(…) ciemne chmury moralnych dylematów (…) s. 224.
Są książki, w których niby nic się nie dzieje, nie ma wartkiej
akcji, nieoczekiwanych zwrotów w fabule, a przyciągają i czytelnik zostaje z
nimi już od pierwszej strony.
Taka sytuacja spotkała mnie w kontekście „Niewypowiedzianych słów”.
To też nie jest powieść w moim stylu: lekka, przewidywalna, oczywista, bez wartkiej
akcji - jak ja to mówię: babska obyczajówka. Ale jest „coś” w tej powolnej,
sennej, jednoznacznej i pozbawionej punktu kulminacyjnego opowieści - „coś”, co
przyszpila i pozwala tę dość banalną powieść dokończyć.
Jej głównymi bohaterami
są cztery, prawie 40letnie, osoby – dwie pary: małżeństwo farmaceuty i okulistki
oraz szkolnej pani pedagog i muzyka sekcji perkusyjnej orkiestry operowej. Są banalni, przewidywalni i dość płytcy, ale uwikłani
w różne relacje społeczne: z toksycznymi rodzicami i takimż bratem, pełnymi
roszczeń i oczekiwań teściami, trudnymi podopiecznymi, wścibską i nadopiekuńczą
matką muszą skonfrontować się z sobą samymi, z sobą nawzajem i z otaczającą
rzeczywistością. Najtrudniejszym wydaje się ten moment, kiedy jasno sobie
uświadamiają, że to-nie-tak-miało-wyglądać, nie-takie-miało-być: kariera,
status społeczny, relacje rodzinne i związki z najbliższymi. Najtrudniejszy jest
ten kryzys – bo konflikt można przeczekać i rozwiązać, a jak uporać się z
uporczywym przekonaniem, ze jest się nie tu, gdzie być się powinno i nie z
tym/tą, z którym/-rą się powinno? Jak przejść przez kolejny dzień z
przekonaniem, że popełniło się błąd i wciąż się odczuwa gorycz rozczarowania?
Jak
to bywa w typowych powieściach obyczajowych, ścieżki głównych bohaterów się krzyżują,
każde z nich odkrywa nieznane do tej pory oblicze intymnej relacji z drugim
człowiekiem, każde z nich uczy się otwartości i szczerości w mówieniu o własnych
pragnieniach oraz potrzebach. Może to wszystko jest i naiwne: to oczywiste
wchodzenie w nowe relacje, zadomowienie się w nich, rychłe przekonanie, że
to-jest-właśnie-to, niezdradzanie się przez innymi z tym nowym stanem
emocjonalnym, ale bardzo życiowe i prawdziwe wdaje się stanie na skrzyżowaniu,
dokonywanie rewizji, cierpkość zawodu i rozczarowania – bo jakże często
oczekiwania leżą pod ciężarem rzeczywistości oraz nie wytrzymują konfrontacji z
nią? A każda z tych postaci otrzymała nie to, na co liczyła. Tylko czy to-nowe
na pewno jest lepsze od tego-starego? Na pewno ono ma napisać ciąg dalszy
scenariusza życia? Z takimi właśnie dylematami zmagają się Łucja, Hanna, Andrzej
i Mariusz.
I choć ich historia nie należy do literatury ambitnej, nie jest
arcydziełem narracji i nie grzeszy ogólnymi mądrościami czy prawdami życiowymi, warto ją przeczytać, bo – odniosłam takie wrażenie – dość blisko jej do
zwykłego, nawet szarego, życia zwykłych ludzi.
ZA MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ

Piękna recenzja książki, której tematyka, tylko z pozoru wydaje się banalna, bo kryje problemy i dylematy bliskie każdemu z nas.
OdpowiedzUsuńCzasem ma się ochotę na coś mniej ambitnego (a to przecież nie musi oznaczać coś bardzo słabego), żeby pobyć trochę z normalnymi ludźmi wśród normalnych, codziennych problemów. I nie ma w tym nic złego. I ja się na to łapię, i na książkę też :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Czasem dobrze jest przeczytać coś innego. Ja też lubię taką odskocznię :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Czasami właśnie w takich niepozornych książkach można odnaleźć wiele dobrych treści.
OdpowiedzUsuńSłyszałam o niej tyle dobrego! Muszę ją przeczytać, bo od razu mnie sobą zauroczyła :)
OdpowiedzUsuńJustyna z livingbooksx.blogspot.com