Sielskie miasteczko przestaje być sielskie, pod gładką taflą spokojnego jeziora czają się oślizgłe potwory. (s. 77)

Trwająca - przede wszystkim na terenach Polski południowo-wschodniej (wschód od Rzeszowa i Lublina) - mniej więcej od kwietnia do lipca 1947 roku akcja „Wisła” miała na celu dwa zadania: militarne - rozbicie struktur Ukraińskiej Powstańczej Armii i Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów oraz przesiedleńcze - usunięcie wybranych grup ludnościowych (np. Ukraińców, Łemków) i rodzin mieszanych polsko-ukraińskich; wysiedlenia te miały się odbyć głównie na Ziemie Odzyskane. „Szacuje się, iż w wyniku akcji wojskowej rozbito siły UPA w liczbie 1500 ludzi oraz uwięziono 2 900 aktywnych lub domniemanych członków OUN, a przesiedlenia objęły ponad 140 tysięcy osób cywilnych. (…) w dalszym ciągu budzi liczne kontrowersje i jest różnie interpretowana przez historyków, z których część twierdzi, że jej głównym zadaniem nie było zniszczenie UPA – wskazują oni m.in. na fakt, iż objęła ona również obszary, gdzie UPA w ogóle nie działała”. W wyniku tej akcji opustoszało wiele miast, miasteczek i wsi, lub zostały one zajęte przez ludność rdzennie polską. Takim sposobem wiele zabytków kulturowych i sakralnych ludności prawosławnej zaczęło niszczeć i popadło w ruinę – wystarczy spojrzeć na poniższe zdjęcie:









