„Teraz widzę, że tragedie nie zawsze spadają niczym grom z jasnego nieba. Czasem nadciągają niczym zła pogoda, podkradają się i zostają na dłużej, z każdym mijającym dniem przybierając na sile. (s. 49 -50)
„Wszystkie szczęśliwe
rodziny są do siebie podobne, każda nieszczęśliwa rodzina jest nieszczęśliwa na
swój sposób”*. Tak jedną ze swoich najważniejszych powieści rozpoczął Lew
Tołstoj. Ale jest to zdanie, które mogłoby rozpoczynać wiele innych powieści
(może dlatego, że tak naprawdę jest banalne/oczywiste?). Między innymi „Buźkę”.
Jest to kolejna książka Hannah opublikowana przez WL i - wzorem
poprzedniej - cieszy się ogromną popularnością.
Jak można przeczytać na
okładce, to historia matki, której zamieniono dziecko, która szaleje z
rozpaczy, bo to znalezione w łóżeczku nie jest – według niej - jej dzieckiem,
której nikt nie wierzy – nawet policja, którą wszyscy podejrzewają o depresję
poporodową i która następnie - wraz z tym „zastępczym dzieckiem” (tytułową
Buźką), tuż przed planowanymi badaniami DNA – znika. I to nie jest tylko
opowieść o poszukiwaniu zaginionych – to opowieść o próbie przeniknięcia w
umysł wszystkich głównych bohaterów, o próbie zrozumienia ich zachowania i
zrozumienia, kto w tej skomplikowanej układance jest ofiarą a kto oprawcą. Od pierwszych
stron czytelnik zadaje sobie pytania typu: Kto tu kim manipuluje? Kto komu coś
wmawia? Ktoś wszystko zostało z góry ukartował?
Ktoś świadomie robi wariatkę z prostolinijnej i prostodusznej
dziewczyny? Może to ona właśnie prowadzi
jakąś perfidną grę z rodziną? Czyja postawa jest kłamstwem? A może opisywane wydarzenia
są wytworem wyobraźni chorej kobiety? Bo trudno uwierzyć, że wszyscy z jej
otoczenia mogą być tak bardzo źli, kierowani zmową i intrygą: i teściowa ze swą
obsesję kontroli, i mąż ze sprawnie skrywanymi emocjami i dopracowaną postawą
dżentelmena, i mający stać na straży prawdy oraz porządku policjanci, jak i
zafiksowana na punkcie swojej pracy w ośrodku medycyny niekonwencjonalnej
koleżanka młodej matki.
A rysy charakterologiczne bohaterów są niewątpliwie mocną
stroną tej książki. Każda z postaci ma silną osobowość, każdy z nich jest inny,
nikt nie jest tzw. przeciętniakiem, każdego ukształtowały konkretne, trudne, a
czasem nawet traumatyczne, wydarzenia z przeszłości i równie niełatwa teraźniejszość,
każdy mówi swoim głosem, każdy jest oddzielnym typem i indywidualistą – nawet jeśli
ma się wrażenie, że został przez kogoś zdominowany, w finale dominacja ta
okazuje się tylko pozorna i tymczasowa.
Tych skomplikowanych, toksycznych, owianych tajemnicami z przeszłości
i niedopowiedzeniami relacji (głównie rodzinnych) nie odbieralibyśmy jako ciąg
gry i manipulacji bohaterów z bohaterami (każdego z każdym) gdyby nie ciekawy
sposób narracji. Jest ona dwutorowa. Jednym z opowiadaczy jest narrator
trzecioosobowy, który prowadzi czytelnika po tropach zawiłego, wielowątkowego i
początkowo nieprzekonującego policyjnego śledztwa. Drugi narrator jest pierwszoosobowy
i jest nim główna bohaterka – zrozpaczona matka. Jej relacje są bardzo
emocjonalne, czasem chaotyczne, pełne nerwowych monologów wewnętrznych, które
nie zawsze czynią z niej wiarygodnej poszkodowanej i cierpiącej matki.
Podsumowując należy powiedzieć, że „Buźka” to książka mówiąca
o macierzyństwie trudnym i pełnym niejednoznacznych pytań, o nie zawsze
czystych relacjach międzyludzkich, o skomplikowanych, wielopoziomowych i
zawiłych układach rodzinnych; to książka która niczym toksyczna rodzina wsysa
czytelnika w swoje opowieści i wątki. Ja polecam. Czas z „Buźką” to godziny
emocji i intelektualnej rozrywki.
Chodzi za mną ta książką od jakiegoś czasu. Tyle dobrego słyszę też o twórczości autorki, a jeszcze nic nie przeczytałam, myślę, że czas najwyższy to nadrobić.
OdpowiedzUsuń