Zaściankowość
Już jestem
w stanie uwierzyć, że istnieje typ literatury – po poznaniu którego – zarzekamy
się, że już nigdy, prze-nigdy, nigdy więcej - do niego nie wrócimy, a… wracamy.
Jestem w stanie w to uwierzyć, bo ostatnio – pewnie przez chorobowe opary –
przeżyłam taki powrót do Gretkowskiej. I jak przy czytaniu Światowidza czułam
się zaskoczona narracją, tak przy Transie czułam się zszokowana, zniesmaczona a
nawet zbulwersowana. I jakoś mam w nosie, że mogę być posądzona o zaściankowość,
drobnomieszczańskość, prowincjonalność i małomiasteczkowość. Chyba po raz
pierwszy nie jest mi wstyd, że jakiejś literatury nie jestem w stanie przyjąć.
I wcale nie mam tu na myśli uszczypliwego, kąśliwego języka autorki – który mimo wszystko - świadczy o jej błyskotliwości, erudycji i spostrzegawczości; jej uwagi i konstatacje – czasem mogą zadziwiać – ale jednak dowodzą lotności oraz talentu literackiego. Bo – uważam – że dobrze trzeba znać wagę i znaczenia słów, by sformułować frazy jak te przykładowe:
Płyniemy po coraz gorętszym oceanie wolności na krach pozostałych z rozpuszczonego lodowca tradycji. (s.67)
Też zadzieram nosa, pretendując do bycia wierną katoliczką i dziewczyną poszukującą instynktownie prawdy o sobie. Prawdy o erotycznej naturze małpy przebranej za człowieka. (s. 67)
I wcale nie mam tu na myśli uszczypliwego, kąśliwego języka autorki – który mimo wszystko - świadczy o jej błyskotliwości, erudycji i spostrzegawczości; jej uwagi i konstatacje – czasem mogą zadziwiać – ale jednak dowodzą lotności oraz talentu literackiego. Bo – uważam – że dobrze trzeba znać wagę i znaczenia słów, by sformułować frazy jak te przykładowe:
Płyniemy po coraz gorętszym oceanie wolności na krach pozostałych z rozpuszczonego lodowca tradycji. (s.67)
Też zadzieram nosa, pretendując do bycia wierną katoliczką i dziewczyną poszukującą instynktownie prawdy o sobie. Prawdy o erotycznej naturze małpy przebranej za człowieka. (s. 67)
Podciągał
rolety z okna. Podnosił kurtynę dnia. (s. 71)
Ita pogrążyła się w swoim tiku
nerwicowego poruszania wszystkimi palcami. Uderzała nimi powietrze. Coraz dalej
od siebie, poszerzając nieistniejącą klawiaturę rzeczywistości. (s. 78)
Czego nie jestem w stanie przyjąć to powszechne bluzganie po
tym, co wydaje się trwałe, stabilizujące, fundamentalne i uczłowieczające:
religii, więzach rodzinnych i lojalności. Przełknę nazywanie Kościół sektą, papieża
gościem w sukience, a księży wykastrowanymi eunuchami – wiadomo, to ludzie, a
jako grupa społeczna mają niemało za uszami i nie trzeba ich powszechnie
uwielbiać, ale nazywanie Polski gnojnikiem, jak i scena, kiedy bohaterka – w imię
zbliżenia się do świętej miłości – umieszcza sobie hostię w pochwie przekreśla moje
wszelkie pozytywne uczucia do tekstu. I nie przejmę się, jeśli ktoś mi powie, że
nie zrozumiałam przesłania oraz idei. Wcale już nie mam ochoty zrozumieć o co autorce
chodziło. Może trzeba mieć dystans – ale ja go tu przyjąć nie mogę.
I już mnie nawet nie interesuje na ile historia bohaterki – młodej fascynatki filozofii i socjologii, która (po wyjeździe do Paryża) wdaje się w huczny, destrukcyjny i patologiczny wręcz romans ze sławnym i docenionym reżyserem - wyrosła na doświadczeniach autorki. Nawet nie mam ochoty być szpiegiem. Nie powiem, Gretkowska wplata w fabułę ciekawe dywagacje na temat kabały, figury Marii Magdaleny, malarstwa Fridy Kahlo, przemian społecznych po ‘89 roku, są i aluzje do filmów Polańskiego oraz wojny w byłej Jugosławii, z kolei poszczególne etapy patologicznego romansu opowiedziano z werwą i płynnością, ale giną one w tych kontrowersjach.
