(…) czyny też potrafią kłamać. Nawet bardziej niż słowa. s. 59.
Nie lubię czytać książek „na raty”, etapami, z
przerywnikami, ale czasem nie ma się wyjścia – praca, obowiązki domowe i okres
przeziębień niczego nie ułatwiają. Tak właśnie czytałam „Odpływ”. Lektura
zajęła mi sporo czasu nie ze względu na jej treść i język, a ze względu na
okoliczności zewnętrzne. Ale wreszcie skończyłam i mogę Wam opowiedzieć. Nie
treść – bo o niej już w wielu miejscach napisano - ale moje wrażenia. A one są…
bogate. Aż się we mnie burzy! Kompozycyjnie książka dzieli się na kilka części.
Są mini: Prolog, Błystka, Prolog II, Pośrednik, Epilog (wióry i pył). Wprowadza
narratora pierwszo- i trzecioosobowego, narrację
spiralną, czasami chaotyczną, budowę szkatułkową i motywy przewodnie (są nimi Blue Skies Elli oraz wzmianki o burzeniu budynku Philipsa), które skutecznie oraz
silnie – jak główny bohater - spajają poszczególne wątki.
A główny bohater nie
pozwala się ignorować. Poznajemy go podczas letniego wypoczynku 1969, kiedy przebywa
z matką nad zatoką, przeżywa swoją pierwszą miłość, tęskni za hospitalizowanym
ojcem, nawiązuje znajomość z lokalnym odszczepieńcem, chce poznać i
zweryfikować tajemnicę jego rodziny, ze zniecierpliwieniem oczekuje lądowania
astronautów na Księżycu i próbuje o tym wydarzeniu napisać wiersz. Zaraz po tym
dowiadujemy się, że tenże sam bohater został nauczycielem, poczytnym poetą,
później prozaikiem, boleśnie przeżywa śmierć rodziców, leczy skołatane nerwy w
zamkniętym ośrodku w USA i wciąż tęskni za pierwszą miłością. W książce
poznajemy też jedno z opowiadań bohatera - stajemy się jego czytelnikami oraz
recenzentami.
Ale „Odpływ” to wcale nie powieść o pisarzu, jego twórczości i
poszukiwaniu natchnienia. To powieść o czynach, o tym, co determinuje nasze
decyzje, co nami kieruje, na ile jesteśmy konformistami i egoistami, co te
czyny o nas mówią i jaką naszą twarz pokazują – to powieść o tym, jaka
tajemnica przyświeca czynom.
To też powieść o ścieraniu się życia z literaturą, o tym, na ile literatura naśladuje życie, lub życie chowa się za literaturą. Bo Chris napisał tekst o Franku, który jest takim samym manipulatorem, egoistą i neurotykiem, jak autor – to wkurzający i antypatyczny dorosły, który nigdy nie wyszedł z dziecięcej skóry. Wygodnicko organizuje sobie swoją własną rzeczywistość, podporządkowuje sobie życie innych i niczym lalkarz, który kieruje pacynkami, bawi się losem bliskich. Dla mnie historia Franka to może i swoiste wyznanie winy autora, to przerysowana spowiedź wciąż małego Chrisa.
A może to nie prozatorski Cnfiteor, a próba wytłumaczenia wydarzeń tego tragicznego lata?
To też powieść o ścieraniu się życia z literaturą, o tym, na ile literatura naśladuje życie, lub życie chowa się za literaturą. Bo Chris napisał tekst o Franku, który jest takim samym manipulatorem, egoistą i neurotykiem, jak autor – to wkurzający i antypatyczny dorosły, który nigdy nie wyszedł z dziecięcej skóry. Wygodnicko organizuje sobie swoją własną rzeczywistość, podporządkowuje sobie życie innych i niczym lalkarz, który kieruje pacynkami, bawi się losem bliskich. Dla mnie historia Franka to może i swoiste wyznanie winy autora, to przerysowana spowiedź wciąż małego Chrisa.
A może to nie prozatorski Cnfiteor, a próba wytłumaczenia wydarzeń tego tragicznego lata?
