W mojej dotychczasowej „karierze”
czytelniczej rzadko kiedy spotkał mnie „książkowy” zawód. Może „mam nosa” do
wybierania pozycji, może słucham dobrych doradców, może już mam tak wyrobiony
gust, że „w ciemno” mogę utrafić coś, co zaciekawi, a nawet zachwyci. I nawet w
obowiązującej (w czasie mojej kariery uczniowskiej) liście szkolnych lektur było
sporo tytułów, które wyostrzyły mój zmysł czytelniczy (a zazwyczaj omija się to,
co nakazane).
I Lalka Prusa należy do tego typu
szkolnych „perełek”. Choć długa – nigdy nie nudziła; choć obszerna – nigdy nie
zgubiłam się w gąszczu postaci i wątków; choć bogata w szczegóły – nigdy nie wydala
mi się zbyt drobiazgowa i sztucznie „naciągana”. W moich oczach zawsze była perfekcyjnie
wiarygodna, dopracowana, tak prawdopodobna, że aż prawdziwa a zawarty w niej
obraz Warszawy wydawał się magiczny niczym Londyn Dickensa:) I oto teraz wpadła
mi w ręce kontynuacja tego dzieła.

Autor - Roman Praszyński (Red
Vonnegut): prozaik, dramatopisarz, muzyk i autor tekstów piosenek - pokusił się
o postawienie obszernej odpowiedzi na pojawiające się w głowie niejednego
czytelnika pytanie: Co było dalej? Co stało się z plejadą tych wszystkich postaci
– od służących i subiektów zaczynając, kończąc na hrabiach? I takim sposobem na
kartach Córki Wokulskiego spotykamy konspiratora-rewolucjonistę, oszustkę i
awanturnicę, kieszonkowca, kanciarza, który nie bał się poddać w dalekiej Afryce
operacji zmiany twarzy, właścicielkę popularnej w Warszawie kawiarni, aktorkę
śniącą o sławie Modrzejewskiej... Ale jest i kamienica – i to nie byle jaka: mieszka w niej sam Prus, który,
wyzierając z okna swojego pokoju, mógł podglądać dozorcę-Stacha (!!) i pewną –
nie stroniącą od awantur - (jak i w Lalce) baronową. Nie powiem – zabieg ten mi
się naprawdę spodobał. Uczynienie twórcę pierwowzoru bohaterem kontynuacji,
próba pokazania go od tej strony „codziennej” – jako autora nie tylko powieści,
ale i artykułów prasowych – to wielce pomysłowy pomysł:) I Córka… nie jest
powieścią ściśle obyczajową, w której poznajemy różne stany społeczne i majątkowe
(bo te przecież znamy z Lalki), ale to też – obok dalszej historii doskonale
znanych postaci – tekst z elementami powieści szpiegowskiej i awanturniczej
(pora zmieść z tego świata cara-tyrana), to też swego rodzaju obraz ówczesnych
stosunków polsko-rosyjskich (bo przecież w powieści Prusa okrutny i bezduszny
zaborca jest niemy, jest jedynie bardzo odległym echem, nie drażniącym już czyichkolwiek
uszu), które tutaj pokazują pełną gamę swego okrucieństwa, tyranii, nikczemności
i bezduszności. W Córce… próbowano pokazać w sposób spójny i pełny zwyczajne
życie szarych warszawiaków przez dziesiątki lat sterowanych nikczemną ręką
władzy carskiej - czy obraz ten jest słuszny i wiarygodny należałoby zapytać
historyka. Ale ta książka nie jest powieścią stawiającą diagnozę wszelkim
bolączkom Polski XIX wieku, nie jest tylko opowieścią o Polakach tamtego wieku,
nie jest też tylko opowiedzianą literackim językiem historią Polski i Rosji
(choć wzmianek o ważnych wydarzeniach z ówczesnej historii Europy jest niemało).
