„Matka Narodu, Matka Narodu Niemieckiego!” (s. 88)
Jest taki rodzaj książek, że choć niewielkich rozmiarów,
zapadają w pamięci, że niosą sobą mocne treści, że ich wymowa nie pozwala
przejść obojętnie, że trzeba się nad nią zastanowić, zweryfikować, a nawet
wnioski wysunąć. Do takich książek należy „Magda” – historia burzliwego życia
żony Goebbelsa (szefa propagandy III Rzeszy) i historia jej fanatyzmu, obsesji
i ideologicznego zaślepienia.
Na wstępie trzeba powiedzieć, że „Magda” nie jest typową biografią,
nie jest tekstem dokumentalnym i czysto faktograficznym. Jak napisano w „Posłowiu” – sporo w niej faktów i
sporo fikcji. Trudno jednoznacznie je od siebie oddzielić (choć najbardziej
zmyślone wydają się być dialogi – bo kto dziś może przytoczyć rozmowy prowadzone
w domu Goebbelsów, w bunkrze Hitlera czy podczas uroczystych kolacji?), ale
razem dają spójny obraz tego, kim była „Matka Narodu, Matka Narodu
Niemieckiego!” (s. 88), która z zimną krwią, stoickim spokojem i precyzją
zamordowała szóstkę swoich dzieci.
Więc kim była? Według mnie z książki Mike Ziervogel wyłania
się kobieta zimna, dumna i wyniosła, ukształtowana przez prostą, nieudolną
wychowawczo matkę; kobieta która podpory życiowej szukała co rusz u innego
mężczyzny; Magda to dziewczyna, w której wpojone przez zakonnice: skromność,
asceza, pokora i wyrzeczenie mieszają się z potrzebą indywidualizmu,
niezależność oraz z przekonaniem o własnej wyjątkowości. Magda to kobieta, o
wybujałym ego, która zawsze chciała być KIMŚ - niezależnie, czy w oczach
kolejnego opiekuna, czy jako członkini organizacji społecznej; zawsze chciała
być na czele, coś znaczyć, być wzorem i być doceniana; to kobieta która – śmiem
twierdzić – walczyła z jakimś kompleksem niższości, pragnęła go za wszelką cenę
zniwelować/zrekompensować; okazała się być zimna – pierwszy mąż długo z nią nie
wytrzymał, odszedł zabierając ich wspólne dziecko (jak się okazało, to jedynie
dziecko Magdy Goebbels, które przeżyło wojnę i doczekało starości), okrutna, kapryśna
(co mogło być początkiem późniejszych, nie do wytrzymania migren), wyniosła,
pogardliwa względem słabszych, prostszych, mniej zamożnych (bo przepych i wygodę
Magda lubiła i to bardzo) oraz bardziej uczuciowych - początkowo oczarowany nią
Goebbels szybko zrozumiał, że kobiecego ciepła oraz zainteresowania szukać musi
w ramionach innych pań. Bo do szpiku kości przesiąknięta i zafascynowana
faszyzmem żona ma jedynie cel, misję do spełnienia – chce dać początek czystej
rasie aryjskiej, chce być wzorem dla wszystkich matek narodu niemieckiego, ma pokazać,
co to znaczy być wierną sługą swojego Fuhrera i na swoje kobiece możliwości
wypełnić jego misję…; chce z nim budować nowy świat i nowy porządek… Takim
sposobem ta brzydząca się biologizmem kobieta, rodzi dzieci Goebbelsa na rzecz
doktryny i misji Hillera.
Dzieci było sześcioro. Żadne nie wyszło z tajnego bunkra,
który początkowo miał zapewnić bezpieczeństwo, schronienie i izolację od tego pogrążającego
się w coraz większym szaleństwie świecie. A przyniósł śmierć. Były w nim i
„miłe” chwile – przygotowania do ślubu Fuhrera, możliwość odbycia kilku
spacerów „na górę”, przytrafiające się nieoczekiwanie pierwsze w życiu
zakochanie… A później zrobiła się jeszcze bardziej napięta atmosfera,
żołnierze-ochroniarze bywali coraz bardziej pijani, wielki wódz bywał jeszcze
bardziej (jeśli to możliwe) rozdrażniony i nieprzyjemny, a i tlenu zaczynało
brakować. To wszystko aż do pamiętnego
wieczora, kiedy to Magda Goebbels wkroczyła do kuchni, jakby nigdy nic podała
dzieciom zagrzane wcześniej mleko i zmęczone odesłała do łóżek. A kiedy
upewniła się, że środek nasenny zadziałał, wsunęła każdemu do ust kapsułkę,
główki przystroiła białymi wstążkami i spokojnie patrzyła, jak jej dowody wiary
w misję Fuhrera i jej uczestnictwo w niej powoli gasną… Nawet ojciec nie miał
szansy z dziećmi się pożegnać.
W warstwie budowy i narracji „Magda” to też książka
nietypowa. Każdy z rozdziałów (8 ich) ma inną formę i rytm opowiadania.
Pierwszy to wspomnienie popołudnia w domu Goebbelsów sprzed ucieczki do tajnego
bunkra; drugi – wspomnienia Magdy z jej późnego dzieciństwa, w których dominują
wydarzenia ze szkoły zakonnic; w trzecim
głos otrzymuje matka Magdy i jest to jej zeznanie przed komisarzem
badającym zbrodnie wojenne; czwarty to zapis fascynacji Magdy ideologią
nazizmu, a już przede wszystkim pasji, zaangażowania i poczucia misji, jaką
przejęła od Hitlera; piąty to fragmenty dziennika Helgi – najstarszej córki
Magdy – z którego możemy dowiedzieć się o życiu w bunkrze; szósty – to z
precyzją i drobiazgowością narratora trzecioosobowego przedstawienie
okoliczności i sam akt zamordowania dzieci przez matkę; siódmy – to bardzo
sugestywna wizja życia po wojnie zrodzona w głowie Goebbelsowej; ostatni – opis
przyozdabiania (na dowód czystości i niewinności) dziecięcych główek białymi
wstążkami; z Magdą roztajemy się, kiedy - wraz z mężem - powolnym krokiem,
udaje się do tajnego pokoju Fuhrera…
A resztę znamy z
lekcji historii…
ps - warto zwrócić uwagę na rozmazany fragment zdjęcia z okładki - widnieje na nim cała rodzina Goebbelsów z najstarszym (z pierwszego małżeństwa) synem Magdy; zdjęcie jest fotomontażem - to to ujecie:
(zdjęcie pochodzi ze strony:http://pl.wikipedia.org/wiki/Harald_Quandt)
Wiele słyszałam o Goebbelsie, ale o jego żonie prawie w ogóle. Z chęcią sięgnę po tę książkę.
OdpowiedzUsuńhttp://ksiazkioczamidomi.blogspot.com/