„Gdy jednak tłum ujrzał morderców wraz z ich eskortą granatowo umundurowanej policji drogowej, zamilkł, jakby zdumiony, że mają ludzką postać. Skutych mężczyzn, bladych, mrugających oślepionymi oczami, oświetlił blask lamp błyskowych i reflektorów”. (s. 396)
Listopad 1959 roku w miasteczku
Holcomb w stanie Kansas był wyjątkowo ciepły, słoneczny i bardziej letni niż
zimowy. Ten rolniczy obszar, posegmentowany na areały należące do
poszczególnych farm, zamieszkiwany był przez ludzi ufnych, otwartych, szczerych,
bogobojnych, przyjaźnie do innych nastawionych oraz o starych i sprawdzonych
zasadach moralnych. Naturalnymi zjawiskami było niezamykanie na noc drzwi czy
długie, samotne obchody włości.
Tak dobrze zorganizowaną
społeczność wstrząsnęła prawdziwa tragedia – w połowie listopada wspomnianego
tu już roku właściciel farmy River Valley, Herbert William Clutter, jego żona
oraz dwoje dzieci (syn Kenyon i córka Bonnie) zostali brutalnie zamordowani.
Sytuacja, jaką policja następnego dnia zastała w domu Clutterów, jednoznacznie
dowiodła, że napad był przemyślany, zaplanowany, dopracowany w każdym szczególe
– i wykonany z zimną krwią. W tym momencie rozpoczęło się długie i żmudne
śledztwo, w które zaangażowana została policja z całego stanu. Godziny rozmów z
mieszkańcami Holcom, próby odtworzenia rytmu dnia Clutterów, dotarcie do
wszystkich ich znajomych i pracowników początkowo nie dało odpowiedzi na
podstawowe pytanie: Kto i dlaczego napadł na jedną z najbardziej szanowanych i
najuczciwszych rodzin w okolicy.
Dopiero przypadek przyniósł zmiany.
Bo oto jeden z osadzonych w więzieniu, wysłuchawszy wiadomości w radiu,
skojarzył, że kilka lat wcześniej opowiadał koledze z celi o wymagającym,
pracowitym i uczciwym farmerze z Kansas, który – jak przystało na
sprawiedliwego pracodawcę - nie oszczędzał na premiach dla swych pracowników.
Takim sposobem nastąpił przełom w śledztwie i kwestią czasu pozostało
schwytanie winnych.

Z zimna krwią jest (?) – jak w słowie wstępu zauważył sam autor –
wiernym, zgodnym z rzeczywistością i faktograficznie udokumentowanym
opowiedzeniem tamtych wydarzeń: od dnia poprzedzającego tragiczną noc, przez
czas policyjnego śledztwa, ucieczki i maskowania się przestępców,
skomplikowanego procesu aż po egzekucję. Tak poprowadzona opowieść ma być
niczym innym, jak literaturą faktu – i to w najczystszej postaci, bo jak chciał
zaznaczyć Capote, to właśnie on połączył drogi dziennikarstwa i literatury.
Tekst jest naszpikowany
szczegółami. Czytelnik poznaje daty poszczególnych wydarzeń, nazwiska ofiar,
śledczych, mieszkańców Holcomb i okręgu Garden City oraz losy oprawców – w
najdrobniejszych szczegółach: od dzieciństwa, po burzliwą młodość, więzienne
epizody, kolejną recydywę, po kończący ich życie proces. Łatwo można zrozumieć
pobudki działania nadwrażliwego, niestabilnego emocjonalnie i wewnętrznie
pokaleczonego Perry’ego oraz wybuchowego i surowego Dicka. Bez problemu można
zrozumieć czym Clutterowie zasłużyli sobie na powszechny szacunek i pamięć
całej społeczności.
A to wszystko okraszone jest
językiem suchym, rzeczowym, precyzyjnym, pozbawionym emocji, odtwórczym, bez
cienia komentarza czy autorskiego stosunku do opowiadanych wydarzeń. Informacje
i kolejne szczegóły są tak dozowane i podawane czytelnikowi, że ten nie może
się oderwać od lektury, ani przestać o niej myśleć.
Ale książka Capote nie jest tak
doskonała jakby chciał sam autor. Owszem: oparto ją na faktach; miejsce, czas
zdarzeń i bohaterowie są jak najbardziej prawdziwi, tekst trzyma w napięciu,
bombarduje szczegółami, dozuje najistotniejsze informacje, każe analizować
najdrobniejsze szczegóły, samemu oceniać bohaterów, ale – jak wykazały niedawne
odkrycia – nie jest to taka litera faktu, jakby niektórzy chcieli. Bo okazuje
się, że Capote dokonał ingerencji w niektóre dialogi, rysy charakterologiczne
niektórych postaci, pominął niektóre akta sprawy – a wszystko pewnie po to, by
„źli” byli bardziej wyraziści a „dobrzy” bardziej prawi.
Tym samym Z zimną krwią jest doskonałą powieścią kryminalną, trzyma w
napięciu, zaskakuje wnioskami (na przykład co do przyczyny zbrodni), zmusza
czytelnika do własnych analiz i ocen, ale ze spreparowanymi źródłami nie można
jej niestety traktować jak książki non-fiction.
Czytałam mnóstwo pozytywnych recenzji tej książki. Chyba w końcu będę musiała ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńTo naprawdę kawał dobrej literatury - i poniekąd na faktach. Czytając, non stop pytałam siebie, jak to wszystko mogło się wydarzyć...
UsuńBardzo lubię, gdy fabuła zmusza do własnych analiz, to bardzo rozwijające.
OdpowiedzUsuńKlasyka! Aż mi wstyd, że jeszcze nie miałam okazji przeczytać...
OdpowiedzUsuńKlasyka - i fajnie jest mieć ją jeszcze przed sobą:)Ja też dopiero teraz ją po raz pierwszy przeczytałam:)
UsuńOglądałam film "Z zimną krwią" i zrobił na mnie ogromne wrażenie. Najbardziej utkwiły mi w pamięci słowa o "trzeciej osobowości", którą razem mieli stworzyć mordercy. Chciałabym przeczytać również i książkę, nawet jeśli nie jest to literatura faktu.
OdpowiedzUsuńObok tego filmu chcę jeszcze oglądnąć "Capote" - o autorze i jego pracy nad tą książka. Coś mi mówi, że to może dać spójny obraz historii. A książkę naprawdę polecam!
UsuńJeszcze nie czytałam. Chyba nadszedł najwyższy czas, aby to zmienić.
OdpowiedzUsuńWarto, warto:):)
UsuńPróbowałam czytać "Śniadanie u Tiffany'ego około trzy lata temu, ale nie porwała mnie ta książka ani styl autora. Myślę, że chyba powinnam dojrzeć do tego autora, dlatego być może w wakacje przeczytam "Śniadanie...", a może zacznę od powyższej...
OdpowiedzUsuń