Czy można wierzyć w sny pisarza? (s.81)
Tym razem autor skupił się na losach Juan Diego,
który część swojego życia spędził na meksykańskim wysypisku śmieci. Obdarzony
wyjątkowym talentem sam nauczył się czytać, opanował język angielski,
pośredniczył między światem a swoją siostrą-telepatką, tłumacząc jej dziwną
mowę, przy pomocy której komunikowała się ze światem. Ten niezwykły chłopak kolegował się z dostarczającym mu książki
jezuitą, opiekował się siostrą, uległ wypadkowi, wyjechał z Meksyku do Stanów, został
bardzo popularnym i poczytnym pisarzem, mimo kalectwa spotykał fanów,
zatrudniał asystentów, wiódł nie-jałowe życie erotyczne, podróżował. Ale tak
naprawdę to nie losy i barwne życie Diega są istotą tej opowieści.
Bohatera
poznajemy podczas odbywanej z honorowych pobudek podróży do Filipin. Ta
wyprawa – i odstawione leki – budzi w nim uśpione wspomnienia z najodleglejszej
przeszłości, sprawia, że w rzeczywistości Diego odbywa dwie podróży: do Azji
oraz w głąb siebie i swojej przeszłości. Pozwala mu to ocenić sukcesy i
porażki, smutki i radości oraz powodzenia i rozczarowania. I wraz z
czytelnikiem odkrywa, że klęska nie zawsze jest tam, gdzie się jej spodziewamy,
że trudy nie są przekleństwem i można tęsknić nawet za skrajnie ciężką
przeszłością, próbując ją nawet ożywiać. W tej pełnych retrospekcji wspomnień,
przeskoków myślowych, wyrwanych z kontekstu skojarzeń narracja tak została
poprowadzona, że w losach Diega fikcja jego literatury i wyobraźni ściera się
ze wspomnieniami i prawdziwym życiem. Tym samym okazuje się, że w drugiej
połowie swego życia bohater cały czas nosi w sobie dziecko wysypiska i brata
telepatki, a to, co później mu się przytrafiło może być napisaną życiem powieścią,
ścieraniem i uzupełnianiem się teraźniejszości, przeszłości i fikcji.
„Aleja tajemnic” nie jest powieścią o kryzysie
twórczości, o pisarstwie, o warsztacie pracy, ani o skutkach
chcianej-nie-chcianej popularności. W rzeczywistości to opowieść o pielęgnacji
tego, co nas zbudowało, o zespoleniu z korzeniami, o sile czynników
kształtujących tożsamość, istotę tego, co sprawia, że się jest takim a nie
innym człowiekiem. I jest to powieść tak zgrabnie skonstruowana, że staje się
świetną książką z nutą mądrości życiowej, a nie mądrością przysypaną banalną opowiastką.
ZA MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ
WYDAWNICTWU PRÓSZYŃSKI I S-SKA

Ps - był konkurs jest i wynik:)
Intuicją najbliższą fabule powieści wykazała się Agnes C. - autorka wpisu już podała adres korespondencyjny, książkę od Wydawnictwa Prószyński i S-ka wyślę w okolicach środy.
Przy okazji informuję, że bliżej wakacji będzie konkurs z nagrodami ode mnie - dwoma nowiutkimi, pachnącymi jeszcze księgarnią książkami lekkimi, odpowiednimi na urlopowe leniuchowanie:)
Tak okładka mnie skutecznie odstrasza :) Pozdrawiam Pośredniczka
OdpowiedzUsuńSłyszałam w audycji radiowej, że to bardzo wartościowy autor, ale wypowiem się jak przeczytam. Od której książki radzi mi Pani zacząć?
OdpowiedzUsuńBardzo cenię twórczość Irvinga, jego powieści to nie tylko genialna rozrywka (autor przecież nie stroni od absurdalnego humoru), ale także pełne emocji dramaty i różnorodna paleta pełnokrwistych bohaterów. "Aleję tajemnic" czytało mi się dobrze, jednak to już zbyt hermetyczny Irving, korzystający przede wszystkim z wcześniejszych powieści, grający z czytelnikiem. Ta powieść, choć jest dobra, nie może się mierzyć z "Światem według Garpa" czy "Regulaminem tłoczni win".
OdpowiedzUsuńNie powinno się oceniać książki po okładce, ale ta rzeczywiście nie zachęca do przeczytania :) Cieszę się, że moja odpowiedź w konkursie okazała się być tą najlepszą. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńBardzo interesująca opinia a co za tym idzie zachęcająca do sięgnięcia po tę książkę. A ja jeszcze nie znam Irvinga.....ciekawa jestem czy moja biblioteka go posiada.....
OdpowiedzUsuń