
oddania jej powieściom – ale nie mogę też czynić uwag do tekstu, który uważam
za skrupulatnie przemyślany i precyzyjnie podany. Nawet jeśli ścisłą tematyką
odbiega od moich osobistych zainteresowań (bo większą sympatią pałam do mitów
skandynawskich).
Szukając wizerunków Inanny,
trafiłam na dwa portale poświęcone mitom i religią w ogóle oraz starożytnym
kulturom; nie wiem na ile są profesjonalne, ale może informacje tam zawarte
kogoś zainspirują:
ps – powieść Anna In… jako jedyna tej autorki (jak do tej pory)
została napisana dla wydawnictwa ZNAK;
jest chyba piątą powieścią opublikowaną w międzynarodowej serii MITY (więc
poniekąd „na zamówienie”); z tej serii swego czasu przeczytałam również Penelopiadę: gorąco polecam!! – z tym
Odysem wcale nie było do końca tak, jak nam mówią:-p
Od dawna mam tę książkę w planach - widzę, że rzeczywiście warto po nią sięgnąć, cieszy mnie to bardzo:)
OdpowiedzUsuńTo naprawdę ciekawy tekst - zostaje w pamięci. I choć krótki, trzeba dozować, czytać z uwagą, bo bardzo łatwo zgubić jakiś motyw - a najdrobniejszy szczegół ma znaczenie. Szczerze polecam!:)
OdpowiedzUsuń