(…) Maciek zachowywał się tak, jakby był opętany przez Broad Peak – B. Sabała-Zielińska, Jak wysoko sięga miłość? Życie po Broad Peak. Rozmowa z Ewą Berbeką

       Wiosną 2013 roku cały nasz kraj żył wydarzeniami na Broad Peak: spektakularnym pierwszym zimowym wejściem na szczyt dokonanym przez czterech polskich himalaistów - Adama Bieleckiego, Artura Małka, Macieja Berbeki, Tomasza Kowalskiego i późniejszą tragedią, jaka się tam wydarzyła, kiedy to grupa podzieliła się na pół i do bazy zeszli Bielecki i Małek, a Kowalski i Berbeka utknęli pomiędzy szczytem a obozem szturmowym, co przypłacili życiem. Krótkotrwała radość i duma z tak spektakularnego sukcesu szybko przeobraziła się w zdumienie, niedowierzanie, niekończący się ciąg hipotez na temat tego, co wydarzyło się tam w górze, kto i dlaczego podejmował takie a nie inne decyzje, dlaczego jedni zeszli, pozostawiając tych drugich. W kraju rozpoczęło się piekło: jedni oskarżali, inni bronili, jedni bazowali na faktach, omawiali warunki pogodowe, inni odwoływali się do emocji i kodeksu himalaisty – a finałem tych dysput był raport specjalnie powołanej komisji, która miała wyjaśnić, co „tam u góry” się wydarzyło. A w tym chaosie głosów i wypowiedzi tkwiły rodziny – zmarłych i żyjących: żony, matki, dzieci, przyjaciele. 
      I właśnie z jedną z takich osób – z żoną Macieja Berbeki, Ewą – zakopiańska dziennikarka Beata Sabała-Zielińska przeprowadziła wywiad-rzekę, któremu nadała (jak to rasowa dziennikarka) dość rzeczowy i pozbawiony literackości tytuł: „Jak wysoko sięga miłość? Życie po Broad Peak. Rozmowa z Ewą Berbeką”. I choć miała to być rozmowa o wspinaczce, górach, sukcesach, porażkach małych i tej wielkiej tragedii, o oswajaniu bólu i rozpaczy, o drodze do pogodzenia się z losem, stała się ona rozmową o życiu, pasji, codzienności, głębokiej przyjaźni i szacunku, o tym, jak goprowiec-grafik oraz malarka stali się jedną z najbardziej charyzmatycznych par Zakopanego. 
      Ta książka nie ma fabuły, wątków, tematów, które dziennikarka zgrabnie „odhacza” w kolejnych rozdziałach – jest długą, rozpisaną na kilkanaście sekwencji opowieścią o życiu: szalonej młodości, wspólnych przyjaźniach, przestrzeni, zaufaniu, pasjach, wsparciu, dojrzewaniu do rodzicielstwa, małżeńskim koleżeństwie, organizacji codzienności – bo w domu trzech synów, a ojciec w górach ratuje połamańców, lub trenuje przed kolejną wyprawą, z kolei matka robi projekty. Jest też opowieścią o wyborach – czasem trudnych i na pierwszy rzut oka podszytych egoizmem, chęcią realizacji własnych ambicji, jak i opowieścią o solidarności grupowej, etyce i uczciwości sportowej. 
    Tej książki nie da się opowiedzieć jak dobrze rozpisanej obyczajówki czy kryminału i nie da się też czytać bez emocji. Każde jej zdanie aż kipi od uczuć: tęsknoty, zawodu, smutku, żalu, ale i radości z małych-wielkich spraw, jak choćby głębi rodzinnych więzi. Jak to bywa w wywiadach, falami wylewa się tu subiektywizm, na przykład wtedy, gdy przychodzi Berbece wypowiedzieć się na temat Polskiego Związku Alpinistycznego. I nie trzeba się znać na alpinizmie i himalaizmie, ani orientować się w zakopiańskich realiach, by zrozumieć, co jest istotą tej opowieści. 
     To pierwsza od dawna książka, przy której buczałam rzewnymi łzami – bo człowiek wie (cały świat wie), jak skończą się losy głównych postaci i podświadomie się przeciw temu buntuje, nie godzi się na finał odegrany w górskich szczelinach - a przecież to koniec napisany nie ręką pisarza, lecz ręką losu.   


ZA MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA WERSJI PRASOWEJ KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ    
WYDAWNICTWU PRÓSZYŃSKI I S-KA

Komentarze