…z mrocznych głębin może się coś wynurzyć i nawiedzić człowieka.*
Uwielbiam kryminały. Są tuż za tzw. klasyką literatury (i to
nieważne, czy mówmy o „Sienkiewiczach”, „Mickiewiczach” czy o Woolf, Saramago…)
i za literaturą faktu (biografiami, reportażami, listami…). Najbardziej lubię
kryminały w stylu powieści detektywistycznej (lub te zawierające jej główne
cechy): punkt wyjścia – morderstwo, któremu poświęca się mało miejsca, chodzi o
sam fakt, bez rozdrapywania jego szczegółów, główny temat – znalezienie i
ukaranie sprawcy, którego pobudki najczęściej są płytkie, próżne i moralnie
niskie, główny bohater – inteligentny, przebiegły, sprytny, nawet oschły w
obyciu, kierujący się dedukcją oraz intuicją śledczy (może mieć pomocnika/-ków
lub i nie, może być profesjonalistą lub i nie), miejsce akcji – zamknięta,
odizolowana przestrzeń, zamieszkała przez stałą grupę, do której nikt nie
dołącza i której nikt nie opuszcza, to w niej należy szukać winnego, narracja –
pełna retrospekcji dających kompletny obraz teraźniejszości i skrupulatnie, jak
po nitce, przybliżających do rozwikłania sytuacji, wątki poboczne – skromne (o
ile nie zawierają aluzji do tego głównego), by nie odciągać uwagi od istoty
rzeczy, rozwiązanie akcji – zawsze na końcu, cała intryga powieści polega na
szukaniu, szperaniu, snuciu domysłów, którym podporządkowane są znajdowane
później (i zawsze celnie) dowody.

„Ulica…” to taki kryminał, który czyta się szybko (tom 2. pochłonęłam
za jedno deszczowe popołudnie), który wciąga, przy którym mówi się sobie:
Jeszcze tylko jedna strona, od którego nie chce się człowiek oderwać, przy
którym samemu szuka się winnego i próbuje przejrzeć jego intencje… A kiedy
przeczyta się już ostatnią stronę, rodzą się żal i ulga – żal, bo to koniec i już
nic niesamowitego z tymi wszystkimi bohaterami nie przeżyjemy, a ulga, bo winny
został znaleziony oraz moralnie osądzony i ukarany.
To druga, jaką miałam okazję przeczytać, powieść z Verą w
roli głównej (filmy oglądnęłam wszystkie wyemitowane przez Ak+; „Ulica…”
również jest sfilmowana) i liczę, że nie ostatnia. To książki, z którymi
czytelnik dobrze się bawi, przemierza meandry i zakamarki ciemnych ludzkich
spraw oraz gimnastykuje umysł – bo każdy z nas, choć przez chwilę, może być
Verą.
* A. Cleeves, Ulica milczenia, t. 2., tłum. S. Rek i M.
Stefaniuk, Warszawa 2015, s. 76.
ZA MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ:
KSIĄŻKA BIERZ UDZIAŁ W WYZWANIU:
Cenię kryminały mniej więcej z tych samych powodów. Czuję, że polubię Mistyczną Meg:)
OdpowiedzUsuńJa też uwielbiam kryminały. A na deszczowe popołudnie są idealne.
OdpowiedzUsuńKryminały/thrillery to jest mój ulubiony gatunek. :)
OdpowiedzUsuńNa pewno zajrzę do tej serii jak polecasz :)
Widziałam, że w Matrasie chyba jest promocja ;)
Serialu niestety nie widziałam :(
Z chęcią sięgnę po książkę.
OdpowiedzUsuńJeju, jak wiele jest kryminałów, o których nie mam pojęcia! A ten wygląda na ciekawy kąsek. :) Myślę, że ten tytuł dopisze sobie do listy poszukiwanych. :) Tytuł jest intrygujący, zapowiada wielką ciszę przed wielką kryminalną burzą! :)
OdpowiedzUsuń