Moje odkrywanie
Wczoraj
opowiedziałam Zaginam Rogi o mojej – wynikającej głównie z uprzedzeń i nieznajomości
tematu – awersji do literatury grozy. Horrory to nie dla mnie. Historie o
wilkołakach, zombie, półludziach i potworach nie mieszczą się w moich preferencjach
literackich. Ale nie dlatego, że pozbawiam ich kunsztu, walorów artystycznych i
uważam, że stoją znacznie niżej od innych gatunków. Po prostu zahaczają o taką sferę,
której nie jest w stanie ogarnąć mój intelekt i całkiem się z nim kłócą. No,
powiedzmy sobie szczerze – jestem zbyt ograniczona, żeby je pojąć i przyjąć za interesujące.
Ale… - i to też powiedziałam Rogom – od każdej reguły musi być wyjątek. I ja
też taki poczyniłam. Skuszona Martą MK, Śniącym i Bukiem poszłam do biblioteki
po opowiadania… E. A. Poe!
I sobie je przyniosłam. I zaczęłam od dość obszernej (jak na
wprowadzający rys) biografii… I z każdą jej kolejną stroną moje zdumienie rosło
coraz bardziej! Szkic Kopalińskiego z wydanego w 1986 roku tomu jest dziś
zapewne dość patetyczny i może niepełny, ale mi – laikowi! – daje dość jasny
obraz Poego jako osoby i pisarza. Nie powiem, życie miał ciężkie (oddany przez
ubogą matkę do – dziś pewnie tak to się nazywa – przysposobienia/adopcji,
nielubiany przez ojczyma służył w wojsku, często się przeprowadzał, w
poszukiwaniu lepiej płatnej zmieniał ciągle pracę, opiekował się chorowitą i
słabą żoną, jeszcze po śmierci doświadczył zdrady ze strony starego przyjaciela
– późniejszego wykonawcę testamentu) ale sam chętnie popadał w kłopoty
(upodobanie do alkoholu, wybuchowy charakter, kłótliwość, dosadność i
szyderstwo w pisywanych przez siebie recenzjach literackich, niespokojny i
porywczy duch, który nakazywał mu rzucać pracę, kiedy ta zaczynała przymościć
wymierne efekty (ale z drugiej strony ocierała się o nudę i monotonię) – można by
wymieniać niemało). Ale to, na co przede wszystkim zwróciłam uwagę to ten
parszywy pech, którego doświadczał: obiecana praca na niego nie czekałam (a on
jechał po nią na drugi koniec Stanów), ojczym nie reagował na kolejny błagalny
list, wydawcy nie płacili za wydane utwory, obiecana publikacja nie
następowała, krytycy i czytelnicy pozostawali obojętni na jego teksty… A nawet
ja – totalny laik - muszę przyznać, że to
nie był byle-jaki, pierwszy lepszy gryzipiórek… Skoro Poe wywarł wrażenie na
dziesiątkach późniejszych pisarzy musi być „coś” w jego tekstach – i to nie
małe coś. Za Kopalińskim naprawdę sądzę, że to taki amerykański Norwid –
niedoceniony, a po śmierci wywyższony. Baudelaire, Gaboriau, Doyle, Stevenson,
Verne, Rimbaud, Huysmans, Mallarme, Miriam, Lange, Leśmian – oto początkowa
grupka wielbicieli Poego. Więc skąd ta amerykańska niechęć do pisarza? Może po
prostu połowa XIX wieku w USA była okresem zbyt prozaicznym, zbyt zaściankowym,
by otworzyć się na literackie wizje pisarza? Jak zauważył Baudelaire: (…) Stany
Zjednoczone były dla Poego tylko wielkim więzieniem, które przebiegał, gnany
gorączkowym niepokojem istoty stworzonej do oddychania powietrzem wonniejszego
świata (…) jego życie wewnętrzne, duchowe – poety czy też nawet pijaka – było tylko
nieustannym dążeniem do uniknięcia wpływu tej odrażającej atmosfery. (s. 18) Co
nie zmienia faktu, że umiał się przed nią bronić, dla literatury potrafił
stanąć ponad nią i sprawić, że: Jego spuścizna literacka obejmuje około pięćdziesięciu
wierszy - z nich kilkanaście ma wartość nieprzemijającą – sześćdziesiąt siedem
opowiadań, z których przeszło połowa ostała się stuletniej próbie czasu i
zdumiewa oryginalnością i siłą fantazji, pomimo bezliku naśladowców. (s. 17)
I ja mam ambicję choć troszkę wejść w świat opowiadań Edgara
Allana Poe. Oto wyzwanie na najbliższe tygodnie. I to NA PEWNO – jeśli o mnie
chodzi – wybór nieoczywisty:).
