Właśnie sobie przypominam…
… dlaczego
kiedyś tak bardzo lubiłam opowiadania Schulza.
Za jego niejednoznaczności, za szaleńczy bieg po miejscach i przestrzeniach, za zacieranie się granic między realnością a widzeniami, między rzeczywistością a majakami; za to, że świat znany okazuje się wcale nie tak dobrze znany, a oczywistość nie jest oczywistością. To proza, gdzie nic nie jest normalne i oswojone, lecz wszystko jest niecodzienne i niezwykłe. Kiedyś musiałam się naprawdę zmusić, by dostrzec ten oniryzm, tę magię rzeczy zwyczajnie niezwykłych. Dziś to widzę jak na dłoni. Więc mamy scenę w teatrze. Ot, banał – ojciec zapomniał dokumentów, więc zwinny i operatywny syn-narrator musi wrócić po nie do domu. I tu zaczyna się wielka przygoda odkrywania nieodkrytego – jak się okazuje – miasta. Chłopiec pokonuje kolejne metry ulicy, która staje się pogmatwanym labiryntem. Wprost z niej trafia w plątaninę sklepów, a z nich do szkoły, w której dyrektorski salon kończy się na targu, jakby nie miał granic ścian i nie krył intymności mieszkańców; a targ zahacza o postój dorożki, która dość szybko staje się chwilowo własnością młodego wędrowca i wywozi go za miasto, gdzie ranny (jakim sposobem? kiedy?) koń zamienia się w leśnego konika i znika, a zafascynowany chłopiec spotyka na przedmieściach kolegów, którzy nocną porą – pojawili się nie wiadomo kiedy oraz skąd – idą do szkoły. I mamy tu te szchulzowskie zmiany miejsc i perspektyw, zacierania się granic, mieszania się realności z sennością, wizyjności z autentycznością; ten świat realny z magicznym, ni to wyśnionym, ni wymyślonym, ni podyktowanym wyobraźnią (dziecka?).
Zachęcam, by wejść w ten świat bajki – nie-bajki:)
A poniżej pokazuję moje (prawie takie stare jak ja:)) wydanie Sklepów... (niestety nie ma już okładek - już takie stało się moją własnością:)) i kilka grafik z nimi związanych. Bo Schulz był i dobrym rysownikiem!
Za jego niejednoznaczności, za szaleńczy bieg po miejscach i przestrzeniach, za zacieranie się granic między realnością a widzeniami, między rzeczywistością a majakami; za to, że świat znany okazuje się wcale nie tak dobrze znany, a oczywistość nie jest oczywistością. To proza, gdzie nic nie jest normalne i oswojone, lecz wszystko jest niecodzienne i niezwykłe. Kiedyś musiałam się naprawdę zmusić, by dostrzec ten oniryzm, tę magię rzeczy zwyczajnie niezwykłych. Dziś to widzę jak na dłoni. Więc mamy scenę w teatrze. Ot, banał – ojciec zapomniał dokumentów, więc zwinny i operatywny syn-narrator musi wrócić po nie do domu. I tu zaczyna się wielka przygoda odkrywania nieodkrytego – jak się okazuje – miasta. Chłopiec pokonuje kolejne metry ulicy, która staje się pogmatwanym labiryntem. Wprost z niej trafia w plątaninę sklepów, a z nich do szkoły, w której dyrektorski salon kończy się na targu, jakby nie miał granic ścian i nie krył intymności mieszkańców; a targ zahacza o postój dorożki, która dość szybko staje się chwilowo własnością młodego wędrowca i wywozi go za miasto, gdzie ranny (jakim sposobem? kiedy?) koń zamienia się w leśnego konika i znika, a zafascynowany chłopiec spotyka na przedmieściach kolegów, którzy nocną porą – pojawili się nie wiadomo kiedy oraz skąd – idą do szkoły. I mamy tu te szchulzowskie zmiany miejsc i perspektyw, zacierania się granic, mieszania się realności z sennością, wizyjności z autentycznością; ten świat realny z magicznym, ni to wyśnionym, ni wymyślonym, ni podyktowanym wyobraźnią (dziecka?).
Zachęcam, by wejść w ten świat bajki – nie-bajki:)
A poniżej pokazuję moje (prawie takie stare jak ja:)) wydanie Sklepów... (niestety nie ma już okładek - już takie stało się moją własnością:)) i kilka grafik z nimi związanych. Bo Schulz był i dobrym rysownikiem!
(adres zdjęcia: http://www.bazarek.pl/produkt/2067294/schulz-bruno-sklepy-cynamonowe-oraz-sanatorium-pod-klepsydra.html)
BRUNO SCHULZ: "SPOTKANIE" [RYSUNEK OŁÓWKIEM]
(adres zdjęcia i podpisu: http://literat.ug.edu.pl/~literat/shulz/index.htm)
WYZWANIA:
Nie znam Autora, ale będę mieć na uwadze ;) I dodało się do obserwowanych, by być na bieżąco z Twoimi postami ;)
OdpowiedzUsuńZ chęcią odświeżę opowiadania Schulza. Pamiętam, że wprowadziły mnie w świat onirycznych wizji, delikatnych, a jednocześnie strasznych, podobnie jak jego ryciny.
OdpowiedzUsuńOstatnio bardzo mi brakuje takiej literatury, która porusza tę delikatną strunę duszy :) jeśli mnie rozumiesz? To potrafi tylko autor "Sklepów ... ".
Dziękuję za udział w zabawie:)
OdpowiedzUsuńSzulza jak na razie znam tylko z tego co wiem o nim i z jego rysunków a to jest niewiele, ale to się zmieni, bo mam książkę o nim i jak przeczytam sięgnę po jego twórczość....
OdpowiedzUsuńwydanie jest cudne! lubię takie "starocie". to prawdziwe perełki;)
OdpowiedzUsuńSchulz jest jedyny w swoim rodzaju. I w prozie, dla mnie do zaczytania, i w rysunku.
OdpowiedzUsuńTakie naznaczone wiekiem książki są wspaniałe i mają niepowtarzalny urok. Kartki nawet inaczej szepczą :)
To mogę Ci to policzyć na luty?
OdpowiedzUsuń