A ja po raz kolejny autorce mówię: Nie.
I wcale mi nie wstyd. Może nie zrozumiałam przesłania tej powieści, może pod tymi "szokami" kryje się przestroga i ostrzegawczy - wysyłany kobietom - apel, ale ja nawet nie mam ochoty tak głęboko sięgać.
Choć uważam, że warto poznać i ten nurt w polskim pisarstwie. Bo nasza literatura to nie tylko patriotyczne hasła Sienkiewiczów i Mickiewiczów, baśniowo oniryczne kreacje Leśmianów czy ckliwości Rodziewiczównej, ale i pełne kontrowersji teksty Gretkowskiej.
I już mnie nawet nie interesuje na ile historia bohaterki – młodej fascynatki filozofii i socjologii, która (po wyjeździe do Paryża) wdaje się w huczny, destrukcyjny i patologiczny wręcz romans ze sławnym i docenionym reżyserem - wyrosła na doświadczeniach autorki. Nawet nie mam ochoty być szpiegiem. Nie powiem, Gretkowska wplata w fabułę ciekawe dywagacje na temat kabały, figury Marii Magdaleny, malarstwa Fridy Kahlo, przemian społecznych po ‘89 roku, są i aluzje do filmów Polańskiego oraz wojny w byłej Jugosławii, z kolei poszczególne etapy patologicznego romansu opowiedziano z werwą i płynnością, ale giną one w tych kontrowersjach.
A ja po raz kolejny autorce mówię: Nie.
I wcale mi nie wstyd. Może nie zrozumiałam przesłania tej powieści, może pod tymi "szokami" kryje się przestroga i ostrzegawczy - wysyłany kobietom - apel, ale ja nawet nie mam ochoty tak głęboko sięgać.
Choć uważam, że warto poznać i ten nurt w polskim pisarstwie. Bo nasza literatura to nie tylko patriotyczne hasła Sienkiewiczów i Mickiewiczów, baśniowo oniryczne kreacje Leśmianów czy ckliwości Rodziewiczównej, ale i pełne kontrowersji teksty Gretkowskiej.
Zdjęcie pochodzi ze strony: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/98324/trans.
Cytaty: M. Gretkowska, Trans, Warszawa 2011.

Wcale mnie nie dziwi, że aż Cię roznosi - po wskazanym fragmencie. Nie czytałam jeszcze Gretkowskiej, wiem, że pisarze chcą zabełtać, sprowokować do oburzenia. Ale tego fragmentu też nie jestem w stanie przełknąć...
OdpowiedzUsuńI masz prawo do takiej opinii (tym bardziej, że potrafiłaś dostrzec też plusy powieści). I dobrze, że nie wszystkie książki nam się podobają. I nawet dobrze, że niektóre oburzają, ale jeśli za tym nic więcej nie idzie, jeśli książka ma tylko zbulwersować, bo autor tak sobie założył, to nie widzę w tym sensu. Nie czytałam "Transu", więc trudno mi nawiązać bezpośrednio, piszę więc tak ogólnie.
OdpowiedzUsuńWiem, że z każdej książki coś dla siebie można wyłuskać, ale ja, gdy łuskanie mnie nuży lub zbyt mocno irytuje, to porzucam książkę nie doczytaną. Wolę ten czas poświęcić na czytanie innej, takiej, która mi coś da.
Ta książka osięgnęła cel sam w sobie, prowokuje.
OdpowiedzUsuńNie czytałam i nie mam zamiaru :)
OdpowiedzUsuńKsiążkę mam, ale jeszcze jej nie czytałam, gdyż inne sprawy zaabsorbowały moją uwagę. Niemniej jednak zamierzam w wolnej chwili zapoznać się z jej tematyką, tym bardziej, że pełne kontrowersji teksty Gretkowskiej wywołały u ciebie niemałe poruszenie.
OdpowiedzUsuńKurczę, totalnie w moim guście, nie wierzę, że to mówię :)
OdpowiedzUsuńCzytałam tylko jedną jej książkę i nie tak obrazoburczą, ale nie doczytałam, bo stwierdziłam, że ta Pani ma coś nie tak ze swoją seksualnością skoro się wyżywa w książkach i powiedziałam Manueli Gretkowskiej nie, nigdy więcej.
OdpowiedzUsuń