(…) najlepiej krzyczeć o dziwności czy dramatyzmie niektórych sytuacji – Eliza Segiet
Dziś kolejny z rzadkich tu wywiadów. Ponownie swoimi refleksjami o pisaniu, spotkaniu z czytelnikiem, zmaganiu się z poetyckimi intuicjami czy oswajaniu tematów opowie Eliza Segiet. Spotkałyśmy się przy okazji jej ostatniego tomiku - "Magnetyczni".
M.G. - Jak długo poeta „dojrzewa”, by zdecydować
się pisać o tak traumatycznych wydarzeniach jak Zagłada? Jak długo nosi w sobie
te obrazy i tematy? Bo trudno mi sobie wyobrazić, że miałaby to być decyzja
jednej minuty.
E.S. To jest bardzo
trudne pytanie. Prawdopodobnie gdzieś w podświadomości nosiłam w sobie te
obrazy. Pierwszy wiersz z tak zwanych wojennych „przyszedł” do mnie nocą.
Wstałam i po prostu go zapisałam. Później powstało jeszcze kilka wierszy o tej
tematyce (są zamieszczone w „Chmurności”). W pewnym momencie zrozumiałam, że
muszę „wykrzyczeć” ten okrutny czas, w którym przyszło żyć ofiarom wojny.
Zrobiłam to w „Magnetycznych”, ale zdaję sobie sprawę, że nie da się w
kilkudziesięciu wierszach opisać czasu, w którym ludzie niejednokrotnie tracili
wiarę w człowieka.
- Czy pisząc tak
osobiste wiersze, tak głęboko zakorzenione w przeżyciach rodzinnych, myśli się
o potencjalnym odbiorcy i o jego interpretacji? A może raczej nadrzędne staje
się wyrażenie własnych uczuć i przeżyć?
Piszę
wiersze, bo lubię to robić. Czy myślę o interpretacji potencjalnego odbiorcy?
W
literaturze i w sztuce piękne jest to, że każdy ma prawo do własnej
interpretacji. Nie zawsze odbiorca widzi, czuje to, co autor miał do
przekazania. Odbiorca ma możliwość własnej analizy, swojego odbioru każdego
dzieła, czy jest to utwór literacki, czy obraz, rzeźba…
Kiedy kończę pisać wiersz,
zastanawiam się, czy jest czytelny. Staram się pisać tak, aby każdy był w
stanie zrozumieć przekaz. Oczywiście nie zawsze się tak staje. Na przykład moje
„wojenne” wiersze, inaczej „przemawiają” do kogoś kto przeżył ten koszmar, a
inaczej do kogoś kto tę historię zna z filmów, literatury czy opowieści.
Zresztą podobnie jak ja. Mogę być tylko przekaźnikiem zasłyszanych sytuacji z
tamtego okrutnego czasu, które mocno we mnie się zakorzeniły.
- Jaki jest Twój
sposób radzenia sobie z dramatycznymi wydarzeniami i traumatycznymi
przeżyciami, nawet jeśli dotyczą one doświadczenia zbiorowego, nie odosobnionego,
wybitnie indywidualnego?
Nigdy
nie rozumiałam, dlaczego ludzie krzywdzą innych, nigdy nie pogodzę się z tym,
że w człowieku może być tak bardzo dużo zła. Przecież każdy rodzi się dobry, a
w ciągu życia doświadcza innych wartości, które potrafią go zmienić.
Jak sobie radzę? Trudno jest odpowiedzieć
na takie pytanie. Wojnę znam tylko z przekazów słownych, literackich czy
filmowych.
A inne przeżycia? Najczęściej zamykam
się w sobie. Najbezpieczniej jest we własnym „kokonie”. Jeżeli sama jako
jednostka nie jestem w stanie naprawić czegokolwiek w społeczeństwie, w świecie
to nie widzę powodu, dla którego mam prowadzić jakąś walkę na słowa czy czyny.
Może jak w jednym z wierszy „Na nic potrzebny krzyk / gdy wszyscy obok
ogłuchli…”. W ciszy swojego „ja” najlepiej krzyczeć o dziwności czy dramatyzmie
niektórych sytuacji.
A jeśli problem dotyczy mnie? Łzy!
Bardzo pomagają, a później poradzenie sobie z tą konkretną sytuacją.
