Siła naszej osobowości (…) płynie (…) z historii i wspomnień (s. 273) – O. Pamuk, Rudowłosa

      Ewangelista napisał: „Na początku było słowo…”. Ze słów rodzą się zdania, a za zdaniami kryją się opowieści. Często mądre, zabawne, inteligentne, przewrotne, intrygujące, niesamowite; o ludziach, zwierzętach, herosach; osadzone w miastach, wsiach, odmętach dzikiej przyrody. I towarzyszą one człowiekowi wcześniej niż alfabet. W dawnych czasach ludzie tworzący wspólnotę, siedzieli przy ognisku i snuli długie opowieści, które miały moc kreowania wyobraźni i wpływania na los człowieka.          W takiej scenerii – wieczorem, przy ognisku, z dala od gwarnej cywilizacji, zasłuchanych w słowa, skupionych na niesamowitych opowieściach – spotykamy wyjściowych bohaterów najnowszej powieści Pamuka: wchodzącego w dorosłość nastolatka Cema i mistrza-studniarza, którzy, odpoczywając po ciężkich dniach kopania studni dla wymagającego pana Hayriego, snują długie historie. Wszystkie te opowieści spaja jedna, nadrzędna - pierwszoosobowa - opowieść samego Cema, który przedstawia swe losy od momentu, kiedy jego ojciec opuścił rodzinę, a on sam, w celach zarobkowych, dołączył do studniarza, wdał się w romans z piękną Rudowłosą i przyczynił się do śmierci pryncypała, co zaważyło na jego dalszym losie, który miał być losem wziętego pisarza. 
          Ale powieść Pamuka kryje w sobie coś więcej niż tylko historię skomplikowanego życia człowieka, mającego wielkie marzenia, któremu przyszło rozliczyć się z własnymi demonami i który musiał przeorganizować własne plany. To książka o sile słowa - mówionego, zapisanego, a nawet tego jeszcze niewybrzmiałego (jak powieści drzemiące w młodzieńczej głowie Cema, które miały mu przynieść sławę) i książka o  sile opowieści - czy to tyczących się snów, czy też pradawnego mitu o Edypie-ojcobójcy, o dawnej świetności ludzi Stambułu, o przebiegłości żył wodnych, o potworach z podziemnego świata, gór i trzęsień ziemi, o zmarłych ukrytych w obrazach i wielu innych. Każda z tych historii coś nowego mówiła, wnosiła, odsłaniała i pozwalała szerzej spojrzeć na rzeczywistość oraz stać się samoświadomym. 
        I prawdą jest, że Cem cierpiał po starcie ojca, nie mógł mu przebaczyć zdrady rodziny, że stracił głowę dla starszej od siebie kobiety, że wdał się w romans, że oszalał na punkcie cudzej żony, że jego przełożonego czekał tragiczny los, że arogancko czuł się lepszy od Alego, że starał się ulżyć matce. Ale dopiero zmierzenie się z własną historią, kiedy to plamy opowieści snutej jego życiem zaczęły się rozjaśniać, mógł stanąć w prawdzie z sobą i swoim własnym ojcostwem. A to już połowa drogi do odkrycia tajemnicy siebie samego. 
          Nie jest to pierwsza czytana przeze mnie książka Pamuka, ale pierwsza, która aż tak oczarowała mnie konstrukcją narracyjną, aluzjami kulturowymi, rytmem fabuły (który przyspieszał, by wnet zwolnić, jak to ma miejsce w snutych przy ognisku opowieściach) i uniwersalizacją tematu. Bo jak dla mnie, chodzi w niej o człowieka w ogóle – nie tyle Turka, mieszkańca Stambułu, człowieka rozdartego między Azją a Europą (co bardzo było wyczuwalne w „Stambule”), co jednostkę próbującą odgadnąć tajemnicę siebie samego. A książki, które coś mówią są najbardziej warte przeczytania.                  

ZA MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ
WSPÓŁPRACA

Komentarze