Piękno trwa, uroda przemija (s. 87).
Książka ta zrodziła się z serii rozmów i luźnych pogaduszek przeprowadzonych
często w czysto towarzyskiej atmosferze między Morandem a Chanel i ma formę
wywiadu-rzeki, w którym jednak nie słychać zadawanych pytań. Ostatecznie staje
się ona jednym rozbudowanym i wielowątkowym monologiem, w którym Coco niby mówi
o swoim dzieciństwie, sieroctwie, talach życie ze zgorzkniałymi ciotkami, o niechęci
do schematycznej edukacji, pierwszych próbach samodzielności, początkach pracy
zawodowej, projektach, wytyczaniu trendów, podróżach, znajomościach z
przedstawicielami sztuk plastycznych (Picasso), aktorami, tancerzami,
literatami, o przyjaźniach wiernych i pozornych. Ale istotą tego wywiadu nie są
koleje życia projektantki, a to jaka ona – jako człowiek – kryje się za tymi
wspominanymi epizodami.
Z tych opowieści wyłania się Coco-tytan pracy, kobieta
obdarzona niesamowitą intuicją i odwagą, nie bojąca się ryzyka – co zawsze
przynosiło pozytywny skutek. W tej rozmowie z Morandem Chanel zdobywa się na sporą
dawkę szczerości, nie ubarwia swojego życia (choć kilka epizodów pomija),
diagnozuje i podsumowuje dekady, w których przyszło jej żyć, a których nigdy
tak do końca nie była uczestniczką, bo ze swoimi radykalizmem i ciętymi
ripostami zawsze stała gdzieś z boku. Mówi: Rok 1914 to wciąż był 1900, a 1900
to wciąż jeszcze Drugie Imperium, ze swoim upojeniem łatwymi pieniędzmi,
włóczeniem się od stylu do stylu, romantycznym czerpaniem ze wszystkich krajów
i wszystkich epok (…) – s. 51, lub: Kobiety powinny starzeć się z naszą epoką,
a nie ze swoją – s. 89 oraz: Dziesięć kolejnych lat i nie będzie już prawie w
ogóle salonów krawieckich: pozostaną tylko krawcy salonowi (…) – s.92. Nie boi
się osądzać też siebie: To samotność nasyciła mój niedobry charakter,
zahartowała moją dumną duszę i mój mocne ciało. Moje życie jest historią – a często
dramatem – kobiety samotnej, jej nieszczęść, jej wielkości, tej nierównej i
pasjonującej walki, którą musi toczyć przeciwko uwodzeniu, słabościom i
niebezpieczeństwom (…) – s.14, lub: Nienawidzę się uniżać, zginać kark,
upokarzać się, skrywać, co myślę, podporządkowywać się, robić coś nie po
swojemu - s. 17. A dalej: Zdarzało mi się bowiem gubić. Na przykład w labiryncie własnej
legendy (…). Życie legendy jest trudniejsze niż życie jej bohatera - s. 18 –
20. Można tak przytaczać i przytaczać…. Choć według mnie najmocniejszy wydaje
się ten fragment: Ubierałam cały świat, a on chodzi dziś całkiem nagi – s. 204.
Już tych kilka zdań pokazuje zawziętą, hardą, dumną i pełną konsekwencji
osobowość Chanel. I śmiem twierdzić, że połączone z odwagą, skłonnością do ryzykanctwa i dystansem do zastanego świata czy
jego układów stały się receptą na sukces w wykonaniu Coco Chanel.
Nie jestem pasjonatką
mody. Nie znam się na niej. Nie śledzę trendów czy nowinek. Ale fascynują mnie
wielkie, głębokie i wielowymiarowe osobowości. I do niech na pewno zaliczyć
mogę Coco Chanel. To ta specyficzna intuicja sprawiła, że do dziś się z nią
liczą i do dziś podążają za jej estetyzmem.
A „Czar Chanel” wyjaśnia, jak do
tego doszło.
ZA PRZECZYTANIE KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ:
U mnie czeka na półce ;) już nie mogę się doczekać, kiedy przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńTo nie jest mój czas na czytanie biografii, jednak zawsze chętnie czytam o nich u Ciebie. :-)
OdpowiedzUsuńNie jestem jakąś szczególną fanką Chanel, więc odpuszczam ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Czytaninka
Wykreowała styl, którego jestem wielką fanką.
OdpowiedzUsuńSzczególnie zawsze darzyłam wielka sympatią prochowczyki, których dzisiaj kupić sobie nie można....
Miała ogromny talent i cechowała ją wielka determinacja, ale musiała również kochać to czemu poświęciła swe życie.
Mam inną książkę o jej stylu jeszcze nie czytaną, ale i tę chętnie bym przeczytała......powróciłabym do czasów, w których śledziłam różne trendy nie tylko modowe...
Lubię biografię, nawet mam ochotę na tę książkę, ale... ciągle brak czasu. :(
OdpowiedzUsuń