Poetycko
W to zimne, pochmurne, mgliste i mokre przedpołudnie
chciałabym uchylić choć rąbka tego, czym się ostatnio zajmuję (poza wędrowaniem
do bibliotekiJ).
Obok sterty suchych rozważań teoretycznoliterackich,
prac z zakresu poetyki, teorii mitu (o jednej takiej pracy będzie tu już wnet) i
szeroko rozumianej tzw. korespondencji sztuk, czytam też poezję – i to nie
tylko z przyjemności (muszę przyznać, że obecnie to najprzyjemniejsza i
najlżejsza z moich lektur – Alicję musiałam odstawić, Capote (by nie kusił)
schować za obowiązkową „kupkę”, a polecanego przez mamę (jako lektura lekka i
nie wymagająca) Domu na szczycie…
nawet nie odkurzam – one wszystkie muszą poczekaćL).
Tym sposobem dziś o książce, którą do poduszki
codziennie, od nowa, znów wieczorami wertuję. A że ma prawie 800 stron – jest
co pochłaniać. Myślę tu o Wierszach
zebranych Zbigniewa Herberta. Ukazały się one w 2008 roku nakładem
krakowskiego Wydawnictwa a5.
Dzierżąc w dłoni tak potężny zbiór wierszy, nie można
nie wyrobić sobie ogólnego zdania o ich Autorze. Więc jaki on jest – ten poeta?
I pewnie sypnę w tym miejscu frazesami, oklepanymi hasłami. Bo czy można
powiedzieć coś innego, jak: inteligentny, obdarzony wyostrzonym zmysłem
obserwacji, doskonały „opowiadacz”, wrażliwiec, potrafiący się zatrzymać nad
najdrobniejszą z chwil, mędrzec, moralista, który nie wygłasza poetyckiego
dekalogu, a jedynie - kreując kolejne sceny - karze się zatrzymać i zastanowić?
Nie, to wszystko już o Herbercie powiedziano. A taka „masowa” lektura jego
wierszy sprawia, że czytelnik jest w stanie się zgodzić z opinią krytyków.
To, co mnie ponownie szokuje (?), zaskakuje (?) to ta
umiejętność odkrywania ponadczasowości starogreckich mitów i sytuowanie ich we
współczesnych realiach; uchwycenie ich aktualności i wykazanie, że może
przestrzeń się zmieniła, ale natura ludzka nie, że człowiekiem od wieków
kierują te same mechanizmy: miłość, złość, zawiść, zazdrość, gniew, potrzeba
władzy, czułość i tęsknota. Herbert może i zatrzymał się (nad nawet niewielkim)
fragmentem mitu, ale jego bardziej interesuje, co myśmy z niego wynieśli, jaki
myśmy z niego zrobili użytek, ile do dziś pozostało z jego mądrości. I bilans
niejednokrotnie jest ujemny: zaprzepaściliśmy mądrość starców i wciąż
popełniamy błędy, przed którymi oni chcieli nas uchronić. I zaskakująca jest
konsekwencja Autora – bo czy mówi tekstem lirycznym, czy stosuje tzw. prozę
poetycką, pozostaje wierny swoim odczuciom. W tym kontekście wstrząsający wręcz
wydaje się wydźwięk wiersza Na chłopca
zabitego przez policję (s. 654) – bo czymże w obliczu tak tragicznej
śmierci wydaje się codzienność? Prochem.*
Uważam, że warto dla samego siebie na nowo odczytać
Herberta, nie odnosząc konkretnego tomiku czy utworu do roku wydania, dekady
czy tła historycznego; warto spojrzeć na te teksty, jak na głos, który mówi do
mnie tu-i-teraz, przemawia do mnie z perspektywy mojej codzienności – on
przychodzi do mnie a nie ja cofam się do jego realiów. Wtedy Herbert odsłoni
się jako poeta mający wciąż coś ważnego do powiedzenia, a nie jak głos, który wybrzmiał
dawno temu, a dziś dolatuje do nas
jedynie echem.
Samo wydanie Wierszy
zebranych (choć grube, w ciężkiej okładce i do torebki się nie nadaje) jest
o tyle ciekawe, że zawiera prawie 20 stron opatrzonych wspólnym tytułem: Faksymilia. Dla pasjonata nie mała
gratka.
Na dziś to tyle:)
Wiem, że obiecałam już mini szkic o Traktatach Miłosza (będzie, a jakże:)).
I o tekście teoretycznym z zakresu mitu - też będzie.
I na pewno powiem jeszcze co sądzę o Alicji...
Muszę się tylko tu trochę odkopać:)
Pozdrawiam Wszystkich serdecznie:)!!
lubię wiersze i sporo czytuje i lubię tego autora! poszukam jak nic ;)
OdpowiedzUsuńWiersze są fajne:) uważam, że - choć znacznie krótsze od prozy - poszerzają ludzkie horyzonty i dotykają tej specyficznej nuty wrażliwości:) A zbioru poszukaj - naprawdę ciekawe wydanie:)
UsuńZ Herberta, zdawałam lata temu, maturę ustną :) Ucieszyłam się, gdy zobaczyłam, że go mam :) A Twój post przypomniał mi, że już dawno go nie czytałam.
OdpowiedzUsuń