"Jeśli postać Chrystusa nie oświeca, to oślepia". s. 118.



          Już obiegowym stwierdzeniem stała się teza, że kultura judeochrześcijańska, etyka i filozofia z niej wyrosłe (na przykład pojęcie własności u świętego Augustyna) na dobre wpisały się w kulturę, myśl filozoficzną a nawet społeczną Europy. Echem mocnego przyjęcia się chrześcijaństwa na Starym Kontynencie były wyprawy krzyżowe, popularność powieści o świętym Graalu, średniowieczny uniwersalizm, wprowadzenie pojęcia „dualizm”, czy mocno dziś rozwinięta nauka społeczna Kościoła. Nie dziwi więc, że o chrześcijaństwie, jego podstawach, wpływie na szeroko pojęte etykę, kulturę z tym wszystkim, co się z nią wiąże wypowiadają się teolodzy, socjolodzy, historycy sztuki, teoretycy literatury, literaci… (wymieniać można by tak bez końca) – bez względu na to, czy są wierzący czy nie. 
          Z tego typu sytuacją mamy do czynienia w „Królewskie” Emmanuela Carrere - francuskiego pisarza związanego ze światem filmu. 
         Ten dość obszerny tekst można z grubsza podzielić na dwie części: wspomnienia autora na temat własnych kontaktów z chrześcijaństwem, o jego nawróceniu i drodze do agnostycyzmu oraz część historyczna próbująca zrekonstruować początki chrześcijaństwa i losy pierwszych chrześcijan. Wszystkie te opowieści próbują odpowiedzieć na pytania: Co stoi u podstaw wiary i potrzeby ludzi, by w coś wierzyć? Jak w praktyce narodziło się chrześcijaństwo? Co wpłynęło na jego popularność? W jaki sposób wieść o nauce Jezusa obiegła tak szybko tereny dawnego państwa rzymskiego? Co na pewno wiemy – wg przekazów historycznych i badań archeologicznych - o apostołach, uczniach Jezusa i Ewangelistach? Skąd ta wielość języków biblijnych i jak to się ma do faktu, że to Rzym podbił Grecję a nie na odwrót? W jakich realiach starożytnego Rzymu rodziła się nowa religia? Czy przekazy (czasem wręcz legendarne) o tłumaczeniach Biblii można uznać za wiarygodne (i ile prawdy w tych legendach)? Jak ta ówczesna wiara, granicząca z intelektualnym przeświadczeniem o pewności w słowo i posłannictwo Jezusa, ma się do dzisiejszej laicyzacji i co z tamtej ufności dziś zostało? 
        Autor również z całą surowością i rzeczowością badacza wyposażonego w solidne narzędzia intelektualne (w tym skupienie i uwagę) przeoruje tekst biblijny nie tylko jako źródło wiary, ale jako tekst literacki: porównuje narratorów, style, osoby mówiące, rzeczowo wykazuje, kiedy który mówiący mówi o sobie (również) a kiedy się chowa, pozostając jedynie narzędziem do przekazywania informacji. Będąc „(…) niepoprawnym historykiem (…)” - jak sam o sobie mówi (s. 520) – próbuje zrekonstruować niektóre sceny biblijne, zrozumieć ich sens i rangę, wytłumaczyć, dlaczego o niektórych scenach z życia i nauczania Jezusa nie mówią wszyscy Ewangeliści. I odpowiedzi Carrere są czasem zaskakujące. Budzą obawy i zaniepokojenie. 
        Bo oto można wyczytać, że wiara pierwszych apostołów nie spłynęła na nich tak po prostu, nie zawsze była efektem łaski i ufności, że toczyli oni między sobą spory, że nie zawsze rozumieli, co – i dlaczego w taki sposób – ich nauczyciel do nich mówi, że sporo między nimi było czynnika zupełnie ludzkiego (prymat podziwu dla przywódcy nad miłością) wypierającego umiłowanie i podążanie za głosem powołania, do których tak usilnie przekonuje dziś Kościół. 
        Takim sposobem lektura ta wprowadza niemało zamieszania, sieje niepokój i brutalnie podważa bezrefleksyjną wiarę w wykładnię Pisma. I tak samo jak pierwsi wyznawcy czuli się niepewni i skołowani niektórymi słowami i gestami nauczyciela, tak my czujemy się oszołomieni wnioskami płynącymi z kart „Królestwa”. I jak dla mnie nie jest to książka, która podważa naukę Kościoła Katolickiego czy Biblię jako Pismo Święte, lecz książka o tym, że nie wolno wierzyć ślepo i bez zadumy; że mocniejsza, bardziej świadoma wiara może przyjść, jeśli zna się wszystkie aspekty początku tej wiary; że intelektualny świat nie jest w stanie ślepo i bez potężnej naukowej wykładni przyjąć doktryn religijnych (na których w finale i tak pewnie ta wiara się oprze). I jest to książka dla tych, którzy nie boją się nie zawsze grzecznych i ugładzonych wniosków; nie boją się prawdy o odległych, może już zamazanych, raczej przemilczanych początkach. 

PS - A tak swoją drogą, tak na marginesie, to jednak jest jakiś fenomen, że religia zrodzona z takich turbulencji, zepchnięta początkowo na płaszczyznę sekty, zawzięcie zwalczana, popularna głównie wśród biednych i z marginesu społecznego rozlała się na cały świat i wciąż zyskuje wyznawców (tak, wiem – tu nasuwają się inne argumenty, mało chwalebne dla Kościoła….). 


ZA MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ
WSPÓŁPRACA

Komentarze

  1. To interesująca pozycja. Ale wiary nie utwierdzi w czytającym ją skoro sam autor został agnostykiem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mnie zainteresowałaś tą książką.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam i się zachwyciłam. Carrere stawia w nim pytania w taki sposób, że traci się pewność, że wszystko już wie i że wszystko zostało już powiedziane, zmuszając do ponownego zdecydowania, czy wierzymy i czy jesteśmy chrześcijanami.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaintrygowałaś mnie. Nawet bardzo.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz