Nie wierzył, że po końcu może istnieć ciąg dalszy (s. 301) – Barbara Sęk, Nowakowie. Kruchy fundament
Oto książka o pozorach,
kłamstwie, oszustwie, grze, o udawanej stabilizacji, fałszywej bliskości,
słowach bez pokrycia i maskowaniu faktów. A tak naprawdę o rozpadzie rodziny i
tchórzostwie. Wielkim tchórzostwie, które zastąpiło szczerość,
odpowiedzialność, dojrzałość, a przede wszystkim prawdę.
W swojej powieści
Barbara Sęk kreuje portret rodziny zbudowanej nie tyle na kruchych
fundamentach, co na wielkim fałszu. Ale zanim czytelnik to odkryje, autorka
pokaże mu portret idealnej rodziny: sporo zarabiający mąż, piękna i błyskotliwa
żona, czworo zdrowych, utalentowanych o silnych osobowościach dzieci, dom z
wysokimi standardami, kilka samochodów, zaufane grono znajomych, regularne
spotkania z dziadkami/teściami, a każdy dzień wydaje się być czasem sielskim,
ze znanym z góry scenariuszem, który nic nie jest w stanie zakłócić.
Faktycznie
tak jest dopóki dwoje najstarszych dzieci nie stanie się obserwatorami sceny,
która na zawsze odmieni ich dotychczasowe spojrzenia na świat, dorosłych i
reguły relacji międzyludzkich. Od tamtego momentu, w ciągu czterech dni akcji właściwej
powieści (bo retrospekcji zawarte we wspomnieniach niektórych postaci obejmują
aż dwadzieścia lat), autorka godzina za godziną, minuta po minucie pokazuje
etapy, części i warunki rozpadu rodziny – dom Nowaków burzy się jak domek z
kart i nie są w stanie tego procesu zatrzymać nawet wyznawane wartości, bo ich
po prostu nie ma (i nie było). Okazuje się, że rodzice nie są tak krystaliczni
- jakby chciały tego dzieci, dzieci nie są tak posłuszne i zdyscyplinowane -
jakby sobie życzyli rodzice, a dziadkowie nie cieszą się takim posłuchem i
szacunkiem - jakby sami chcieli. Dom Nowaków szybko zmienia się w kupę
prywatnych brudów, powoli przekształcających się w lokalne bagienko, w którym
każdy z osobna się tapla. Sęk stworzyła powieść o tym, jakie piekło potrafią
swoim dzieciom zgotować dorośli tylko dlatego, że w pewnym momencie zabrakło im
odwagi, odpowiedzialności i (lub) najzwyczajniej w świecie wolą wygodę oraz tzw.
święty spokój. Pokazuje, jak w pewnej chwili relacje w domu przeobrażają się w
batalię niczym na sali sądowej, a zwycięstwo raz jest po stronie tych, by za
chwilę być po stronie tamtych. Odkrywa ona oblicza okrucieństwa, które zadają dorośli
sobie oraz dzieciom. I choć to powieść obyczajowa, trzyma w napięciu niczym
kryminał czy thriller, a czytelnik nie jest w stanie pohamować się od
psychologicznych dywagacji wokół pytania: Co oni wszyscy w sobie mieli, że w
przeszłość podejmowali decyzje, które obecnie doprowadziły do takiej
katastrofy? I wnioski mogą wprawić w osłupienie.
Bo to okrutna powieść o
okrutnych ludziach, którzy: „Są zbyt daleko od siebie, by mogło między nimi
dojść do kolizji” (s. 155).
ZA WERSJĘ PRASOWĄ KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ
Zaciekawiłam się.
OdpowiedzUsuńUprzejmie dziękuję za uznanie. :)
OdpowiedzUsuń