Wyjaśnić...
... należy moje ostatnie milczenie. Otóż - dorwała mnie proza życia - praca:) Na dowód tego ślę kilka zdjęć - najpierw zawodowych (poprawianie pracy magisterskiej od kuchni - temat: pracoholizm - po ostatnich jakże intensywnych dniach stwierdzam, że grozi mi ta skrajność:):)) a później już prywatnych - a co mi tam, powoli, małymi kroczkami wracam na łono nauki:)
Gdybym mieszkała sama i nie wstydziła się rozgardiaszu, jaki obok mnie panuje, pokazałabym jak wszędzie plączą się książki (na dużym stole, szafce nocnej i biurku) - moje i nie moje, naukowe i nie naukowe, pożyczone i prywatne... Wszędzie książki, książki, książki - i papierki, znaczniki i ołówki:):) Do tego kubki z kawami, herbatami i soczkami:) Czasem nie ma gdzie łokci położyć:)
Ale lubię taki gorączkowy stan - niekoniecznie ci, którym przyszło ze mną i moim stanem mieszkać:)
Drugie wyjaśnienie tyczy się wszystkich zapytań o to, czy nie zechciałabym sprzedać Księgarni... Po pierwsze - jest to egzemplarz recenzencki od Wydawnictwa i wszelkie "oddania" musiałabym z nim uzgadniać, a po drugie - popatrzcie na zdjęcie poniżej: czy tak "obudowaną" książkę właściciel myśli oddać? Może kiedyś, kiedyś - w najbliższym czasie na pewno nie:)
Dziś tyle:) Życzę wszystkim miłej lektury - mnie czekają trzy całkiem fajne recenzje:) - no i praca:)
A przede wszystkim - cieszmy się upalną jesienią:)
ps - skoro o jesieni mowa: na naszym tarasie zamieszkały kiedyś takie stworki:)
Dotykałam, więc wiem, że były mięciutkie i puchate:)
Gdybym mieszkała sama i nie wstydziła się rozgardiaszu, jaki obok mnie panuje, pokazałabym jak wszędzie plączą się książki (na dużym stole, szafce nocnej i biurku) - moje i nie moje, naukowe i nie naukowe, pożyczone i prywatne... Wszędzie książki, książki, książki - i papierki, znaczniki i ołówki:):) Do tego kubki z kawami, herbatami i soczkami:) Czasem nie ma gdzie łokci położyć:)
Ale lubię taki gorączkowy stan - niekoniecznie ci, którym przyszło ze mną i moim stanem mieszkać:)
Drugie wyjaśnienie tyczy się wszystkich zapytań o to, czy nie zechciałabym sprzedać Księgarni... Po pierwsze - jest to egzemplarz recenzencki od Wydawnictwa i wszelkie "oddania" musiałabym z nim uzgadniać, a po drugie - popatrzcie na zdjęcie poniżej: czy tak "obudowaną" książkę właściciel myśli oddać? Może kiedyś, kiedyś - w najbliższym czasie na pewno nie:)
Dziś tyle:) Życzę wszystkim miłej lektury - mnie czekają trzy całkiem fajne recenzje:) - no i praca:)
A przede wszystkim - cieszmy się upalną jesienią:)
ps - skoro o jesieni mowa: na naszym tarasie zamieszkały kiedyś takie stworki:)
Dotykałam, więc wiem, że były mięciutkie i puchate:)
Jacy mili goście! Nie planują do Was wrócić?
OdpowiedzUsuńo matko, mięciutkie i puchate.... ;)
OdpowiedzUsuńPraca to proza życia, trzymaj się!
Te stworki mnie przerażają!
OdpowiedzUsuńA Ty w tym nawale pracy znajdź czas na odpoczynek! :)
ale co z tych stworków się wykluło?
OdpowiedzUsuńMotylki:)?
UsuńMnie tez ostatnio proza życia przytłoczyła nadmiarem obowiązków, ale jakoś próbuje to wszystko ogarnąć. Widzę, że i ty masz swoją ''Księgarnię...'' :) U mnie właśnie dziś recenzja tej książki :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Więc nie tylko ja tak mam, że je dotykam, łażą mi po rękach i mogłabym je trzymać jako zwierzątka domowe. Z każdą napotkaną gąsienicą robię sobie zdjęcia:)
OdpowiedzUsuńTa... Pracoholizm jest mi znany aż zanadto dobrze...
OdpowiedzUsuńKsiążki oczywiście zazdroszczę, ale za nic bym też nie oddała:)
OdpowiedzUsuńJakie śliczne gąsienice!!! Dawno już takich nie widziałam, a pamiętam, że gdy byłam mała to zawsze się nimi zachwycałam :)
OdpowiedzUsuńzdjęcia super, a ja także jestem zalatana, więc w pełni rozumiem!
OdpowiedzUsuń