I nie ma w niej patosu, pompatycznego mówienia o trudnej historii czy
mitologizacji przeszłości, według mnie nie ma też demitologizacji – jest po
prostu opowiadanie o zwykłych ludziach, którzy żyli w zwykłych – ale i rudnych –
dla siebie czasach. Jak dla mnie to książka o młodych ludziach, którzy próbują
zmieniać świat. O ówczesnych marzycielach, kreacjonistach-rewolucjonistach,
awanturnikach i artystach, którzy próbowali nie zwariować w tym szarym oraz wręcz
trudnym zaborczym świecie. Bo - jak zauważyła Natalia – skoro nie można
naprawić losu świata, można poprawić los choćby zwierząt w zoo (i wypuściła je
na wolność:)).
Autorowi udało się przypomnieć
czytelnikom kim dla Prusa byli na przykład Krzeszowscy, Łęccy, Rzecki,
Wokulski, Stawska – i wielu innych. Ale nie udało mu się wpisać w manierę językową
autora Lalki. Ta pisana jest językiem starannym, wyważonym, kunsztownym –
salonowym wręcz. W Córce… natomiast nie brak języka potocznego, wulgarnego, rubasznego czy dosadnego
nawet. Jej bulwarowi bohaterowie posługują się jak najbardziej bulwarowym językiem
i nie stronią również od takiegoż zachowania. Nie jest to moja ulubiona maniera
(może jestem staroświecka, ale lubię, jak wulgaryzmy zostają w przestrzeni
wulgaryzmów, a literatura uczy ogłady i wysublimowania językowego) i rozumiem,
że prostak nie może być elokwentny czy pełen ogłady, ale w kilku sytuacjach te
brutalizmy aż rażą i wydają mi się niepotrzebne. Co po raz kolejny utwierdza mnie w przekonaniu, że klasykę powinno się pozostawić w klasyce i nie czynić z nią tego, na co nie zdecydował się autor.
Dlatego, jeśli ktoś chce poznać
jedną z odpowiedzi na pytanie: Co stało się z pozostałymi bohaterami Lalki?,
jeśli ciekawi ich stolica obserwowana przez przeciętnych jej mieszkańców,
ciekawi ich wizja Rosjan w Warszawie pod zaborami i nie obawia się brutalnego niejednokrotnie
języka narracji może pokusić się o niejedno zimowe popołudnie z Córką
Wokulskiego.
Niedawno zaczęłam czytać. Zapowiada się dosyć dobrze, ale ten język też mnie trochę razi. :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam "Lalkę", dlatego "Córka Wokulskiego" czeka już w kolejce...
OdpowiedzUsuńUwielbiam "Lalkę" i prozę Prusa, kocham Wokulskiego :) dla mnie to bohater książki wychodzący poza ramy okładki, dlatego na "Córkę Wokulskiego" się raczej nie skuszę, ale z ciekawością przeczytałam Twoją recenzję.
OdpowiedzUsuńMojego zdania nic nie zmieni - "Lalka" dla mnie pozostaje "Lalką", klasyką, dziełem wspaniałym. "Córka Wokulskiego..." nie rozumiem, dlaczego autor skusił się na kontynuację czegoś, co zostało skończone, czegoś, co jest klasykiem właśnie. Niestety, ale nie podoba mi się idea i zamysł tej książki, a także język, o którym już słyszę po raz kolejny. Czasami tak bywa...
OdpowiedzUsuńOjej, a ja tak słabo "Lalkę" pamiętam, tak lekturowo raczej.
OdpowiedzUsuńZachęciłaś mnie...
... ale do powrotu do "Lalki" właśnie. ;-)
Mam w planach tę książkę, tylko na chwilę obecną nie mam na czym przeczytać e-booka :(
OdpowiedzUsuń"Lalkę" bardzo dobrze wspominam, kontynuację na pewno też przeczytam!
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie pod nowy adres: www.maialis.pl