A może sensem od nowa spisywanej
opowieści jest w na nowo przeżywana przeszłość, rozdrapywanie, roztrząsanie nie
po to, by się uwolnić, ale by się pławić we własnym bólu i rozterkach – nie
ważne, czy chodzi o śmierć ojca, czy zawiedzione zaufanie?
A może to ponowne spisywane
opowiadanie jest na nowo opowiadanym, wymyślany życiem? Bo – jak wiele imion i
przezwisk ma Chris (które metrykalnie autentyczne?) – tak i „żyć”, losów ma co
najmniej kilka. Wiele wskazuje, że niejedno w życiu autora-bohatera jest iluzją,
kreacją – jakby był autorem swego losu i – w zależności od potrzeb – na nowo je
prezentuje.
A może tekst jest próbą nadania wszystkiemu sensu, na nowo
poukładania potrzaskanego świata? Bo roztrzaskamy w 1969 roku stały i trwały
świat bohatera uzyskał bufor bezpieczeństwa w postaci raz za razem od nowa
pisanego opowiadania. Bo chciał, by coś w stu procentach od niego zależało. Nie
mógł naprawić sprowadzonego przez siebie nieszczęścia - zła nawet – ale mógł je z siebie wyrzucić.
A
ja najbardziej skłonna jestem uznać, że ten neurotyczny, nerwowy, raczej nielubiany
i samotny chłopak (a później mężczyzna) zmyślił cały swój życiorys: nie było
żadnej wielkiej – finalizowanej w USA – miłości, nie było tragicznego w
skutkach koleżeństwa z Iverem, nie było też opowiadania o Franku–przejaskrawionym
alter ego Chrisa. Jedyna prawdą „Odpływu” jest sam kaleki, przywiązany do
matki, wyśmiewany przez letników, o wyolbrzymionych ambicjach chłopiec, który
choć raz chce „mieć moc” i „coś zrobić”. Więc robi: ale we własnej głowie. I
sceny, kiedy spotyka wracającego z misji żołnierza, przysłuchuje się jego
rozmowie z ojcem, bierze udział w wypadku samochodowym, kiedy odwiedzają go w
szpitalu Szeryf, Pastor i Doktor najlepiej o tym świadczą. Całe życie Chrisa to
jedna wielka mistyfikacja i farsa – bohater-narrator bawi się z sobą i z czytelnikiem,
jak wcześniej z życiem.
Sens i wymowa dwóch historii – autora i jednego z jego
bohaterów oraz granica między prawdą a zmyśleniem odpływają od czytelnika, jak
od postaci wydarzenia i konsekwencje pewnego lata. Sami zobaczcie do czego może
doprowadzić brak prawdy (w takim platońskim rozumieniu). Jednego czego jestem
pewna to to, że „Odpływ” to ważna i piękna powieść, jak piękną piosenką jest
Blue… pięknej Elli.
A może te moje wynurzenia nie mają nic wspólnego z intencją autora i są jedynie efektem mojej wybujałej "interpretacji"?
ZA MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA SERDECZNIE DZIĘKUJĘ
TYTUŁ BIERZE UDZIAŁ W WYZWANIU:
O, ja bym chętnie sięgnęła po tego autora... Ale nie jestem pewna,czy akurat od tej książki ;)
OdpowiedzUsuńTa książka to obiekt mojego czytelniczego pożądania :D
OdpowiedzUsuńNie słyszałam nigdy wcześniej o tym autorze, ale w wolnej chwili postaram się mieć na uwadze jego twórczość.
OdpowiedzUsuńTeż znajduję się pod wielkim wrażeniem twórczości Christensena. Kilka dni potrzebowałam, żeby zastanowić się czym w końcu jest książka. Doszłam do wniosku, że rozliczeniem ze swego pisarstwa i twórczości. Dość przewrotnym. Czy sięgnęłaś już po "Półbrata"?
OdpowiedzUsuńA mnie moje zbliżające się przeziębienie sprawia mnóstwo radości. W końcu sobie poleżę i poczytam :>
OdpowiedzUsuńO, "Odpływ" się doczekał czytania :) Ciągle wspominam pierwszą część książki, jest cudowna!
OdpowiedzUsuń