(...) nie karm złej części świata. (s. 337) - M. Bunda, Kot niebieski
Olga Tokarczuk powiedziała niedawno: „Duchowość ma większy sens dzisiaj niż kiedyś.” I wygląda na
to, że Marta Bunda dokładnie z takiego założenia wyszła, pisząc „Kota niebieskiego”. Z jednej strony jest to opowieść o historii – a przede wszystkim ludziach –
klasztoru w Kartuzach na Kaszubach. Założony pod koniec XIV wieku gromadzący w
swych murach zakonników żyjących surową regułą (milczenie, post, praca,
samotność) klasztor, przetrwał do dnia dzisiejszego. Wokół niego gromadziło się
życie, powstawały, najpierw skromne, później coraz okazalsze, domy i dały one
początek wsi, w której punktem centralnym – obok klasztoru – był zajazd przemianowany
z wcześniejszej karczmy. Choć wielka polityka i historia nie oszczędzały ani mieszkańców
wsi ani zakonników, klasztor stoi nadal. A w międzywojniu pojawił się w jego
murach niejaki Aleksander Majkowski – pasjonat i kolekcjoner sztuki kaszubskiej
– który gromadził w swej willi Erem wszelkie pamiątki związane z Kaszubami
(dziś są częścią majątku Muzeum).
Ta część jest ważnym wątkiem w opowieści
Bundy. Dzięki niej można dokładnie poznać wszystkie niuanse i przyczynki, które
sprawiły, że ludzie związani z zakonem i wsią okazywali się być tacy a nie
inni, a sama wieś wywierała na nich silne wrażenie. I tu pojawia się zasadnicza
część tej historii – opowieść o ludziach, barwnych postaciach fundamentalnych
dla tamtego regionu i tamtych czasów. To wieśniacy – wykorzystywani i niejednokrotnie
gnębieni przez swego pana, to obłąkani z żalu za niespełnionymi marzeniami, to przeklęty
przez wszystkich kat, jego dziwna córka-akuszerka, jak i cały korowód żołnierzy/wojsk.
Tylko, że w tej części nie o bieg historii chodzi, a o bieg myśli, intelektu, rozumu,
który za wszelką cenę pragnie poznać boski plan, boską proporcję i boski zamysł
w organizacji świata. Dlatego „Kot…” jest opowieścią o wielkich umysłach,
wielkich myślicielach, którzy pytali, porządkowali, katalogowali i wciąż stawiali
nowe niewiadome. Ich umysł nigdy nie czuł się zaspokojony, tak jak i boskie stwarzanie
porządku nie wydaje się być zakończone. Gwiazdy, liczby, mądrość roślin,
cykliczność natury, mądrość snów, granica bólu i rozkoszy – oto podstawa i
materia ich badań. To są ludzie, którzy patrzyli nie w książki a w otaczający
ich świat, patrzyli szeroko otwartymi oczyma, umysłem bez barier i czystym
sercem. Dlatego widzieli lepiej, więcej i jaśniej od innych. Skazali się na
margines życia wiejskiego, rodzinnego, zakonnego czy nawet uniwersyteckiego. I wygrali.
Życie w spełnieniu.
A świadkiem wszystkiego zawsze jest jakiś
przedstawiciel razy nietypowych niebieskich kotów.
ZA MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ
Komentarze
Prześlij komentarz