      Kilkadziesiąt lat później fikcyjna młoda dziennikarka – główna bohaterka powieści Dante na tropie – zjawia się w raczej małym miasteczku Solcu, na jego obrzeżach kupuje podupadający dworek z wielkim i zaniedbanym ogrodem, inwestuje majątek (skąd ma tyle pieniędzy?) w gruntowny remont domu oraz obejścia, w celu oswojenia całkiem sympatycznej samotności kupuje wyżła weimarskiego, daje mu wdzięczne imię „Dante” i ślepa na wścibskie oraz pytające spojrzenia obcych, nie zamierza się z nikim zaznajamiać. Gdyby nie sympatyczny ogrodnik Tomasz, który przypadkiem staje się i jej ogrodnikiem oraz bezpośrednia rehabilitantka Magda pewnie zapomniałaby, jak należy posługiwać się językiem. Bo późniejsza praca w miejskiej bibliotece nie dostarcza zbyt wielu ku temu okazji. Po dwóch latach rytmu: dom-ogród-spacer z psem-biblioteka-niezobowiązujące pogaduchy z Tomaszem i Magdą, w życiu Anny Drozd następuje wyrwa. Podczas jednego z tych długich i męczących (Annę, bo Dante jest nie do zdarcia) spacerów pies przynosi w pysku makabryczne znalezisko: ludzki palec ze zniekształconym paznokciem. Oniemiała, zszokowana i pełna obrzydzenia Anna biegnie z doniesieniem na komisariat policji, tam składa zeznania, a później wskazuje funkcjonariuszom miejsce dokonania „znaleziska”. Tylko, że zamiast palca policja znajduje w krzakach zwłoki – i to samego ogrodnika Tomasza.
      I akcja powieści jest już zawiązana. Annę ogarnia pasja „węszenia” (nauczyła się tego chyba od psa), szperania, dociekania i (mając w pamięci znalezisko psa - czemu policja nie chce poważnie potraktować tego doniesienia?) poddawania w wątpliwość wynik sekcji zwłok, która głosi, że ogrodnik zmarł na zawał. Okoliczności nieprzyjemne, ale budzą bohaterkę do życia; niczym wytrych otwierają ją na świat zewnętrzny, każą przyglądnąć się otoczeniu – miastu oraz ludziom i na własną rękę szukać odpowiedzi na kolejne pytania. Bo choć pewien policjant raz po raz do niej zagląda, zadaje kolejne pytania i nawet odzież wierzchnią ogląda nie widać jakiejś szczególnej aktywności służb śledczych. Dlaczego? Pytanie za pytaniem.
      I jakby tło dla tych raczej detektywistycznych ruchów, szykuje się Annie-bibliotekarce możliwość płomiennego romansu z lokalnym przystojniakiem, poznaje kolejne osobistości miasta i gwałtownie rozwija się jej życie towarzyskie, czego przejawem jest nawet jej nowy image. Tylko, że ta nowa codzienność wcale nie osłabia podejrzeń bohaterki. Bo wciąż nie wierzy w zawał Tomasza. I wie, że znaleziony palec był palcem naprawdę. A kiedy umiera wieloletni przyjaciel ogrodnika i pewna pensjonariuszka DPSu ma pewność, że „coś tu jest nie tak”. Tylko jak to się ma do plotek i faktów o: niewiernej żonie, bajecznym majątku, wieloletniej pracy na wyjeździe, kłótniach ojca z wybuchową córką, tajemniczym Ukraińcu, przez lata prowadzonym notatniku, kilku tajemniczych włamaniach, rozbitej głowie doktora, umierającym fryzjerze, nielegalnym wysypisku śmieci, starym domu z mrocznymi sekretami w piwnicy i miłosnych listach szanowanego nauczyciela? Ja już wiem, ale… nie powiem:)
      Bo Dante na tropie jest tak ładnie napisaną powieścią, że warto samemu do niej sięgnąć. To nie jest typowa zagadka kryminalna z wątkiem miłosnym. To powieść o powieści (więc i narracja pierwszoosobowa, bo w końcu Anna pisze o sobie), wykorzystująca motyw opowieści w powieści o powieści (rozbudowana budowa szkatułkowa), żonglująca zgrabnymi podsumowaniami/puentami, szczyptą humoru i ironii (na przykład: „Kupię sobie kości wędzone na kapuśniak. Mam ochotę na kapuśniak i na nową porcję plotek” (s. 69); „A potem, kiedy już przestaję panować nad sobą, robi ze mną takie rzeczy, które nie nadają się do książki, a już na pewno nie do kryminału. (s. 211)), wprowadzająca retrospekcje i nawet rozdrapująca bolące rany z historii kraju. Bo tu się okazuje, że Wielka Historia dotyka zwykłych ludzi, to oni są jej pionkami, ofiarami i motorniczymi; nie można mówić o przeszłości narodów bez mówienia o losach jednostek. Ale kiedy stajemy się ofiarami, fanatykami wręcz swojej przeszłości, kiedy ogarnia nas szał wyrównywania rachunków w imię hasła „oko za oko”, kiedy z amoku czynimy nasz chleb powszedni zaczyna się dziać kolejna tragedia. Bo jak zobaczymy na przykładzie Dantego…  sielanka może zamienić się w makabrę. Te początkowe partie powieści, bardzo ciepłe, dziewczęce, błogie niczym nie zapowiadały tak krwistego i wstrząsającego finału. I nawet wątek romansowy – rozbudowany, ale nie natarczywy, pozbawiony wulgaryzmu czy ckliwego patosu (o które w romansach bardzo łatwo) blaknie w konfrontacji z brutalną prawdą.
      Nie powiem, w powieści widzę kilka minusów: ta „płaczliwość” Anny ilekroć wierny Dante ratuje ją z kolejnych opresji, ta jej raczej bierność (lub nieprzekonujący sprzeciw) ilekroć „wybranek” próbuje uczynić z niej typową panią domu i matkę swoich dzieci… - do mnie to nie przemawia…  Tylko, że te subiektywne uwagi i tak giną w gąszczu pozytywów.
     Bo po rozwarstwionym narracyjnie, po wielopoziomowym, wielowątkowym „Odpływie” oraz depresyjnym, przygnębiającym, schizofrenicznym i niepokojącym „Śnie i …” warto sięgnąć po dobrze rozpisaną powieść dla kobiet. Może mógłby powstać ciąg dalszy? Pytań bez odpowiedzi sporo – najbardziej ciekawi mnie kwestia wielkiej miłości nauczyciela i tajemniczego byłego chłopaka Magdy. No i może dorobimy się polskiej wersji Erici Falk i Patrika Hedstroma? Kto wie:)?

ZA MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ

Wyzwanie 2.
Informacje historyczne oraz zdjęcie cerkwi pochodzi ze strony: http://pl.wikipedia.org/wiki/Akcja_%E2%80%9EWis%C5%82a%E2%80%9D. 

Komentarze

  1. Ciekawa fabuła, wygląda na to, że się skuszę...

    OdpowiedzUsuń
  2. Juhu, ta ksiązka jest w drodze do mnie, ale się cieszę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Powiem szczerze, że do tej pory czytając recenzje tej książki nie czułam się nią zainteresowana, a Ty sprawiłaś, że patrzę na nią łaskawszym okiem. Wydaje się wielowątkową, dobrze napisaną powieścią, a takie lubię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę się cieszę, że Ci się spodobało:) Bałam się, czy aby nie za dużo/zbyt szczegółowo o wszystkim nie opowiedziałam...

      Usuń
  4. Bardzo podoba mi się Twoje spojrzenie na tę książkę i podejście od tej drugiej, mniej oczywistej strony. Poruszyłaś zupełnie inne kwestie niż ja, bardziej skupiając się na tle historycznym i pobudkach będących motorem dla całej intrygi. Świetnie czyta się czyjąś opinię na temat tej samej powieści, szczególnie jeśli dotyka ona odmiennych zagadnień.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz