Skrót wiadomości:)
Kontynuując sobotni wpis na temat: Co robimy w wolnych chwilach? donoszę, że niedziela była dniem totalnie rowerowym:) Wzięliśmy ze sobą Bilbusia i zdobyliśmy najwyższe wzniesienie w naszym mieście (a raczej peryferiach przedmieść - za nim jest już inna rzeczywistość:)). Że poruszam się damką (jest duża, silna i z koszyczkiem - jedyny warunek stawiany mojemu rowerowi:)), miałam problem z wytoczeniem się na szczyt:) Jednak zjazd był rekompensatą wszelkich niedogodności:) - frajda totalna:)!!! A później jeszcze na mszę pojechaliśmy rowerami i wieczorny spacer z psem też.
No, w niedzielę mało kiedy zsiadałam z siodełka:)
Poniedziałek był dniem pielenia grządek, regeneracji sił i kolejnego spotkania z prozą Olgi Tokarczuk.
A wczoraj, no - wczoraj był czad:)
Bo - jako że wtorki bywają krakowskie - udałam się do grodu Kraka, postarałam się o wpisy od Promotora, załatwiłam w sekretariacie co najważniejsze i pędem udałam się na podbój Pewnej Księgarni zlokalizowanej na ul. Grodzkiej:) Wszystkich zdobyczy nie mogę teraz pokazać, bo to niespodzianka dla Męża (ale opublikuję pod koniec VI - po wręczeniu), jednak, co moje i Siostrzenicy, ujawnię:)
Po owocnym polowaniu i chwili na trawce pod Wawelem, przyszedł czas na kawę z koleżanką. Napój nie był tak dobry jak założyłyśmy, ani w połowie godny tych pochwał Pani Kelnerki:(
I tu się zaczyna cały cyrk. Bo jeszcze nie minął zapach ani posmak kawy, a nad Starówką zawisły takie czarne chmury, zerwał się taki wiatr i zahuczały takie grzmoty, że trzeba było się w mig ewakuować! Zanim dobiegłam do Rynku, byłam przemoczona, dostałam gęsiej skórki i zamarzyłam o ciepłym swetrze! W chwili wdarcia się na RDA (płyta górka w remoncie, więc musiałam znów biec w poszukiwaniu mojego autobusu:)) miałam na grzbiecie ubranie przypominające to wyjęte z pralki bez użycia wirowania!
Takim oto sposobem, mój ostatni w tym roku akademickim pobyt w Krakowie przybrał kształt niechcianej kąpieli:)
Co do księgarnianych zdobyczy, to mam takie dwa tytuły:
Oraz:
Jakoś tak inaczej, kiedy sobie pomyślę, że przywiozłam ją z Krakowa:)
Z kolei dla Siostrzenicy mam:
A to dlatego, że wierzę, iż ten reklamowany na pudełku Kot w butach wersją z Bajek samograjek:):)
A na deser wczorajszego dnia, proszę bardzo:
z myślę o MK zrobiłam takie zdjęcie:
Coś czuję, że znalazłaby tu niejedno dla siebie:)
A dziś, że kolejny dzień z tych upalnych i dusznych, z pracą przeniosłam się do ogrodu:) Wspomagam się czym się da i próbuję pisać:)
Wszystkich Was serdecznie pozdrawiam:)
No, w niedzielę mało kiedy zsiadałam z siodełka:)
Poniedziałek był dniem pielenia grządek, regeneracji sił i kolejnego spotkania z prozą Olgi Tokarczuk.
A wczoraj, no - wczoraj był czad:)
Bo - jako że wtorki bywają krakowskie - udałam się do grodu Kraka, postarałam się o wpisy od Promotora, załatwiłam w sekretariacie co najważniejsze i pędem udałam się na podbój Pewnej Księgarni zlokalizowanej na ul. Grodzkiej:) Wszystkich zdobyczy nie mogę teraz pokazać, bo to niespodzianka dla Męża (ale opublikuję pod koniec VI - po wręczeniu), jednak, co moje i Siostrzenicy, ujawnię:)
Po owocnym polowaniu i chwili na trawce pod Wawelem, przyszedł czas na kawę z koleżanką. Napój nie był tak dobry jak założyłyśmy, ani w połowie godny tych pochwał Pani Kelnerki:(
I tu się zaczyna cały cyrk. Bo jeszcze nie minął zapach ani posmak kawy, a nad Starówką zawisły takie czarne chmury, zerwał się taki wiatr i zahuczały takie grzmoty, że trzeba było się w mig ewakuować! Zanim dobiegłam do Rynku, byłam przemoczona, dostałam gęsiej skórki i zamarzyłam o ciepłym swetrze! W chwili wdarcia się na RDA (płyta górka w remoncie, więc musiałam znów biec w poszukiwaniu mojego autobusu:)) miałam na grzbiecie ubranie przypominające to wyjęte z pralki bez użycia wirowania!