- Levinas, niezmiernie
doświadczony przez wojnę i Holocaust francuski filozof żydowskiego pochodzenia,
mówiąc o spotkaniu, kontakcie z człowiekiem, twierdził (upraszając), że odbywa
się ono na gruncie etyki, że ten spotykany drugi (Inny) jawi się jako
nauczyciel, staje się wyzwaniem, należy się na niego otworzyć i przyjąć go z
całym jego bogactwem, trzeba „(…) siebie obalać: dokonać aktu obalenia w
sensie, w jakim mówi się o obalonych królach. Obalenie tej suwerenności jest
dla ja społeczną relacją z drugim, relacją bez-inter-esowną”. Ty z kolei mówisz:
„Miliony,/ kiedyś wolnych ludzi/znika, musi się ukrywać” oraz: „ Moje/
wpółmartwe ja/ jeszcze ma pragnienia./ - Pójdę w stronę,/ gdzie nikt do nikogo
nie strzela”. Gdzie tu jest miejsce na to „pouczające”, pełne bogactw
spotkanie? A może w kontakcie z konkretnym doświadczeniem filozoficzne teorie
szybo i brutalnie zostają obalone?
Jak
zauważyłaś u Levinasa, „Inny” to „nauczyciel (…), na którego należy się
otworzyć i przyjąć go z całym bogactwem…”. W tym kontekście nie możemy
zaprzeczyć, że właśnie ten Inny – nauczyciel nauczył nas innego patrzenia na
rzeczywistość, może – jak powiedziałaś – to jest „pełne bogactw spotkanie”.
Może właśnie zrozumienie, że nie każdy jest przyjacielem, ale też nie wszyscy
są wrogami jest najlepszą nauką wynikającą z kontaktu z Innym.
Uważam,
że Inny to zawsze indywidualny człowiek, nie ma dwóch identycznych osób. Każde
spotkanie z bliźnim, każda relacja interpersonalna, konfrontacja zawsze czegoś
uczą. Czasem uświadamiają nam jak dużo możemy znieść. Myślę, że tak było w
tamtych czasach. To właśnie Inny uświadamiał nam czy znaczenie słowa „człowiek”
dla każdego ma taką samą wymowę. W czasie wojny były Numery, Żydzi… W
kontekście wszechobecnego strachu i lęku o życie własne i rodziny myślę, że odpowiedź
nie jest trudna.
Choć oczywiście nie będę podważać teorii
Levinasa, który – jak na początku zaznaczyłaś – był z pochodzenia Żydem (co nie
jest bez znaczenia, gdy mówimy o czasach II wojny światowej), a w czasie wojny
skutki wynikające z jego korzeni były dla niego bardzo bolesne.
Podstawowym poziomem podmiotowości dla
Levinasa jest odpowiedzialność. Jednak przybiera ona skrajną postać – figurę
zakładnika. Słowo „zakładnik” zapożyczył ze znaczenia, jakiego nabrało ono podczas
II wojny światowej. Odpowiedzialność „zakładnika” za czyny ludzi, których ten w
ogóle nie zna. Z tej figury Levins stworzył podstawę myślenia o etyce i
podmiotowości, mówiąc „zakładnik to jest ktoś, kto umiera za innego, który jest
za innego”. Nadrzędną kategorią już nie jest odpowiedzialność rozumiana jako
odpowiedź na biedę, która może działać na naszą wolność w ten sposób, że
jesteśmy w stanie odpowiedzieć na nią. pozbywając się własnego egoizmu i być
dla Innego możemy pomagać komuś. Ta odpowiedzialność przyjmuje postać: „ja jestem za Innego”, „ja jestem w miejsce Innego”.
W tle tej filozofii bardzo wyraźnie
pobrzmiewa doświadczenie Holokaustu, który Levinas próbuje usprawiedliwić w
kategorii odpowiedzialności, tzn. usiłuje zamienić śmierć, która z punktu
widzenia obiektywnego rozumu, jawi się jako kompletnie absurdalna na coś, co
nie jest bezsensowne. W warunkach urągających godności ludzkiej z rąk oprawców
przychodziła śmierć. Ginęli niewinni: dzieci, starcy, kobiety, mężczyźni,
ginęli ludzie. Oni ginęli tak, jak „zakładnik” – życie oddawali za innych, tak
jak Chrystus. Dlatego, myśl Levinasa we wszystkich krajach, chrześcijańskich
została od razu zaakceptowana. „Zakładnik” to jest taka postać ofiary, w której
ten ruch odpowiedzialności przybiera charakter religijny. Całkowicie bierny,
pasywny podmiot jest przygotowany do aktu ofiary. Wynika z tego, że stajemy się
bytem za Innego, a nie jesteśmy bytem dla siebie, nie jesteśmy nawet wobec Innego.
Ponadto myślę, że należy dodać, że w
dziełach Levinasa słowo „inny” jest niezwykle wieloznaczne. Może oznaczać na
przykład: cierpienie, śmierć, jakiś byt i żywioły.
