Serce panu tutaj pęknie albo zmieni się w kamień. Pański wybór. (s. 130)
Nigdy nie ukrywałam, że ze wszystkich książek świata najbardziej lubię i
cenię literaturę faktu: reportaże i biografie. Tuż za nimi jest tzw. literatura
piękna/ współczesna już klasyka – przede wszystkim nobliści (Munro, Saramago,
Marquez, Iiosa, Morrison) lub ci, którzy – ku mojej radości (nawet po śmierci) -
mogliby nimi być (Tokarczuk, Myśliwski, Wassmo, Woolf, Kafka, Eco). I dopiero
po tej wyliczance jest miejsce na literaturę „odpoczynku”. Tu zdecydowanie
rządzą dobrze rozpisane, mroczne, poplątane, trzymające w napięciu i nawet przy
finale nieoczywiste kryminały. A pojawiająca się na horyzoncie możliwość przeczytania
opartego na faktach kryminału (czyli dwa w jednym:)), którego akcja rozgrywa
się w XVIII-wiecznym Londynie okazała się niemałą pokusą:) I się skusiłam.
Diabeł z więzienia
dłużników to książka sporych rozmiarów (prawie 450 stron, ubogie marginesy,
interlinia 1, więc nie ma tu nic z oszukiwania). Już wstępna nota historyczna
rzeczowo (ale nie nudnie) wprowadza w Londyn 1727 roku oraz historię ówczesnego
więziennictwa i czynniki sprzyjające jego rozwojowi. Takim sposobem dowiadujemy
się czym było więzienie Marshalsa, kto go zamieszkiwał, jaki panował rytm dnia
a nawet pory posiłków. Doskonałym uzupełnieniem są rozdziały Tło historyczne i Wybrana bibliografia. To z nich poznajemy skrócone biogramy
kilkunastu autentycznych bohaterów książki (kierownicy więzienia, urzędnicy
państwowi, właściciele tawern), przebieg więziennego buntu, zorganizowanego po
nim procesu, dostajemy też spis licznych tekstów źródłowych, stanowiących
faktograficzną podstawę książki. Obok tego pokazano w książce szczegółowo i
dokładnie jeszcze całe tło historyczno-kulturowe: topografiię Londynu,
kulinaria, modę, porachunki uliczne, realia półświatka. I dokładność tych
przedstawień, detale z jakimi pokazano Londyn połowy XVIII wieku wchłaniają
czytelnika i pozwalają mu być tam – razem z tymi wszystkimi postaciami i ich
czarnym światem. By nie być gołosłowną – oto choć jeden tego przykład: Kiedy
zobaczyłem jakość stroju, który mi zaproponował, z chęcią skorzystałem:
świetnie skrojony czarny żakiet z parą pasujących do niego spodenek, znacznie
bardziej eleganckich niż stary frak (…); świeża para białych jedwabnych
pończoch; dobre buty ze sprzączkami lśniącymi jak zwierciadło i niebiesko
jedwabny pas, wyszywany srebrna nicią. (s. 174) To te naukowe badania autorki,
drobiazgowość opisu świata przedstawionego sprawiły, że powieściowy Londyn jest
wiarygodny, bohaterowie wpisują się w historyczne realia, nie odstają od nich
nawet pod względem upodobań czy codziennych problemów. Ale Diabeł… nie jest pozycją naukową z zakresu historii miasta czy
kulturoznawstwa. To przede wszystkim kryminał, z niemałą ilością zagadek od
stron pierwszych (jak pojawienie się tajemniczej grupy ulicznych rabusiów). W
samym ich środku jest Tom Hawkins, którego głównym życiowym problemem jest talent
do popadania w kolejne kłopoty. Kształcony na proboszcza niemałej parafii, od
umartwiania się i dawania przykładu innym wolał folgowanie cielesnym potrzebom,