Źródło zdjęcia: http://www.britannica.com/EBchecked/topic/465839/Edgar-Allan-Poe.
Och, bardzo się cieszę, że nabrałaś ochoty, żeby wejść w jego świat! Twórczość Poego jednakowo mnie fascynuje, zachwyca i przeraża, do niego samego mam zaś wielką słabość. Udanej, owocnej lektury, czekam na pierwsze wrażenia!
OdpowiedzUsuńCzuję się jak dziecko, które uczy się chodzić:)
UsuńBoże, napisałem komentarz i go gdzieś wcięło :/ No to jeszcze raz....
OdpowiedzUsuńGosiu, niezwykle się ciesze, że w końcu postanowiłaś sięgnąć po Poe'go. Mam nadzieję, że Twoja literacka podróż przez jego działa będzie co najmniej bardzo dobra, i że w końcu przekonasz się do literatury grozy (przynajmniej tej klasycznej), które wcale nie jest pełna potworów i wilkołaków, a często skupia się na bardziej metafizycznych i symbolicznych aspektach.
W każdym bądź razie polecam Ci również Lovecrafta, Machena, Blackwooda, Jamesa, etc.
Jakby co to służę pomocą w doborze literatury ;)
O mamo, mam swojego OSOBISTEGO przewodnika po ciemnym lesie nierzeczywistości:):) Dziękuję! Nie wiem czy kategorialnie to się wpisuje, ale chciałabym jeszcze przeczytać Draculę i Frankensteina. Tylko na pewno będzie to powoli, stopniowo - nie wrzucę się na głęboką wodę od razu, bo jeszcze się utopię (a pływak ze mnie bardziej niż marny:)). Pozdrawiam!
UsuńDraculę i Frankensteina oczywiście wypadałoby, żebyś zgłębiła. Liczę więc na to, że i te książki u Ciebie zagoszczą - czy szybko, czy nie grunt, żeby w ogóle przeczytać :)
UsuńDobrze, że Osobisty mój Przewodnik wyrozumiały i nie naciska:-D
UsuńJakże bym mógł? Taką literaturą trzeba się rozkoszować :D
Usuń"Frankenstein" to wspaniała powieść psychologiczna, przede wszystkim. Trzeba znać koniecznie. To rzecz o odpowiedzialności twórcy za dzieło. Genialny tekst.
UsuńI Hoffmann, pamiętaj o Hoffmannie.
Czytałam jego opowiadanie w oryginale na uczelni. Niezłe. Ja też miałabym ochotę poznać takich klasyków ;)
OdpowiedzUsuńBardzo go lubię i cenię, choć jest dość nietypowy! Z takich nietypowych to poleciłabym jeszcze Lovecrafta, bo choć nie straszy na pierwszy rzut oka wgryza się w myśli i osacza. Poza tym polecam Wielki Marsz Kinga - to nie jest horror- a powieść katastroficzna opowiadająca o znieczulicy ludzkiej! rewelka!
OdpowiedzUsuńGosiu, horrorów i elementów fantastycznych w literaturze nie lubię i ja, niemniej jednak Poe, Hoffmann, XIX-wieczna powieść gotycka to "horrory" zupełnie innego gatunku. To takie straszenie z klasą, straszenie eleganckie i dające do myślenia.
OdpowiedzUsuńJa, która nie lubię elementów fantastycznych w literaturze (no, może poza pewnymi tekstami realizmu magicznego) pisałam swego czasu pracę magisterską o motywie sobowtóra. Czego się przy tej okazji nie naczytałam! Nigdy wcześniej i nigdy później nie przeżyłam tak bogatego czytelniczego okresu.
Pozdrawiam serdecznie i wielu udanych przygód z "grozą" życzę. Polecam teraz E.T.A Hoffmanna.
Poe to bardzo intrygująca postać. Zarówno jego życie i utwory skrywają za sobą jakąś tajemnicę ;)
OdpowiedzUsuńA ja wciąż nie odkryłam...
OdpowiedzUsuńNa potrzeby egzaminu z poetyki musiałam przygotować analizę wybranego tekstu prozatorskiego. Zdecydowałam się zanalizować jedno z opowiadań Poego, wtedy znanego mi tylko z niebanalnej biografii. Wypożyczyłam więc tom jego opowiadań (a właściwie nowel), zaczęłam czytać pierwsze z nich - „Metzengerstein” i przepadłam, nie mogłam czytać więcej. Chyba żaden inny tekst nie wzbudził we mnie podobnych emocji. Przez kilka dni nie sięgnęłam po żadną książkę, bo cały czas miałam w głowie tę nowelę.
OdpowiedzUsuń