Mam
nadzieję, że choć częściowo udało mi się przekazać „ułamek” z myśli Levinasa.
- Czy istnieje,
według Ciebie, granica cierpienia, za którą człowiek już nie jest w stanie nic
przyjąć? Co może ją stanowić?
Dla
każdego cierpienie znaczy zupełnie coś innego. W czasie wojny pod wpływem
tortur ludzie mówili to czego nie powinni mówić. Choć uważam, że ból fizyczny
zawsze jest cierpieniem, z którym człowiekowi ciężko jest sobie radzić. Jest
też psychika, jakże delikatny „instrument”, który doprowadzony do pewnego
pułapu może być przyczyną śmierci (nawet takiej na „własne żądanie”).
- Jaka jest
droga, co ją stanowi, do odzyskania utraconego człowieczeństwa?
Same
trudne pytania. Nie wiem czy masz na myśli narody czy jednostki. Nie umiem
odpowiedzieć na takie pytanie. Podobno „zło zwyciężaj dobrem”, ale jak ktoś
utraci człowieczeństwo to nie jestem pewna czy jeszcze można coś z tym zrobić.
- Czy jesteś w
stanie przyjąć (wyobrazić sobie) taki moment, kiedy kwestia Zagłady i
Holocaustu przestanie być ważna, przestanie budzić emocje i, mówiąc brutalnie,
zobojętnieje?
W
dzisiejszym tak bardzo stechnicyzowanym świecie, w którym ważniejsze jest
„mieć” niż „być”, oczywiście, że jestem w stanie wyobrazić sobie nawet taki
moment. Nie stanie się to jednak szybko, ale kolejne pokolenia będą miały swoje
nawarstwiające się problemy, a wojna, która wydarzyła się dawno, dawno temu nie
będzie miała dla nich żadnego znaczenia.
Przecież
mieszkańcy kraju, w którym teraz panuje wojna, będą swoim dzieciom, wnukom,
prawnukom opowiadać o ich własnym koszmarze, a nie o czymś, co wydarzyło się w
zamierzchłej przeszłości. Zawsze bieżące problemy są ważniejsze od tych, które
są już za nami.
Pamięć o Holokauście zostanie zatrzymana
na kartach historii świata, ale myślę, że kiedyś nie będzie wzbudzać takich
emocji.
Obym
się myliła!
-
Czy, według Ciebie, świat pobrał lekcję z
doświadczeń i tragedii II wojny światowej?
Lekcję
pobrał, ale niekoniecznie coś z niej wyniósł. Wciąż jakieś wojny zabierają
ludziom stabilizację, radość, domy, a przede wszystkim życie.
- Co w
dzisiejszej przestrzeni publicznej może znaczyć zwrot „zobaczyć człowieka”?
Diogenes
(ur. ok. 413r. p.n.e. zm. 323r. p.n.e. ) chodził po mieście z zapaloną latarnią
mówiąc: „szukam człowieka”. Jak widać od zawsze ludzie byli różni, a czasami
człowieka trzeba szukać.
Dla
mnie „zobaczyć człowieka” to dostrzec w nim dobro.
- Dziękuję bardzo
za tę rozmowę, niezmiernie szczery i osobisty wywiad. Korzystając z okazji,
życzę Ci kolejnych sukcesów literackich, nagród oraz wiernych czytelników.
Eliza
Segiet - absolwentka studiów magisterskich Wydziału Filozofii Uniwersytetu
Jagiellońskiego oraz studiów podyplomowych Wiedza o Kulturze i Filozofia tegoż
samego Wydziału, ukończyła Podyplomowe Prawo Karne Skarbowe i Gospodarcze
również na Uniwersytecie Jagiellońskim oraz Studium Realizacji Eksploatacji
Telewizyjno-Filmowej w Łodzi. Absolwentka Studium Literacko Artystycznego UJ.
Wydała
trzy tomiki poezji:
2013
r. - Romans z sobą
2014
r. - Myślne miraże
2016
r. – Chmurność
2018 r. - Magnetyczni
2018 r. - Magnetyczni
Oraz:
2015
r. - monodram Prześwity
2017
r. - utwór dramatyczny Tandem.
Autor
miesiąca czerwca 2017 w The Year of the Poet 14 w USA.
Jej
twórczość można znaleźć w antologiach i czasopismach literackich w kraju i poza
granicami (m.in. Albania, Australia, Bośnia i Hercegowina, Indie, Kanada,
Kosowo, Singapur, Szkocja, Szwecja, USA, Wielka Brytania).
Komentarze
Prześlij komentarz