Podglądnięte...
W regularnie podglądanym przeze mnie blogu, w jednym ze starszych wpisów, znalazłam takie cudeńko - i nie mogłam się oprzeć: pokazuję też tutaj:)
źródło: nissiax83.blogspot.com
Prawda, że fajne? - i życiowe:)
* * *
W pracy Świat jako… Schopenhauera wyczytałam dziś:
Dwiema
ukrytymi alegoriami są natomiast Don Kichot i Guliwer w krainie Liliputów.
Pierwsze dzieło jest alegorią życia każdego człowieka, który nie dba tylko, jak
inni, o własne dobro, lecz zamierza do jakiegoś, obiektywnego, idealnego celu,
panującego nad jego myślami i wolą; co prawda z tego powodu zachowuje się potem
w świecie dziwacznie.
Niesamowita konkluzja: dobro
podniesione do absurdu.
Zawsze tak jest? Ilekroć jesteśmy
dobrzy jesteśmy też dziwaczni? Dobroć i wrażliwość każą nam się oglądać w
krzywym zwierciadle?
Czy może tylko umysł filozofa
mógł wymyślić coś takiego i na równi postawić dobroć oraz dziwactwo, szaleństwo
i niedorzeczność? Nie chcę, by w prawdziwym świecie wyglądało to tak, jak
kreśli Schopenhauer.
Komentarze
Prześlij komentarz