...zmieniać ciszę w broń. - M. Lunde, Ostatni, s. 83.


 

Od kilku dni po sieci krąży kawał o tym, jak młodzi ludzie walczą o czystość środowiska, propaguje ekologię, a ich matki pragną, by choć swój pokój posprzątali. Niby to śmieszne, ale bardziej smutne. I nie smutne jest bałaganiastwo młodych (któż tego etapu nie ma za sobą?), ale to, że o czymś tak podstawowym jak porządek świata, ład i równowaga przyrody mówi się słowami „trzeba”, „powinno się”, „należy”. 

I jakby w odpowiedzi na te dylematy Ludne napisała swoje trzy głośne już powieści: Historię pszczół, Błękit i Ostatni. Każda z nich przedstawia proces eksploatacji i wyniszczenia przyrody, ludzkie marnotrawstwo dóbr naturalnych i zapowiedź, co z tego może wyniknąć, na jaką zagładę i wegetację może skazać się człowiek oraz jak jego własna ekspansja jest w stanie doprowadzić go do klęski.  W 1. części autorka pokazuje wadliwie działający ekosystem na skutek ingerencji ludzi w życie pszczół, w 2. – śmierć życia na ziemi przez wyniszczanie środowiska wodnego, z kolei Ostatni przedstawia łańcuch zaburzeń w życiu ssaków. I wydaje się, że ta część jest najbardziej niepokojąca – w końcu człowiek to też ssak. Wegetacja, niedostatek wody pitnej, ubogie pastwiska, anomalie pogodowe, wizja człowieka jako łowcy i drapieżnika, brak więzi społecznych nawet na gruncie lokalnym, samotność, ciągła – bez chwili wytchnienia - walka o przetrwanie, obawy przed nieznanym – taką przyszłość wróży Lunde dla tych pokoleń, które zapomną o równowadze między światem ludzi a przyrody. Jej wizja rzeczywistości postapokaliptycznej i dystopijnej jest o tyle niepokojąca, że nie pochodzi od obcego, nieznanego czy niesprowokowanego agresora, a samego człowieka. Autorka wprost daje do zrozumienia, że jeśli ludzie się nie opamiętają i nie zaczną świata naturalnego traktować po partnersku, a przede wszystkim z szacunkiem, następnym pokoleniom zgotują przyszłość walki o dominację, w której kartą przetargowa będzie jedzenie i picie – tak potrzebne do zaspokojenia podstawowych potrzeb życiowych. I by zatrzymać ten proces, nie pomogą działania jednostek – w walkę o przywrócenie równowagi zaangażować się muszą liczni: od zwykłych gospodarstw domowych, po wielkie organizacje międzynarodowe. 

Jasno należy powiedzieć, że książki Lunde nie są pracami naukowymi, podręcznikami czy opracowaniami polularyzatorskimi z zakresu ekologii. To powieści fabularne. Ale konstrukcja Ostatniego, którego akcja rozgrywa się w trzech przestrzeniach czasowych (2. połowa XIX wieku, lata 90. wieku XX i lata 60. XXI), pokazująca różne wersje stosunku człowieka do środowiska naturalnego, zdaje się przedstawiać wizję wiarygodną i dlatego tak niepokojącą. Autorka wyraźnie mówi, że samotnie człowiek nie ocali tego, co dobre w świecie i w nim samym.

Całkiem niedawno media donosiły, że „(…) prezydent Joe Biden zainaugurował dwudniowy szczyt klimatycznydeklarując, że Stany Zjednoczone zredukują emisję gazów cieplarnianych o 52 procent do 2030 roku. - Chodzi o to, by zapewnić na wszystkim lepszą przyszłość – powiedział. W wirtualnym szczycie brali udział przywódcy 40 krajów, w tym prezydent Andrzej Duda, a także szefowie rządów lub państw z Chin, Rosji, Indii, krajów Zatoki Perskiej, Europy oraz azjatyccy sojusznicy USA”. Jednak wspomniane tu książki dowodzą, że intelektualiści, świat literatury, ludzie kultury znacznie wcześniej zabrali głos w sprawie zmian i zagrożeń klimatycznych. Może jednak idea głębszej refleksji i zadumy w człowieku jeszcze nie umarła.    

Komentarze