hazard, alkohol i życie na cudzy rachunek. Jak się okazało, to prosta droga do oddziału
dla dżentelmenów więzienia Marshalsa. A tam – poza pozorną kulturą – jest świat
innych praw, zasad bez zasad i tyrańskich rządów naczelnika, który każdą chwilę
uważa za godną przelania czyjejś krwi (nie ważne czy karnie osadzonego dziecka
czy słaniającego się z głodu i chorób biedaka). Choć nie, rządzi tam jedna
zasada: przeżyją ci, którzy mają pieniądze (sic! w miejscu dla dłużników!) i
potrafią się dzięki nim odpowiednio układać. A Tom pieniędzy nie ma i z nieba
mu raczej nie spadają. Ale ma „szczęście” – przed przydziałem do celi z
umierającym kompanem „ratuje” go tytułowy diabeł, a wolność może sobie wykupić rozwiązując
sprawę pewnego morderstwa. Może i nic trudnego, a jednak w więzieniu
zamieszkałym przez skazańców, strażników, nadzorcę z rodziną; w więzieniu, na terenie którego działa
tawerna, kawiarnia, burdel, kaplica i zakład fryzjerski (prowadzony przez
jednego z więźniów) podejrzanych (i powodów) pojawia się niemało – zważywszy,
że we wszystko „zamieszana jest” niemała suma pieniędzy. Tom nie ma nic do
stracenia. I zamieszkuje z „diabłem”, szuka mordercy, coraz dokładniej wchodzi
w więzienne realia, nie broniąc się przed wyłaniającą się możliwością romansu. Z
tym, że w realiach zimnego, bezdusznego i surowego więzienia nie ma prawa on
się rozwinąć. Ale to nie te surowe więzienne prawa przerażają, a dzikie rządy
naczelnika, który zamiast sprawować sprawiedliwą i zgodną z przepisami pieczę
raz za razem daje upust swoim zapędom: (…) tu więźniowie nadal byli zamknięci w
oddziałach. Trzysta dusz ściśniętych po trzydzieści, czterdzieści, pięćdziesiąt
na noc w celi, podduszonych, głodujących, oddychających własnymi wyziewami. (s.
223) Ostatniego lata na trzy dni przykuli człowieka łańcuchem do trupa w
karcerze, bo ośmielił się sprzeciwić Actonowi. Widziałem go, kiedy go wyciągnęli.
Zdjęli mu łańcuchy, ale to niczego nie zmieniło. Nadal czuł trupa na swojej
skórze. Wydrapał w ramieniu dziurę wielkości kurzego jaja. Powiedział, że
próbuje wydłubać dotknięcie trupa. (s. 242 - 243)
Jak widać Diabeł…
to niebanalny kryminał, skrupulatnie dopracowany pod względem wiarygodności historycznej,
kulturowej a nawet społecznej. Jest w nim i ciekawa (autentyczna – z buntem
więziennym na czele) intryga i koloryt starego Londynu, a tym, co fabularnie może
zawieść to naiwność bohatera u początku
powieści (taki stary wyjadacz z niego a nie umiał przewidzieć, że nocny spacer
z pełną sakiewką dobrze skończyć się nie może) czy zbyt szybka odpowiedź na pytanie
o personalia tytułowego diabła. Mam nadzieję, że ci, którzy się skuszą nie
pożałują czasu z tą powieścią.
KSIĄŻKA BIERZE UDZIAŁ W WYZWANIU
Wow, super. Tematyka bardzo moja, choć bałam się, że będzie sypanie faktami, datami i ogólnie nuda. Dopiszę sobie :)
OdpowiedzUsuńJa wciąż nie mogę przekonać się do kryminałów. Ale ten wydaje się ciekawy. Tym bardziej, że tematyka więzienna przemawia tu na korzyść książki.
OdpowiedzUsuńCoś dla mnie, bo oparte na faktach......no i mroczny Londyn też mnie przyciąga....
OdpowiedzUsuńPoszukam, gdyż chętnie bym przeczytała.