Takim oto sposobem, mój ostatni w tym roku akademickim pobyt w Krakowie przybrał kształt niechcianej kąpieli:)
Co do księgarnianych zdobyczy, to mam takie dwa tytuły:
Oraz:
Z kolei dla Siostrzenicy mam:
A to dlatego, że wierzę, iż ten reklamowany na pudełku Kot w butach wersją z Bajek samograjek:):)
A na deser wczorajszego dnia, proszę bardzo:
z myślę o MK zrobiłam takie zdjęcie:
A dziś, że kolejny dzień z tych upalnych i dusznych, z pracą przeniosłam się do ogrodu:) Wspomagam się czym się da i próbuję pisać:)
Ale świetnie spędzona niedziela! :))
OdpowiedzUsuńNiedziela była boska:)! Aż się bałam, że nocą ból mięśni nie da spać, ale nic takiego mój mózg nie wyłapał:) No a w PON już w stronę roweru zerkałam:)
UsuńJa mam nadzieję wreszcie niedługo wybrać się na rower bo ostatnio czas mi pożerają egzaminy i magisterka :-)a mój luby mnie ciągle na rowerową wycieczkę namawia bo sam codziennie na rowerze śmiga :-)
OdpowiedzUsuńMankell znajduje się na mojej liście autorów, których chciałabym poznać, a książkę Pani Rakusy widziałam w biblioteczce koleżanki więc możliwe, że kiedyś przeczytam :-)
O, magisterka...:) Jaki to piękny czas był...!! Normalnie bym się cofnęła w czasie:)
UsuńJakoś tak podskórnie czuję, że Menkell to już klasyka kryminału, a "Żonę..." wzięłam, bo mi się okładka spodobała:)
Ja tez bylam na rowerach :D niedziela to piekny czas na takie rajdy :P
OdpowiedzUsuńJa bym chciała żeby nie tylko niedziela:)
OdpowiedzUsuńPogoda potrafi robić psikusy. Co do rowerowych przejażdżek to póki co u mnie niestety nie wchodzą w grę (chwilowy brak roweru) zatem wyżywam się na stacjonarnym. Żonę Adama sama chętnie bym przeczytała, lubię książki z serii z miotłą, mimo iż zdarzają się słabsze. Pamiętam jak sama pisałam magisterkę, też upały mnie wykańczały i przenosiłam się z miejsca na miejsce. Powodzenia:)
OdpowiedzUsuńZ miotłą mam do czynienia już od jakiegoś czasu (co chwila jakiś tytuł wpada w moje ręce) i lubię tę serię, choć prawda - z treściami różnie bywa:) I drobne sprostowanie: magisterium mam już dawno za sobą a temat ten wypłyną przy wymianie zdań z Kasią:)
UsuńDziękuję, za to, że ciepło u mnie:) I jak najbardziej - zapraszam:)
OdpowiedzUsuń,,Żonę Adama,, mam zamiar przeczytać:)
OdpowiedzUsuńJak tylko robi się ciepło to często jeżdżę na rowerze, super sprawa:)
To już kolejna osoba ma ją w planach:) - może więc warto było kupić w ciemno (sugerując się serią:)). A jak można do Ciebie zaglądnąć?? Bo ilekroć chcę Cię odwiedzić, pojawia się komunikat, że nie mam uprawnień do oglądania tego bloga:(
UsuńCudowna niedziela,a za parę dni kolejna!
OdpowiedzUsuńJuż o niej myślę:) I dziś mi się roi inauguracja nowego stolika kawowego mojej mamy:):)
UsuńPo ostatniej rowerowej sobocie schodzi mi skóra z ramion... Ał :)
OdpowiedzUsuńAle zejdzie i będzie spokój:) A bakcyl raz złapany może na całe lato zostać:) - i jak lśniąca opalenizna będzie:)
Usuńtyyyle Nory Roberts :) jesteś prawdziwą fanką jej stylu :)
OdpowiedzUsuńNie, nie jestem:) Ale ten zestaw znalazłam w jednej z krakowskich księgarń i wiedząc, że sporo osób ją ceni, dla radości ich oczy zrobiłam fotkę:)
Usuń