
I właśnie z jedną z takich osób – z żoną Macieja Berbeki, Ewą –
zakopiańska dziennikarka Beata Sabała-Zielińska przeprowadziła wywiad-rzekę,
któremu nadała (jak to rasowa dziennikarka) dość rzeczowy i pozbawiony
literackości tytuł: „Jak wysoko sięga miłość? Życie po Broad Peak. Rozmowa z
Ewą Berbeką”. I choć miała to być rozmowa o wspinaczce, górach, sukcesach, porażkach
małych i tej wielkiej tragedii, o oswajaniu bólu i rozpaczy, o drodze do
pogodzenia się z losem, stała się ona rozmową o życiu, pasji, codzienności, głębokiej
przyjaźni i szacunku, o tym, jak goprowiec-grafik oraz malarka stali się jedną
z najbardziej charyzmatycznych par Zakopanego.
Ta książka nie ma fabuły,
wątków, tematów, które dziennikarka zgrabnie „odhacza” w kolejnych rozdziałach –
jest długą, rozpisaną na kilkanaście sekwencji opowieścią o życiu: szalonej młodości,
wspólnych przyjaźniach, przestrzeni, zaufaniu, pasjach, wsparciu, dojrzewaniu
do rodzicielstwa, małżeńskim koleżeństwie, organizacji codzienności – bo w domu
trzech synów, a ojciec w górach ratuje połamańców, lub trenuje przed kolejną
wyprawą, z kolei matka robi projekty. Jest też opowieścią o wyborach – czasem trudnych
i na pierwszy rzut oka podszytych egoizmem, chęcią realizacji własnych ambicji,
jak i opowieścią o solidarności grupowej, etyce i uczciwości sportowej.
Tej książki
nie da się opowiedzieć jak dobrze rozpisanej obyczajówki czy kryminału i nie da
się też czytać bez emocji. Każde jej zdanie aż kipi od uczuć: tęsknoty, zawodu,
smutku, żalu, ale i radości z małych-wielkich spraw, jak choćby głębi
rodzinnych więzi. Jak to bywa w wywiadach, falami wylewa się tu subiektywizm, na
przykład wtedy, gdy przychodzi Berbece wypowiedzieć się na temat Polskiego Związku
Alpinistycznego. I nie trzeba się znać na alpinizmie i himalaizmie, ani orientować
się w zakopiańskich realiach, by zrozumieć, co jest istotą tej opowieści.
To pierwsza
od dawna książka, przy której buczałam rzewnymi łzami – bo człowiek wie (cały
świat wie), jak skończą się losy głównych postaci i podświadomie się przeciw
temu buntuje, nie godzi się na finał odegrany w górskich szczelinach - a
przecież to koniec napisany nie ręką pisarza, lecz ręką losu.
ZA MOŻLIWOŚĆ
PRZECZYTANIA WERSJI PRASOWEJ KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ
WYDAWNICTWU PRÓSZYŃSKI I S-KA

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz